Umieram. W dodatku nie za wiele pamiętam z tego, co się działo wczoraj. Wiem jedno... Mam nauczkę za wszelkie głupoty, jakie wczoraj po pijanemu wyprawiałam. W głowie mi strasznie pulsuje, ciągle chce mi się pić, a do tego mam wrażenie, że zaraz puszczę pawia. Bleh, nigdy się tak źle nie czułam.
- Hmm... Kocyk, kanapa, herbatka... Jestem za. - Uśmiechnęłam się smętnie do Jeremiasza. Pomógł mi wstać z podłogi i zaprowadził do salonu, gdzie na środku stała niewielka sofa. - Weź koc z tamtej szafki, a ja przyniosę herbaty. - Wskazał niewielki mebelek pod ścianą i wrócił do kuchni. Wzięłam miękki materiał w kolorowe kropy i usadowiłam się wygodnie na kanapie. Opatuliłam kocem, zostawiając odrobinkę miejsca dla Jeremiasza. Nagle przypomniało mi się kim ja jestem. Przecież jestem demonem! Powinnam była się zamienić w nocy w swoją postać... Jednak nic nie pamiętam. Ehh...Chłopak wrócił z kubkami gorącego napoju i wcisnął się w pozostawione dla niego miejsce. Sam nie wyglądał na zbyt szczęśliwego, widać także męczył go kac, jednak chyba zdołał się już do tego uczucia przyzwyczaić. Objął dłońmi naczynie z herbatą i powoli zaczął pić.
- Uh... Jeszcze za gorąca. - Odstawił picie na stolik, który mieścił się tuż przed kanapą.
- Jeremiasz, mam pytanko... - Zaczęłam ostrożnie, uważnie obserwując twarz chłopaka.
- Wal śmiało. - Uśmiechnął się ciepło. - Otóż, czy ja całą noc spałam, jak zabita, czy może się gdzieś przemieszczałam ? - Uniósł brwi w zdziwieniu. - Cóż, wydaje mi się, że raczej tak... Ale nie dam sobie uciąć ręki, bo spałem. - Podrapał się po głowie i sięgnął po gazetę. - Rozumiem... - A co jeśli zmieniłam się w demona i jakimś cudem wyszłam na zewnątrz? Do czego byłam zdolna, kiedy nie kontrolowałam swojej przemiany? Zaczęłam się lekko martwić.
- O jejku, ale ostatnio dużo zabójstw. - Jeremiasz pokręcił w zadumie głową. - Patrz, nawet dzisiaj w nocy, znaleziono kilka nieżywych osób. Co się dzieje w tym mieście... - Zerknęłam mu przez ramię na artykuł. W oczy rzucił mi się fragment tekstu : Jeden ze świadków zeznał, że widział jak kobieta uzbrojona w włócznię zabija młodego mężczyznę. Jednak ów świadek był pod wpływem alkoholu, a więc jego zeznania mogą odbiegać od rzeczywistego przebiegu sprawy. O nie, nie, nie! To musiało być jakieś pijackie zamroczenie. Przecież, ja nigdy człowieka nie zabiłam. Spokojnie Gabrielle, to tylko jakiś pijaczek, który miał zwidy. - Jak zwykle, twierdzą , że jak człowiek pijany, to od razu może być coś nie halo, a może faktycznie koleś widział kobietę z włócznią? - Jeremiasz oburzony rozprawiał nad niesprawiedliwym osądem wobec tego człowieka. - Ja bym się tam nie zdziwił, bo w tym naszym Mieście to pełno jakichś dziwnych osobników. - Zerknął na mnie. - Gabrielle, czemu jesteś taka blada? Przecież ty nawet włóczni nie masz... Haha! - Zaśmiał się, jednak przyglądał mi się uważnie. - Źle się czuję po prostu... Pójdę na chwilę do łazienki. Gdzie jest? - Chłopak wskazał na drzwi w głębi korytarza. Powoli zwlekłam się z kanapy i z lekkimi zawrotami głowy ruszyłam do łazienki. Spokojnie, to nie ty... Przecież to niemożliwe, żebym w nocy, kiedy byłam pijana w trzy bele, mogłam dokonać takich rzeczy. Stanęłam przed lustrem i ochlapałam twarz wodą. Spojrzałam w swoje odbicie. Miałam worki pod oczami, bladą skórę i wyschnięte usta, a do tego moje włosy sterczały we wszystkie strony. Nigdzie śladów krwi. Uff... To nie ja. Chociaż wyglądam strasznie, ale to pewnie przez ten bimber. Wygładziłam włosy i uwolniłam malutką część mojej demonicznej mocy, by przywrócić kolory na policzkach i by worki pod oczami nie były takie ciemne. No trochę lepiej. Jeszcze raz przemyłam twarz i wróciłam do salonu. Jeremiasz popijał herbatę. Przyłączyłam się do niego i też powoli zaczęłam pić napój. Nagle mnie olśniło. - O cholera! - Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony przy okazji krztusząc się herbatą. Zaczął kaszleć. Poklepałam go po plecach i odebrałam od niego kubek. Po chwili doszedł do siebie i spojrzał na mnie. - Nie strasz tak człowieka... Co się stało?
- Właśnie sobie przypomniałam, że ja dziś zaczynam pracę. - Spojrzałam na niego z paniką w oczach. - No ii? Przecież bar w "Latteo"otwierają dopiero po 15... A poza tym, nie wiem, czy się orientujesz, ale dzisiaj jest niedziela, więc nieczynne. - Uśmiechnął się szeroko i kontynuował picie herbaty.
- Uff... Jednak chyba będę musiała wybrać się na zakupy, bo potrzebuję kilka ciuchów. Ale to później. - Usadowiłam się wygodnie obok Jeremiasza i odsapnęłam. - Jeremiasz, nie przeszkadzam ci, prawda? Bo ciągle sprawiam ci jakieś kłopoty... - Chyba odezwały się we mnie jakieś wyrzuty sumienia, którego praktycznie nie posiadam.
[Jeremiasz?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz