Cóż mój kolega Jeremiasz zdecydowanie musi być zoofilem.
- Ale... Pszecież... - Chłopak zaczął na przemian otwierać i zamykać usta. Wyglądał jak rybcia. Biedny zaniemówił, bo poznałam jego prawdziwe oblicze!
-Ha! Fidzisz! Jesteś zo-o-ofilem i nie liczy się dla ciefie, czy to szeksofny ogier, czy zgrabna klacz! Przyznaaaj się lecisz na obie pfci , jak pies na sukę! - Kurde, chyba ugryzłam się w język. - Na psza i szukę tes byś miaf ochotę, ty bis... szekszulalny zoofiju!
- Przestań, bo zrobiło mi się smutno, że tak o mnie mófisz...- Zrobił smętną minkę.
- No i co się tak krzywisz, jakbyś zjadł cytrynkę? Może jest inaaaczej? - Podparłam się pod boki i nadęłam policzki - Jeśli nie jesteś, jak tfierdzisz zoofilem... to powiedz mi kiedy ostatnio miałeś w łóżku gorącą kobitkę własnego gatunku?! Hęęęę?- Jeremiasz wciągnął głośno powietrze, zacisnął usta w cienką linię, a później wychylił kolejnego kieliszka. - Skoro jesteś taka specjalistka od preferencji seksualnych, to może ty mi powiesz, kiedy ostatnio samo zaciągnęłaś faceta do łóżka?! Bo chyba masz jakieś zaległości w tych sprawach. - Uśmiechnął się, ten szczwany bezczelny typ... Ja mu pokażę. - Ty Jere... Judaszu jeden! - Zamachnęłam się na niego, jednak moje nogi, jakoś tak dziwnie się splątały i runęłam prosto na niego. Leżałam przez chwilę w bezruchu na nim i gapiliśmy się sobie w oczy. Nagle wyczułam jakieś wzniesienie na wysokości mniej więcej jego pasa. - Ha! - Poderwałam się na równe nogi, trochę się przy tym zataczając, ale w ostatniej chwili przytrzymałam się ściany i zapobiegłam upadkowi na tyłek. - Ha! Jednak jesteś zoofilem!
-Niby czemu dostałaś tego "oświecenia"? - Spytał ironicznie.
- Bo coś chyba się podnieciłeś podczas tej naszej rozmowy o tych wszystkich biednych zfierzątkach!
- Ale ty jesteś duuurnaaaa! - Plasnął się dłonią w twarz, a przynajmniej gdzieś w pobliżu. Podeszłam do stolika-beczki i łyknęłam z gwinta alkoholu. Tego było za wiele!
- Ja niby durna?! Chyba tyy! - Rzuciłam się na niego z pięściami. Jednak on był silniejszy i mnie powstrzymał. - Koniec tego dobrego! - Zabrałam butelkę bimbru, odwróciłam się chybocząc się na boki, obiłam się o ścianę i powoli ruszyłam w stronę schodów.- Ej, zostaf tą butelkę! To mooje! - Rzucił się w moją stronę. Nagle poczułam, że żołądek podchodzi mi pod gardło. - Jeremiasz, nie masz nic przeciwko, żebym ... - Zgięłam się w pół i pobrudziłam trochę podłogę piwnicy. Kolega się na mnie spojrzał, tak jakoś niewyraźnie, a ja sobie klapnęłam na schodku, przytuliłam się do butelki i zamknęłam oczy. Odpłynęłam w świat snów, gdzie jednorożce uciekały przed Jeremiaszem-zoofilem.
[Jeremiasz? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz