Następnym naszym przystankiem okazał się market.
Ten sklep był nadzwyczaj kolorowy: roiło się tu od oczojebnych szyldów, nadruków, napisów i ogromnych bannerów z napisem "PROMOCJA". Rzeczy tez były barwne i kształtne, można tu było znaleźć zarówno rzeczy spożywcze jak i podrzędne rzeczy codziennego użytku. Miejsce to mocno kontrastowało z szarymi, przygaszonymi mieszkańcami, którzy tylko przesuwali się pomiędzy regałami. Jednak nawet oni potrafili wychynąć znad swojej nudnej egzystencji i narobić trochę zamieszania.
Byłem tego światkiem akurat wtedy, gdy byłem zajęty patrzeniem na opakowania płatków śniadaniowych. Okropne. Płatki śniadaniowe. Kto wymyślił taki rodzaj pożywienia, którego opakowanie ma więcej wartości odżywczych, niż samo jadło? Nie będę w to wnikał. W każdym razie William przepadał za nimi, a że i tak był wampirem, uznałem, że nie popsuje sobie tym zdrowia. Oczywiście lekarzem ani chemikiem nie byłem, nigdy też nie czułem pociągu do studiowania etykietek. Mimo to wziąłem jedne z jego ulubionych płatków i pogrążyłem się w smętnej lekturze. Sodoma i Gomora w składzie. Odczyn zapewne kwaśny. Tylko niech nie biadoli i nie wysyła mnie po tabletki, jak będzie go piekło w przełyku.
- Może wybierze się Pani ze mną na kawę..? - usłyszałem słowa jakiegoś mężczyzny. Wyjąłem więc komórkę i udając, że się w niej przeglądam, obserwowałem tą scenę w odbiciu. Zignorowałem dziwne spojrzenie jakieś staruszki.
- Nie jestem tego pewna, musiałby mnie Pan lepiej przekonać, do tego zapytać się o zgodę mojego chłopaka~. - Williamm.. Cecylia uśmiechnęła się. Znaczy nie byłem pewien, bo stała tyłem, ale coś mi mówiło, że właśnie to zrobiła. To by było do niej, czy też niego, podobne.
- Oh, słyszę, że się o mnie mówi..~! - schowałem komórkę i stanąłem obok mojej wybranki z życzliwą, krzywą kreską na ustach, którą potocznie zwie się uśmiechem.
- Oj tak. - zachichotała - Ten Pan zaprasza mnie na kawę.. - mężczyzna pobladł trochę dowiadując się, że obiekt jego chwilowych wzdychań ma już partnera i chyba nawet otworzył usta aby coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu na to.
- To cudownie.. - zawtórowałem jej śmiechem - ..randka w miłym trójkąciku~! Jak mniemam: panicz stawia..? - dopiero gdy to powiedziałem, źle mi się to skojarzyło. Mentalność Williama mnie opętała... wcześniej nie miałem takich brudnych myśli.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz