Spojrzałem na dziewczynę zaniepokojony - jej kontury były nieco rozmyte, ale mogłem wyraźnie dostrzec, że jej mina nie wyraża szczerej i nieogarniętej radości. Raczej zrzedła zupełnie.
- Żyjesz..? - usiadłem obok niej i spojrzałem na nią badawczo - Mam nadzieję, że jutro nie zarzygasz mi całej łazienki..
- O czym ty fyślisz, Jeremiafku.. Jeremia.. Jerku..~! - chwile walczyła z tańczącym językiem, ale chyba w końcu pogodziła się, że niektóre słowa nie brzmią tak, jak brzmieć powinny. - Ja tu opofiadam, a ty jus o kacu.
- Picie gwintem, nie licząc się z kacem, jest trochę głupie.. - zaśmiałem się, a Gabrielle wymierzyła mi tęgiego kuksańca w bok. Najwidoczniej jest niebezpieczna nawet wtedy, gdy nie myśli sprawnie. - Wybacz.
- Nic się nie stafło, Jerefiaszu. - chciała mnie chyba klepnąć w ramię, ale nagle się zawiesiła. - Co to za glupie imie jest! - krzyknęła w pewnej chwili - Ja nie rozumiem, nie rozumie! Kto daje sfojemu malutkiemu dzieciachowi na imię "Jefemiasz". Ja nie wie.... - rozłożyła ręce na boki - Wytfumacz mi to.
- Moi rodzice miewali ruszne.. - zamyśliłem się - ..różne pomysły. O. Właśnie. No i tak się złożyło, że chyba mieli fazę na wymyślanie dziwnych imion. - wzruszyłem ramionami - I tak wyszło, no..
- To tak jakbym ja doftała na imię Mafgosia..! - rzekła i zrobiła dziwną minę. W sumie nie mam pojęcia nawet, czy było to specjalne, czy po prostu już nie rozumie, co się dzieje - Co za głupie imię!
- W sumie, to jest dość popularne.. - zacząłem, ale zatkała mi usta dłonią.
- Czekajjjjjjj.... - zaczęła myśleć- Śle..
- Co "śle"? Kto? - spytałem niewyraźnie przez jej palce.
- Co śle? - spytała na mnie zdziwiona, a potem na swoją rękę - Opśliniłeś mi łapke!
- No ty powiedziałaś "czekaj, ślę"... informacje do mózgu? - spytałem, ale zaraz dostałem w łeb.
- Nie "ślę", tylko śśśśśśle. - zapluła się trochę - No... "źle". Źle ty palancie! - znowu dostałem po głowie. Już zabezpieczyłem się na wypadek następnego ataku, ale Gabrielle straciła mną wszelkie zainteresowanie - Nie Mafgosia, tylko Margarita!
- Margarita to taka pizza. - zmarszczyłem czoło - Nie imię.
- No fłaśnie! - krzyknęła zdumiona - A ludzie nazywają tak swoje córeczki..
- Tobie chyba chodzi o Margaret..
- Tak.. - zaczęła kiwać głową - ...Margaryna. Dokładnie to.
- Ma-rga-ret. - chyba zbyt mało wypiłem, żeby być teraz na jej poziomie i śmiać się z tego. Zaraz to nadrobię. - Nie margaryna. - spojrzała na mnie zdumiona.
- Jaka naftalina?! Co ty pierdolisz, gościu..- wypuściła głośno powietrze, a potem dotknęła rękami policzków - Źle mi.... - jęknęła.
- To przejściowe. - wziąłem kieliszek i szybko go opróżniłem. - Zaraz ci minie.
- Ohhho.. - położyła się na podłodze i spojrzała na plakat koni, który wisiał w rogu - eeee, Jefemiaszku..~. - spojrzałem na nią pytająco - Ty jefteś zoofilem?
- Co..? - spytałem zdziwiony - Nie, czemu pytasz?
- Słysałam, że jak facet jest sam, to często sobie wiesza plakaty pięknych kobiet na ścianach i wtedy, no wiesz. - uniosłem brew. Dopiero po chwili ją zrozumiałem. - No... a ty masz plakat klaczy... - spojrzała na mnie - To dość podejrzane.
- Skąd wiesz, że to są klacze? - opróżniłem kolejny kieliszek. Zaczęły mi się szklić oczy. - Może to są jurne ogiery?
- To by byfo jeszcze dziwniejsze.. - przekręciła się na brzuch, a potem wstała na czworaki.
- To plakat z gazety.. - zacząłem tłumaczyć. - Bo widzisz, dostałem kiedyś coś takiego od.. - zaczęła pełznąć w moją stronę, a potem mocno uderzyła mnie w plecy.
- Tłumacz się, tłumacz! - krzyknęła - I tak nic ci to nie da!
<Gabrielle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz