Ruszyliśmy za Oksaną. Laboratorium mieściło się w innym mieście, oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od stolicy. Czekała nas droga pociągiem, a potem mała przechadzka lasem. Byłem strasznie ciekaw czego chce Bruno.
To w sumie nie tak, że go nie lubiłem. Był spokojny, opanowany. Lubił w spokoju sączyć herbatę i przeglądać wyniki swoich badań. Tak, to go rajcowało. O ile zazwyczaj był nudnym i nadętym ważniakiem, to w obliczu ważnego odkrycia nagle stawał się zupełnie inny. I właśnie tej jego drugiej strony się obawiałem. Była okrutna i zdesperowana, święcie przekonana, że nauka jest celem szczytowym i można poświęcić całą ludzkość, jeśli tylko badania się opłacą. Nigdy nie rezygnował.
Poznałem go w sekcie. Był wtedy dezynfektorem powierzchni płaskich. Cały dzień latał ze swoją szmatą i czyścił wszystko, czego goście dotknęli w posiadłości szefa. A że był słaby i niewydarzony, wszyscy znęcali się nad nim ile wlezie. Niby to przypadkiem upuszczali talerze, lali wino na ulubiony dywan, chowali nieczystości gdzie się tylko dało. Bruno nienawidził swojej pracy, z resztą się nie dziwię, tak więc w końcu zaczął rozglądać się za nową, którą sam mu dałem. Okazało się, że miał zdolności, których mi brakowało. To właśnie on skonstruował mikrochip, który był wszczepiony do mojego mózgu.
Właście w tym momencie mnie oświeciło. Przecież pracował dla mafii. A skoro tak.. jak to możliwe, że wysłał Oksanę, by nas przed nią ochraniała? Wcześniej nie pamiętałem go jako członka ekipy, więc nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale teraz...
- Pojedziemy tym. - Oksana wskazała na pociąg, który właśnie z głośnym westchnieniem wjechał na peron.
- Ale to pociąg do Wioski, prawda? - spojrzałem na rozkład, który ktoś napisał kredą na szkolnej tablicy. Niestety, w połowie był już starty - Chyba..
- Owszem. - potwierdziła - Wysiądziemy na przystanku pomiędzy nimi. Miejsce, do którego was prowadzę, nie jest siedzibą naszej organizacji. - zmarszczyłem czoło. - To podziemna komnata, którą odnalazł mój pan. Właście tam chce wam Kogoś przedstawić.
- Kogo? - zainteresował się William.
- Pewnego mężczyznę. - rzekła wymijająco - Nie znacie go. - ruszyła w stronę pociągu.
- Phantom.. - William złapał mnie za rękę - ..coraz mniej mi się to podoba. Nie wiem czy powinniśmy za nią iść.. - zaczął się rozglądać - Wpakujemy się z deszczu pod rynnę.
- Możliwe.. - zastanowiłem się - ..ale nadal wiszę Bruno przysługę. Nie zdarzyło się na razie, by zrobił coś, co widocznie działało na moją niekorzyść.. - faktycznie. W końcu to ja wyciągnąłem go z zawodu sprzątacza. Jednak świadomość, że przecież kiedyś pracował dla ludzi, którzy nas ścigali, była niepokojąca. To pułapka? A może po prostu już dla nich nie pracuje..
- Idziecie..? - Oksana odwróciła się na pięcie i spojrzała na nas - Bo odjedzie.
- Idziemy.. - westchnąłem, a William popatrzył na mnie z dezaprobatą. Nic jednak już nie powiedział i posłusznie usiadł w pociągu.
Droga minęła nam w milczeniu, bo ani Oksana, ani William, nie zamierzali ze sobą konwersować. Moje zaczepki zbywali jakimiś mruknięciami i ogólnie atmosfera była ciężka. Dziewczyna chciała mieć nas z głowy, a chłopak był coraz bardziej podejrzliwy. A ja już w sumie nie wiedziałem co myśleć. Byłem po prostu ciekawy co takiego kryło się w miejscu, do którego jedziemy. A właściwie kto się krył.
- Wysiadka. - Oksana wstała i szybko wyszła z pociągu.
- Nie wysiadajmy.. - mruknął William - ..chce mi się spać. Na dodatek mam dosyć tej dziewki.
- Sama dziewoja jest nieszkodliwa. - zaśmiałem się - Poza tym: nawet jeśli to coś podejrzanego, to uciekniemy bez trudu, nie? W końcu mamy ciebie: najedzonego, super-zdolnego wampira, hm? Nie mylę się, panno Cecylio...? - chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Ty... kiedyś zginiemy przez ciebie. W końcu nie mogę cię bez przerwy bronić, ne..~? - prychnął, wstał i wyszedł, w ślad za przewodnikiem.
- Zgadza się - zaśmiałem się.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz