Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

29 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

- Hmmm...- zastanowiłem się, tamten okres był dla mnie czarnym ekranem.- Z tego co mi się kojarzy to chyba byłem wtedy z Hijo...
Phantom wyprostował się na dźwięk tego imienia i zmarszczył czoło.
- No ale potem byłeś cały czas przy mnie... czyli wychodzi na to że ty go zdradziłeś ze mną?
- Nie... chyba nie...- zamysliłem się.- Wtedy nie byliśmy parą, po prostu on też tam chyba był, albo mi się pomieszało.- złapałem się z głowę.- Mój biedny mózg tak mało jest w stanie pamiętać.
Doszliśmy na stację i czekaliśmy na pociąg który podobno miał nadjechać za kilka minut.
- Ale ojca i szpital pamiętasz, prawda?
- No właśnie znów mi umykają niektóre rzeczy..- westchnąłem.- Po grze je sobie znów przypomnę, a przynajmniej postaram.
Staliśmy przez chwilę w ciszy aż pociąg nadjechał. Weszliśmy do przedziału i usadowiliśmy się wygodnie, czekała nas chyba miła podróż.
- Jestem ciekaw jaki byłeś zanim się bardziej poznaliśmy.- zastanowił się.
- Inny.- odpowiedziałem krótko.- Przy tobie jestem spokojniejszy i grzeczniejszy, kiedyś było inaczej, chociaż czuję że łatwo bym mógł powrócić do tamtego stanu.
- Inaczej czyli?
- Byłem bardziej bezwzględny, okrutny i... beztroski.- skrzywiłem się.- Chyba tak można ładnie określić to że dość często spałem z różnymi osobami. Oczywiście jak byłem wolny od związku.- westchnąłem.- Chyba tylko do tego bym nie potrafił powrócić, kochanie z kimś innym prócz ciebie wydaje mi się takie... obrzydliwe.
Phantom parsknął i pogłaskał mnie po głowie.
- No to się bardzo cieszę mój drogi.
Wyjąłem z jego kabury pistolet i przyjrzałem mu się. Zawód zabójcy to naprawdę super sprawa.
- Nauczę cię obsługiwać się bronią.- uśmiechnąłem się szeroko.

[Phantom?]

29 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

Ubraliśmy się, pomachaliśmy kotom i Krystynie na do widzenia, po czym opuściliśmy ten zapyziały lokal.
- Musimy jeszcze skończyć do Gefy, żeby powiedzieć jej o karabinie, nie? - spytał William - Która jest w sumie godzina?
- Jest 8.51. - westchnąłem - Może po prostu wyślę jej to sms'em. Bo chyba mam jej numer...
- W sumie to dlaczego zawsze nie komunikujecie się przez telefon? - zmarszczył czoło - U twojego ojca telewizory i tablety były na porządku dziennym, więc dlaczego tutaj nigdy ich nie widziałem?
- Mój ojciec nie mieszka w Levri, tak po pierwsze. - przypomniałem mu - A ona została oddzielona od reszty świata jakieś paręnaście lat temu.  Dlatego telefony czy telewizory to tutaj rzadkość, co nie oznacza, że ich nie ma. Po prostu trzeba potrafić je sobie załatwić po przystępnej cenie.
- Ja telefon miałem ze sobą, gdy tu trafiłem. - zauważył i zastanowił się - W sumie zawsze mnie zastanawiało co robiłem przed tym, jak wyłowiłeś mnie z jeziora. Pamiętam tylko, że ktoś mnie gonił i tyle.
- Ja wiem, że skutecznie zabijałeś moich wysłanników.. - zwróciłem mu uwagę - ..ale co robiłeś w wolnych chwilach..? - wzruszyłem ramionami - Nie mam zielonego pojęcia.

<William?>

29 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

No i co ja z nim mam? Może gadać potrafi i dobre plany wymyśla ale walka u niego jest jak gotowanie. Do niczego.
- Ty byś umarł beze mnie.- zaśmiałem się i przypiąłem mu kabure.- Zginąłbyś jak Ańćka w kartoflach.- zacząłem go uzbrajać.
- Co?
- Pewna pani ze szpitala tak mówiła kiedyś.- zachichotałem.- Teraz nauczę cię posługiwać się bronią.
- Może nie teraz tylko w pociągu.- spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu.- Zaraz będziemy spóźnieni.
- To daj jeszcze kotom jeść.
Chłopak przytaknął i wyszedł z sypialni. Ja założyłem na siebie skórzaną kurtkę i ogarnąłem łóżko by nie było tutaj takiego bałaganu. Podczas tej czynności zdałem sobie z czegoś sprawę, jeśli umrę to Phantom da sobie ze wszystkim radę? Nie to że w niego nie wierzę bo to zdolny chłop, ale chodzi mi o początki. Czym on będzie się żywił skoro gotować nie umie? Zupkami chińskimi? Kotami i rybką się zajmie ale czy z Mieczykiem da sobie radę? To wybredny misio. I jak będzie zarabiać na rachunki?
Wyszedłem z sypialni i spojrzałem jak wyrzuca puste opakowanie po kociej karmie.
- Mam nadzieję że nie wrócisz to częstego picia...- mruknąłem na głos nie w myślach.
- Co?- zainteresowany spojrzał na mnie.- Mam wziąć picie?
- Tak.- uśmiechnąłem się lekko.- Weź picie i chodź.- złapałem go za rękę i pociągnąłem do wyjścia.

[Phantom?]

29 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- No, oczywiście... - zaśmiałem się dziwnie - ..chociaż nie, nie umiem. - przyznałem w końcu, bo czystą głupotą byłoby powiadomić o tym dopiero wtedy, gdy będę już musiał strzelać. - Zawsze walczyłem głównie z istotami nadprzyrodzonymi, a wtedy wystarczyło zamienić się ciałami. Więc nigdy nie czułem potrzeby zgłębiania tajników broni palnej...
- Spodziewałem się tego. - westchnął - Szkoda, że nie powiedziałeś mi szybciej. Mógłbyś trochę poćwiczyć przed grą, bo tak to mogę ci wytłumaczyć tylko teoretykę.. wygląda na to, że będziesz musiał głównie polegać na swoich nadludzkich zdolnościach.
- Je też mam nie do końca opanowane.. - przypomniałem zakłopotany - ..bo odkąd jestem Kitsune nie zdarzyło się bym musiał walczyć na poważnie. - William spojrzał na mnie jak na kompletnego idiotę, ale zaraz westchnął i opuścił ramiona.
- Co ja z tobą mam.. - mruknął - ..znowu wychodzi na to, że będę musiał cię chronić.

<William?>

29 marca 2015

Od Kanekiego Cd Agis'a

Siedziałem w kuchni ogarniałem się nieco nagle usłyszałęm kroki do kuchni wszedł Lis.
Popatrzyłem na niego po czym zastanowiłem się chwile ..
-Agis ?
Lis skinął głowa jak na lisa troszkę sporawy ..
Podszedł do nie szturchnął nosem .. popatrzyłem na niego pytająco a potem przed siebie.
Delikatnie pogłaskałem go po głowie po czym wstałem ..
Czułem ból ogromny ból zacisnąłem tylko zęby ..
-Agis idz .. bo za darmo nic nie ma ..
Popatrzył na mnie .. nie byłem w nastroju po nocnej walce ..

<?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Mój biedny karabin... miałem go tak długo i użyłem go może ze cztery razy..
- Ma się swoje sposoby~.- zachichotałem i wypiłem trochę mleka.- Pewnej nocy po prostu go kupiłem i przyniosłem do domku~.
- A gdzieś ty w nocy wyłaził?!- zrobił duże oczy.
- Sam już nie pamiętam... chyba spać nie mogłem to poszedłem na spacer i jakimś cudem udało mi się znaleźć to cudeńko.
- Chyba zacznę cię przywiązywać do łóżka bo jeszcze kupisz czołg i zaparkujesz nim pod blokiem.
- A wiesz gdzie można taki kupić~?
Spiorunował mnie wzrokiem i skończył jeść swoje kanapki. Ja wypiłem szybko to co zostało mi w misecce i podreptałem do pokoju. Musiałem wziąć broń, dla siebie trzy noże i dwa pistolety i mały karabinek a dla Phana zwykły pistolet i latarkę.
- Chcesz kabure kochanie~?- zachichotałem zakładając swoją, była cała skórzana i na klatkę piersiową. Na udo założyłem pasek do którego przyczepiłem noże i w sumie został mi jeden pistolet... wsadziłem go za pasek spodni i byłem już gotów.
- Na co mi jak dajesz mi tylko pistolet?- zajrzał do sypialni.
- No będzie ci wygodniej, orzyczepiasz to sobie do paska i wsadzasz tam broń.- rzuciłem mu kabure a potem pistolet. To drugie trochę bał się złapać. Poszedłem do niego i zachichotałem.
- Dodatkowe magazynki i latarka na wszelki wypadek.- podałem mu.- Poproś Gefe żeby w czasie naszej nieobecności zajęła się tym karabinem i potem go odbierzemy. No i jeszcze jedno... umiesz się z tym obchodzić? W sensie że szybka zmiana magazynku, odbezpiecznie i załadowanie..

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Mamy pociąg o dziewiątej. Jest 8.30, ale na szczęście teraz mamy stację blisko domu, więc zdążymy spokojnie.. - zastanowiłem się nad wcześniej zadanym pytaniem - ..szczerze powiedziawszy nie wiem jaką broń mam wziąć. Masz jakiś normalny pistolet?
- Co rozumiesz przez słowo "normalny"..? - spytał z pełnymi ustami, bo napakował sobie od metra płatków do ust i teraz wyglądał trochę jak chomik.
- W sensie, że taki poręczny.. i.. no normalny. - uniósł brew - W każdym razie nie karabin maszynowy.
- Ah..! - wytrzeszczył oczy i upuścił łyżkę do tej słodkiej brei, którą spożywał. - Petunio najśliczniejsza i zastępy bratków wieczyste: zapomniałem o tym karabinie z naszej szafy!
- Aaaa.. - krew odpłynęła mi z twarzy. - Wiesz... to trochę późno się orientujesz..
- Nie mieścił się do walizki.. - Will zrobił się bledszy niż zwykle - ..więc odłożyłem go na swoje miejsce, mówiąc sobie, że potem znajdę dla niego sposób przemytu. I kurde, zapomniałem na śmierć o tym, że tam leży!
- Masz szczęście, że ludzie boją się nadal tamtego miejsca.. - westchnąłem - ..choć spodziewam się, że prędzej czy później ktoś obrabuje tamte budynki, gdy dowie się, że się wyprowadziliśmy.
- Aaaaj.. - podrapał się po głowie rozdrażniony - ..teraz ta myśl będzie mnie prześladować. Co jak jakieś dzieciaki tam wejdą i zaczną się nim bawić..? Byłaby mała masakra.. poza tym ktoś może go ukraść: a nie tak łatwo było go zdobyć.
- Skoro jesteśmy w temacie.. - spojrzałem na niego z niemałym zainteresowaniem - Skąd w sumie przytaszczyłeś ten karabin?

<William?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

No jak on mógł?! Tak brutalnie?!
- Phan nie umiem pływać!- wyplułem trochę wody po tym jak skierował strumień na moją twarz.
- Nie utopisz się spokojnie.- zaśmiał się.
- Zabije cię!- warknąłem i podniosłem się. Próbowałem wyrwać mu słuchawkę ale to spowodowało tylko że prawie się wywróciłem. No ale koniec końców i tak oboje byliśmy cali mokrzy.
- Co ja z tobą mam..- westchnąłem wziąłem żel. Chłopak dołączył do mnie i znów razem braliśmy prysznic.
Jeśli kiedykolwiek nadarzy się taka okazja to się zemszczę i to brutalnie.

Po porannej chigienie poszliśmy się ubrać i Phantom zrobił swój specjał czyli płatki śniadaniowe dla mnie i kanapki dla siebie.
Tym razem ubrałem się normalnie, jak chłopak bo po co dalej udawać Cecylię? Jako Willuś nadal byłem bardzo uroczy.
Miałem na sobie czarne rurki i czarny T-shirt i aktualnie wcinałem słodkie, czekoladowe płatki.
- Chcesz jakąś broń?- spojrzałem na Phana.- I o której mamy tam być?

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Będziesz miał okazje.. - zaśmiałem się trochę niezręcznie - ..gospodarz imprezy prosi, abyśmy zabrali swój sprzęt i skierowali się już do pociągu. Musimy dojechać na czas.
- Juuuż..? - spytał wynędzniały i zaczął powoli znowu odlatywać - Jest chyba środek nocy..
- Jest ósma rano, Williamie. Czas się ubierać. - westchnąłem i ruszyłem do łazienki - Ale najpierw trzeba trochę się odświeżyć.
- Yhym, tak.. zaraz do ciebie dołączę.. - przytulił się do leżącej na ziemi podłogi i zasnął. Spojrzałem na niego z politowaniem, ale zaraz przyszedł mi do głowy diaboliczny pomysł. Podszedłem do niego i wziąłem go w ramiona, zaniosłem do łazienki i położyłem w prysznicu. Potem odkręciłem wodę i dopasowałem jej temperaturę tak, żeby nie dostał szoku termicznego. Po tym wszystkim odkręciłem słuchawkę na największy strumień wody i skierowałem na uśpionego Willa.
- Aaaa! - krzyknął i zakrył się rękami i nogami  -Powódź, atakują!
- Pobudka, mała syrenko..~! - zaśmiałem się.

<William?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Noc była taka przyjemna... romantyczna i pełna westchnień i jęków.
A jak cudownie spało się po takim seksie... nie ważne że tyłek bolał i się lepiłem od przeróżnych mazi, było mi dobrze.
Phantom z rana zaczął się wiercić i narzekać że coś mu stuka. Nie chciało mi się nawet oczu otwierać więc nie zwracałem na niego uwagi. Trochę mi nie pasiwało że potem mnie opuścił wyjściem z łóżka ale ja nadal chciałem spać. Przykryłem się lepiej kołdrą bo wcześnie zsunęła się trochę odkrywając mi plecy i pośladki.
Znów zapadłem w sen, a raczej drzemkę z której Phantom mnie wybudził rzucając się na łóżko.
- Willuś, wstawaj mamy list.
Zignorowałem go i dalej udawałem że śpię.
- William... Gołąbek przyniósł...
- Śpię.- mruknąłem i wtuliłem policzek bardziej w poduszkę.
- Wstawaj...
- Wal się.- odetchnąłem jego rękę.- Śpieeeeee.- jęknąłem.
- Koniec tego dobrego.- szepnął mi do ucha, pocałował w policzek i był spokój.
Ale tylko przez jakieś dziesięć sekund bo Phantom pociągnął za prześcieradło i sturlałem się na podłogę.
- Zabije cię kurwa!- krzyknąłem ale nawet się nie ruszyłem, nie chciało mi się.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Nicole cd Joe'go

Jechaliśmy przez miasto. Szczerze - nie patrzyłam wokół. Wszystko wydawało mi się zbyt szybkie.
Po chwili dojechaliśmy.
- I jak się podobała przejażdżka? - spytał kierowca, szczerząc się, gdy ja zdjęłam kask.
- Nieźle. - mruknęłam bez zastanowienia.
- Chodź. - powiedział i ruszył po schodach do drzwi i otworzył je przede mną. Kiwnęłam głową na znak podziękowania i weszłam na komisariat.
- Gdzie teraz? - spytałam Joe'go.
- Poczekaj. - powiedział i ruszył do jednego z funkcjonariuszy, który stał przy recepcji. Chwilę rozmawiali. Pewnie o mnie i o zdarzeniu. Oparłam się o ścianę. Czekałam. Zaczęło mi się nudzić. Wreszcie podszedł do mnie.
- Idziemy. - powiedział i wskazał ruchem głowy jeden z korytarzy. Szliśmy przez niego w milczeniu. Joe otworzył jedne drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka.

<Joe?>

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

Powoli w niego wszedłem. Nie żebym nie wierzył w nasz powrót: wówczas branie udziału w grze byłoby czystym bezsensem. Chciałem wygrać i zdobyć tą rzecz, aby nie wpadła w łapy komuś takiemu jak Shooter, czy inni członkowie, których kątem oka widziałem dzisiaj w jaskini. Wiadomo czego oni sobie mogą zażyczyć? Nie. W tym właśnie leżał mój problem. Że nie potrafiłem zostawić świata samemu sobie.
Resztę nocy spędziliśmy razem, tworząc nowe, przyjemne wspomnienia. Oby kiedyś znowu było nam dane to powtórzyć.

Rano obudziło mnie stukanie. W pierwszym momencie nie wiedziałem o co chodzi; chciałem jeszcze wrócić do swojej przytulnej krainy snów, akurat nawet śnił mi się William. Ale po pewnym czasie zrozumiałem, że to ktoś dobija się do okna.
Wstałem i spojrzałem w stronę punktu, z którego padało światło. Za szybą zobaczyłem gołębia, który dzielnie próbował dostać się do środka. Dzióbał, uderzał skrzydłami i drapał nóżkami, a do jednej z nich miał przyczepiony liścik. Wstałem i wpuściłem go do środka, a stworzonko spojrzało na mnie z pretensją, jakby chciało mnie ochrzanić za to, że tak długo musiało czekać.

<William?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

- No niech ci już będzie~.- polizałałem go jeszcze raz po czym uwaliłem się obok niego.- Naprawdę uważasz że to nasz ostatni raz? Na chwilę zdrętwiał po czym spuścił trochę wzrok. Zdążyłem zrozumieć że powiedział to przez przypadek.
- Przeżyjemy Phan.- uśmiechnąłem się i przytuliłem się do niego.- Oboje, rozumiesz to?
- Rozumiem.- szepnął i też mnie przytulił. Jego dłonie powędrowały na moje pośladki i zaraz włożył palce we mnie. Jęknąłem cicho i przymknąłem oczy.
- Damy radę, zawsze dajemy.- uśmiechnąłem się i zacząłem go całował. Wsunąłem mu język do ust i przez jakiś czas słychać było tylko miarowe mlaskanie. Mężczyzna przeniósł się znów tak by być nade mną, nadal mnie rozciągał a ja rozłożyłem nogi by było mu łatwiej.
- Tak... zawsze dajemy radę.- szepnął i spojrzał mi w oczy.
Jak ja się cieszę że wtedy nie odpuściłem, że nadal uparcie go zaczepiałem i dręczyłem by tylko zwrócił na mnie uwagę.
- Wejdź już we mnie.- uśmiechnąłem się i zagryzłem dolną wargę, byłem nieźle podniecony i nie chciałem dłużej czekać.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

Aaaahh... Zabiję go.. Jeszcze przed tym jak zacznie się gra, osobiście go za go uduszę.
- Przestań.. - warknąłem mało przekonująco, a sądząc po mojej minie: pewnie raczej nie wyglądałem, jakbym naprawdę tego chciał.
- Czemu..? - przerwał na moment - To nie jest dla mnie krępujące, jeśli o to ci chodzi.
- Ale dla mnie to jest.. eh.. - oparłem się na łokciu i zacząłem się zastanawiać jakiego słowa chcę użyć - No nie teges.
- Ależ jesteś precyzyjny. - przewrócił oczami - A zawsze się wyrażasz tak dokładnie i elokwentnie, i dbale. To tylko dowodzi, że bardzo ci się podoba, hmm..? - znowu go polizał.
- Wiesz, mordercy też się podoba zabijanie innych, ale z jakiegoś powodu jest to niewłaściwe, nie? - rzekłem sfrustrowany, a chłopak parsknął.
- Uwielbiam twoje porównania..! - zachichotał - Potrafisz zabić cały magiczny klimat w kilka sekund.
- No co.. - zaczerwieniłem się - ..po prostu jest to dla mnie.. - zastanowiłem się - ..nie tyle obrzydliwe, co po prostu jakoś dziwnie niekomfortowe.. - skrzywiłem się patrząc na niego, mając nadzieję, że mnie zrozumiał - ..a skoro to nasz ostatni raz przed pewnym wydarzeniem, to proszę: nie twórzmy niepotrzebnych kłótni i zróbmy to starym, dobrym i sprawdzonym sposobem. - William wywrócił oczami.

<William?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

- Z jakiej racji niby?- parsknął i zaczął całować mnie po policzku a potem schodził na dół po szyi.
- Bo ja jestem słodszy.- zacmokałem i znów sięgnąłem do jego przyrodzenia. Dotknąłem go i zacząłem znów pobudzać.
- Taka menda jak ty ma być słodka?
- Najsłodsza~.- polizałałem go po policzku i złapałem za ramiona. Zaparłem się i przewaliłem go pod siebie. Miałem zamiar zrobić coś co niezbyt mu zawsze pasowało. Nigdy nie wiedziałem dlaczego, przecież to sprawiało naprawdę dużą przyjemność. Może nie chciał mnie widzieć tego jak wtedy wyglądam? Ale to podobno jeszcze bardziej podniecało... do tego z tego co wiem to byłem w tym dobry, przynajmniej Hijo się podobało.
- Phanuś mogę~?- oblizałem usta i zsunąłem się na jego nogi.
Podparł się na łokciach by zobaczyć co kimbinuje.
- Nieee... po co?- skrzywił się trochę.
- Bo chcę ci sprawić przyjemność.- zacmokałem i nie słuchając go więcej nachyliłem się i włożyłem jego członka do ust. Poruszałem głową i okrążałem go językiem. Czasem przestawałem by skupić się jedynie na jego czubku. Wiedziałem że szło mi nieźle bo Phanuś przestał mnie jakoś bardzo odpędzać i nawet czasem pojękiwał.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki'ego

Chwilę po wyjściu Kanekiego zacząłem szukać sobie miejsca do spania.  Nie byłem pewien, czy pozwoliłby mi na spanie w łóżku więc Zmieniłem się w lisa odkładając ubranie w kąt i wczołgałem się pod łóżko. Może i dziwne miejsce do spania, ale było tam przynajmniej bezpiecznie. Zwinąłem się w kłębek i zaraz po tym zasnąłem.

Obudziłem się rano i podniosłem głowę ziewając i  uderzyłem nią o deski łóżka. Od razu jęknąłem i krzywiąc się wyczołgałem się spod niego.
~To bolało...~
Jęknąłem w myślach. Miałem nadzieję, że nie nabawię się guza. Teraz mogłem ziewnąć bez strachu, że o coś uderzę. Oczywiście jeszcze się przeciągnąłem i łapami przetarłem oczy, oraz tylną łapą podrapałem się po boku. Sam nie wiedziałem, czemu, ale nawet jeśli mnie nie swędziało to ta czynność sprawiała mi wielką radość. Gdy już skończyłem ruszyłem na poszukiwania Kanekiego. Zerknąłem do kuchni i tam właśnie go znalazłem. Uśmiechnąłem się po lisiemu i zamachałem ogonami. Podreptałem do niego. Wyglądał na zaskoczonego, ale się tym nie przejąłem i zacząłem nosem trącać jego rękę. Plusem w tej postaci w której byłem wielkości dużego psa było, że byłem zdecydowanie częściej głaskany i drapany. Uwielbiałem pieszczoty i nawet polubiłem tego Ghula pomimo tego, że mi groził.

<Kaneki?>

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Yhym.. - całym moim ciałem wstrząsnął bardzo przyjemny dreszcz i poczułem, jak się rumienię - Mi też.
- Od razu mi się przypomina, jak się poznaliśmy i chciałeś mnie porzucić na pastwę duchów.. - William mocniej ścisnął moje przyrodzenie - A potem za każdym razem gdy się do ciebie dobierałem, ty tylko na mnie fukałeś i prychałeś.
- Ale w gruncie rzeczy: wszystko dobrze poszło, nie? - zaśmiałem się - No, prawie.. jakby się nad tym zastanowić.. - znowu poczułem jakby kamień spadł mi na ramiona - ..bo w sumie gra zaczyna się już jutro...
- Nie dołuj..! - przewaliliśmy się obaj na łóżko i William wspiął się na mnie. - Bo zepsujesz klimat.
- Właśnie, jeśli chodzi o klimat... - rozejrzałem się - ..gdzie cynamonowe świeczki?
- Ojojo.. - zachichotał - ..chyba nie mamy. - zrobiłem smutną minkę - Tylko nie mina szczeniaczka.. - zasłonił sobie oczy. - Ty i tak nie umiesz być słodki.
- Ty..- przytuliłem go i przeturlałem się z nim, tak, że znowu znalazłem się na zasłużonym miejscu na górze - ..powątpiewasz w moją słodkość..?
- Naturalnie.. - zamrugał ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

<Williamie? Niniejszym skazuję cię na szczegółowe opisy xP>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

- Ha. Ha! To są niby mięśnie?
- Żebyś wiedział że są.- pokazałem mu język i zaśmiałem się. O tak, za takimi "kłótniami" też będę strasznie tęsknić. Dobra nie wspominajmy o tym więcej bo zacznę się dołować.
I może z drugiej strony Phan miał trochę racji, byłem dość mocno chudy. W dużym stopniu to skutek działania leków które dawał mi ojciec a z drugiej strony po prostu mało jadłem.
- Dobra, więc zróbmy sobie taki mały pakt.- uśmiechnąłem się gdy mężczyzna zaczął mnie myć.- Po grze ty zaczynasz ćwiczenia, a ja zaczynam więcej jeść. Umowa stoi?
- Spoko, ale nie wiem czy dasz radę mój drogi.- prychnął.
- Ja oczywiście że dam~! Nie wiem jak ty... ale wiesz? Możemy zacząć twoje ćwiczenia od dziś.- stanąłem na palcach by mieć twarz mniej więcej na poziomie jego twarzy.- Podobno seks to jeden z najlepszych treningów.
- Mi się podoba.- uśmiechnął się i pocałował mnie lekko.
Włączyłem wodę i wyszedłem z kabiny. Za mną wyszedł Phan i oboje się wytarliśmy. Będąc jeszcze w łazience zaczęliśmy się całować. Nie przejmowaliśmy się że jesteśmy nadzy i próbujemy dotrzeć do łóżka obijając się o meble.
- Tęskno mi za tym było.- uśmiechnąłem się odrywając lekko usta od jego ust. Dotknąłem jego członka i zacząłem poruszać ręką by go pobudzić.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Hmm.. - mruknąłem i poczułem, że też szklą mi się oczy. Albo to może woda z prysznica mnie ochlapała..? Nie ważne. - Wiesz, cieszę się, że Cię poznałem, Will. - odjął rękę od oczu i spojrzał na mnie - Mimo, że jesteś niewiarygodnie upierdliwą mendą, to i tak się cieszę, że cię poznałem.
- Hej, nie komplementuj mnie tak.. - zaśmiał się i spuścił wzrok - ..ja też się cieszę, że cię poznałem, mimo, że jesteś strasznym i bezdusznym dupkiem.
- Może i strasznym i bezdusznym, ale jakim znowu dupkiem..? - udałem obrażonego i pochyliłem się nad nim z pretensją - Kiedy to niby było, hę?
- Choćby wtedy, jak po naszym pierwszym razie poszedłeś pogadać z Gefą, zamiast ze mną zostać..! - William naburmuszył się - A było więcej takich sytuacji.
- No może faktycznie wtedy przegiąłem.. - zamyśliłem się - ..chyba musimy to nadrobić, ne..~?
- Oj, zdecydowanie.. - przytulił się do mnie - ..przytyłeś.
- Co?! - co jak co, ale to nie było urocze - Ja wcale nie przytyłem i ty o tym wiesz, ty tylko chcesz mi podziałać na nerwy!
- Przytyłeś, przytyłeś..! - chwycił mnie za boki, pomiędzy miednicą a żebrami i zaczął ugniatać - Tłuszczyk czuję, dużo tłuszczyku~! - zachichotał widząc moją minę.
- To nie jest tłuszcz.. - zaczerwieniłem się - Każdy facet ma trochę zapasów, nie? Ty za to jesteś za chudy! - złapałem go za ramiona - Jak cię tak złapię, to czuję twoje kości pod palcami.
- To nie kości, kretynie..! - pacnął mnie namydloną gąbką w nos - To są twarde jak stal mięśnie. - wywalił język.

<William?>

28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Jak fajnie że Phantom się zgodził, już trochę dawno razem nie spędzaliśmy czasu. A seks to już naprawdę dawno... ostatnio kochaliśmy się chyba w moje urodziny.
Włączyłem prysznic w kabinie by zimna woda zleciała i zająłem bokserki.
- Po grze musimy tu chyba zrobić remont.
Specjalnie mówiłem tak jakbyśmy oboje mieli to przeżyć, oczywiście planowałem by tak było ale niektóre rzeczy nie zawsze idą po mojej myśli.
- Też mi się tak wydaje.- uśmiechnął się trochę smutno i miałem wrażenie że mówił do mnie w myślach że to słodkie że próbuje się nie przejmować ale on i tak zna prawdę.
Dotknąłem strumienia wody i stwierdzając że jest już cieplutka wszedłem do kabiny. Zaraz za mną wszedł Phantom. Było tu trochę ciasno ale dzięki temu mogliśmy być bliżej siebie i jakoś specjalnie nie krępowaliśmy sobie ruchów.
- To teraz myju myju~.- uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem gąbkę. Nałożyłem na nią żel i zacząłem delikatnie myć Phantom'a. Pamiętam że jak zaczynaliśmy nasz związek i wspólne kąpiele to szorował mnie tak jakby chciał ze mnie zedrzeć skórę. Albo jak się mną zajmował gdy zaatakował mnie ten wielki pająk. Albo jak wygrał dla mnie Mieczusia i potem uciekaliśmy przed clownem.
Machinalnie myłem jego skórę myśląc o tym co razem przeszliśmy. I co teraz przez jakąś grę mamy to wszystko utracić? Któreś z nas umrze albo nawet oboje...
- Ej Will co jest?- Phantom dotknął mojego podbródka i lekko go uniósł.- Płaczesz?
- Nie...- uśmiechnąłem się lekko i przetarłem oczy.- No może trochę, ale to nic takiego.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Ym..? - odwróciłem się w jego stronę słysząc, że coś do mnie mówi, ale byłem zbyt zajęty rozmyślaniem o grze aby to usłyszeć - Co?
- Weźmiesz ze mną prysznic..? - spytał z uśmiechem. Nie tyle wesołym i rozpromienionym, co pełnym jakiegoś sentymentu. - Jak za dawnych dobrych czasów..?
- Te czasy nie minęły, Williamku. I wcale nie są takie dawne. - też się uśmiechnąłem i zacząłem się rozbierać - Oczywiście, że wezmę.
- Łii.. - rozpromienił się, ale z jakiegoś powodu jego pisk był mniej zawzięty niż zazwyczaj.
Rozebrałem się do końca i wślizgnąłem się za nim do łazienki. Ta była o wiele mniejsza niż nasza, ale i tak wydawała się przytulna. Może i przydałoby się jej jeszcze z sześć gruntownych szorowań, ale.. no nie było tak źle.

<William?>

28 marca 2015

Od Kaneki'go Cd Agis

Popatrzyłem na niego po czym cicho westchnałem .. jego fc nie robił na mnie razenia.
-Wiesz to ja tu ustalam zasady ..
Popatrzył na mnie kantem oka .. po czym odwrócił się twarza do mnie.
-No dobra okey ..
Uśmiechnąłem się tylko pod nosem po czym westchnałem
-Dobranoc ..
-A Ty ?
-Ja mam sporo spraw
Zarzuciłęm czrny płaszcz wychodzac z mieszkania.
Tak to nieodpowiedzialne zostawiać obcego w domu .. a z rezta c to z adom
wzruszyłem ramionami pogrążony w myślach. Ulice były puste wszedłęm na najwyzszy budynek miasta i obserwowałem wszytsko. Nie byłem jedynym Ghoulem w okolicy.
Zamknąłem oczy .. kiedyś tez byłem człowiekiem .. a teraz łącznik ludzi i ghouli ..
Usiadłem gapiąc się w księżyc .. nagle zmieszanie zerwałem sie i zeskoczyłem
to inne ghoule polowały .. weszłem na teren łwoiecki jednego z nich i od razu oberwałem
Zaczęła się walka














Skubaniec szybki i zwinny jednak nie miał szns po chwili upadł na kolna ..
-Co Zabijesz mnie -warknał
-Nie mailem zamiaru ale podsuwasz mi niezły pomysł ..
-Ach tak w twoich snach
























Po chwili zgiął się rzuciłęm nim stracił przytomnosc wiec g zostawiłem
wrodziłem nad rankiem do mieszkania .. ogarnąłem się po czym .. usłyszałęm jak Agis wstaje

<?>





28 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Co za baba,  co za idiotka! Myśli że jest lepsza ode mnie! Oj nie ma tak... nikt nie jest lepszy ode mnie, nikt powiadam! Najlepsi ze mną przygrywali, nawet się do mnie zbliżyć nie mogli bo od razu ginęli a miała mi zaszkodzić jakaś podżędna laska która wygląda jakby wyszła z cyrku?
Spojrzałem na nią wrogo i zaraz uśmiechnąłem się kpiąco, pewnie jako dziewczyna też byłem od niej lepszy.
- Co się szczerzysz?- pokazała mi język.- Niedługo będziesz mi lizał buty.
- Chyba w twoich snach~.- prychnąłem i wziąłem Phantom'a pod rękę.- Chodźmy skarbie bo zaraz jej zrobię krzywdę.
- Też uważam że wszyscy powinni wypocząć, spotkajmy się tu jutro rano.- westchnął George. Chyba miał dość dzisiejszego dnia.
- No to do zobaczenia jutro.- Phan uśmiechnął się lekko i pociągnął mnie bym się ruszył. Zrobiłem tak ale odwróciłem się jeszcze by pokazać dziewczynie środkowy palec.

Jak cudownie było wejść do domku, mimo że to nie była nasza kochana chatka to jednak się cieszyłem. Nie zważając na nic od razu poszedłem do łazienki. Phantom chyba zajął się ścieleniem łóżka w nowiutką pościel (która jakimś cudem znalazła się tutaj z resztą zakupów) i zrobieniem sobie czegoś do jedzenia. Ja zająłem się przywracaniem swojej męskości. Nie widziałem już potrzeby udawania kobiety, chociaż to było naprawdę ciekawe i miłe przeżycie. Doczepki zostały odpielęte, moje włoski znów były krótkie i roztrzepane, makijaż został zmyty i sukienka rzucona do prania. Chciałem wziąć prysznic, ale nagle przyszło mi coś do głowy.
Poszedłem do drzwi i lekko je uchyliłem.
- Phantuś~? Chcesz wziąć ze mną prysznic~?- zawołałem wesoło chociaż w głębi siebie taki nie byłem.
Przecież to mogły być nasze ostatnie wspólne chwile.

[Phantom?]

28 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Może.. - zaśmiałem się i ruszyłem w stronę sekty - ..w końcu to może być nasz ostatni raz..
- Oj, nie dramatyzuj tak. - zachichotał i walnął mnie w bok - Przeżyjemy obaj. Już ja o to zadbam~! - spojrzałem na niego z uśmiechem. To miło, że chociaż on jest optymistą. - Hej, ty tam! - zawołał do Georga - Zadecydowaliśmy, że jednak opowiemy się po waszej stronie.
- To świetnie.. - mężczyzna uśmiechnął się. Zaraz znowu poczułem uścisk w sercu: on też zginie? - Chodźcie, przedstawie was reszcie. - ruszyliśmy za nim i dotarliśmy do koła zrobionego ze skrzynek z bronią i amunicją. Szczerze powiedziawszy nigdzie nie dostrzegałem dowódcy: czyli najprawdopodobniej się nie pojawił i nie pojawi.
- Ohoho~! - nagle przed oczami pojawiła się dziwnie roześmiana twarz różowookiej dziewczyny. Krzyknęliśmy obaj z Williamem i odskoczyliśmy na bezpieczną odległość - O, wystraszyli się mnie.. - rzekła a potem wybuchnęła śmiechem. Jej włosy, chyba we wszystkich ciemnych kolorach tęczy, zafalowały i odsłoniły parę sterczących, lisich uszu - Biedni~!
- Mary, nie strasz ich. - Georg uśmiechnął się - To nowe nabytki.
- Nowiuteńkie... - znowu się zaśmiała i wycelowała we mnie pomalowanym na seledynowo pazurkiem - ..ale ty pachniesz dość znajomo. Czyżbyśmy się kiedyś już spotkali..?
- Niegdyś byłem członkiem tej sekty.. - zastanowiłem się - ..ale szczerze nie pamiętam abym cię kiedyś widział. A jesteś...? - zawiesiłem głos pytająco, a dziewczyna, wyglądająca jak nowoczesna, bożonarodzeniowa choinka, podskoczyła energicznie i z lekkim zdziwieniem.
- Nie znasz mnie, chłopczyku..? - spytała marszcząc czoło - W takim razie się przedstawię: jestem Merry Shooter: największy i najlepszy zabójca, jakiego Levria miała okazję poczuć na własnej skorupie~! - znowu wybuchnęła śmiechem.
- Bruzda! - William nastroszył się - To ja jestem najlepszym zabójcą w całej Levri. Kto ci pozwolił bezczelnie przywłaszczyć sobie mój image, co? - spojrzeli na siebie wrogo.
- A ty to kto niby? - spytała ze śmiechem - Jakoś nigdy nie słyszałam o takim wymoczku jak ty.
- Jestem byłym, największym wrogiem tej sekty, William Black! - zmarszczył czoło, zniesmaczony całą egzystencją tej zabójczyni - Nigdy nie wspomniano mi nawet słowem o jakieś Merry Shooter. Wcale nie jesteś sławna, po prostu masz wybujałe ego i sobie to wymyślasz.
- Tak..? - spytała i wyciągnęła dwa srebrne sztylety, po czym poruszyła uszami wrogo - Choć, nauczę cię szacunku do profesjonalistów, ty zasrany transwestyto! - parsknąłem. Fakt, William nadal miał na sobie sukienkę, ale chyba nie przejął się tym zbytnio.
- No, choć! - krzyknął wyciągając nóż. W sumie to nie mam pojęcia, gdzie on go schował.. - A perfekcyjnie zdefiniuję ci słowo "profesjonalizm" bo najwidoczniej zbłądziłaś!
- Stop. - rzekł Georg poważnie - Nie będzie żadnych bójek.  - spojrzeli na niego wrogo - Jeśli jakąś spowodujecie, to nie zostaniecie dopuszczeni do gry. Równie dobrze możecie się już spakować. - dziewczyna schowała nóż i fuknęła.
- Masz szczęście, dzieciaku. - zakręciła loka na palcu - Ale prędzej czy później i tak ci pokażę, kto tu rządzi.
- Nie mogę się doczekać.. - parsknął William ironicznie.

<William?>

25 marca 2015

Od Joe'go c.d. Nicole

Siedząc przy stoliku i czekając na kawę zacząłem uważnie obserwować moją rozmówczynię. Nicole patrzyła zamyślona w okno. Po chwili podszedł kelner z naszymi zamówieniami.
-Proszę o to państwa kawa, życzę smacznego. - Grzecznie wypowiedział formułkę, którą pewnie powtarza milion razy dziennie.
-Dziękujemy. - Odparliśmy równocześnie z dziewczyną. Zaczęliśmy powoli sączyć gorące napoje. Nagle poczułem strasznie przytłaczającą aurę, jakiegoś potężnego Żołnierza. Zerknąłem przez okno i dostrzegłem faceta z szczęką obwiązaną chustą. To on emanował tą mocą. Przerażający. Musiał mieć naprawdę silną Ofiarę, by móc osiągnąć taki poziom. Z wrażenia aż podskoczyłem. Stolik podskoczył wraz ze mną i kawa, która stała dotychczas spokojnie w naczyniu, wylądowała w postaci ciemnej plamy na klatce piersiowej mojej towarzyszki.
-Co ty wyprawiasz? - Nicole zaczęła szybko wycierać poplamiony materiał serwetką.
-Przepraszam, najmocniej przepraszam! - Spanikowany pochwyciłem kilka serwetek i próbowałem pomóc pozbyć się plamy. Kiedy zetknąłem się z ubraniem Nicole, pod palcami poczułem coś miękkiego.No jasne, przecież to piersi!
-Joe, co ty robisz? - Dziewczyna lekko zaczerwieniona i speszona, spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Mój błąd...  - Szybko porzuciłem dotychczasowe zamiary i wróciłem na swoje miejsce. Było mi strasznie głupio. Dopiłem swoją kawę. Siedzieliśmy chwilę w niezręcznym milczeniu.
- Cóż, może pojedziemy na ten komisariat? - Zaproponowała Nicole.
- Ah, tak jasne. Zapłacę i pójdziemy po motor. - Uśmiechnąłem się szeroko na myśl o moim kochanym ducati. Poprosiłem o rachunek, zapłaciłem i ruszyłem ku wyjściu. Kobieta ruszyła za mną. Jak na prawdziwego gentelmena przystało przytrzymałem jej drzwi i przepuściłem. Wróciliśmy przez park pod mój blok i podeszliśmy do motocykla.
- Ładny nawet ten twój motor. - To stwierdzenie zabrzmiało, prawie jak komplement. Byłem dumny ze swojej maszyny.
- Wskakuj maleńka! - Podałem jej kask i mrugnąłem do niej zachęcająco. Dziewczyna niepewnie wsiadała na motocykl. Założyłem kask, odpaliłem silnik i powoli ruszyłem. Nicole objęła mnie w pasie. Przyspieszyłem. Mknęliśmy przez miasto, aż dotarliśmy pod stary, obskurny budynek komisariatu.
- I jak się podobała przejażdżka? - Wyszczerzyłem się do Nicole, która właśnie zdjęła kask.
[Nicole?]

25 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki'ego

-M-mam powiedzieć coś o sobie?-zapytałem go.
-Tak.-skinął głową.
-Emm...no to...moje imię już znasz...jestem Kitsune, mieszańcem.
-Mieszańcem Kitsune? A więc to dlatego tak dziwnie pachniesz.
Zarumieniłem się lekko gdy ro powiedział. Nie lubiłem poruszać tematu swojego pochodzenia.
-A predyspozycje...myślę, ze mam dużo szczęścia. Udało mi się przeżyć wiele razy, nigdy nie przegrałem w żadną grę hazardową, jestem całkiem zwinny i szybki, umiem udawać dziewczynę...
-Dziewczynę? Poważnie?-parsknął z lekkim uśmiechem
-Tak! To w końcu nic złego!-naburmuszyłem się.
-No już, już, nie nadymaj się i kontynuuj.
Zmrużyłem na niego oczy marszcząc lekko nos. Zdecydowanie brak mu było trochę taktu.
-Nie mam żadnych specjalnych marzeń. chcę po prostu żyć i dobrze się bawić. Móc jeść dużo dobrego jedzenia i dużo się śmiać.
-Dosyć prymitywne zachcianki.-stwierdził.
-Jeśli nie chcesz słuchać to nic nie powiem, ale więcej nie pytaj!-zjeżyłem się.
On westchnął lekko przyglądając się mi. Ja prychnąłem odwracając się obrażony i poruszyłem uszami. Byłem zły na niego. Cóż jakiś zbyt wyniosły to ten foch nie był, ale zawsze jakiś.

<Kaneki?>

25 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Czyli jednak jest jakiś sposób by przeżyć... i być może jest ich więcej... może jednak oboje wyjdziemy z tego cało? Wystarczy że to mnie wyznaczą by mnie zabić (lub sam się zgłoszę) i to przeżyję. Ja potrafię przeżyć wszystko bo takie mendy jak ja mają chyba u Boga jakoś lepiej, albo u Szatana. Tak... chyba od Szatana.
- Będziemy nad tym myśleć później.- uśmiechnąłem się.
- To chyba dobry pomysł.- zaśmiał się Bezimieniny i poklepał mnie po plecach.
- To zróbmy tak Phan~.- podskoczyłem i klasnąłem w dłonie.- Ty idziesz załatwiać to że będziemy z sektą, a ja załatwię sobie inne ubrania i broń. No chyba że możemy wrócić na noc do domu...- spojrzałem na aniołka.
- No tutaj raczej nie ma tyle miejsca żeby odbyła się gra.- zaśmiał się.
- No to nie ważne~.- zachichotałem i cmoknąłem swojego ukochanego w policzek.- To idę z tobą załatwiać i idziemy do domku wypocząć~.- zbliżyłem twarz do jego ucha.- I może się zabawić~..- szepnąłem kusząco.

[Phantom?]

24 marca 2015

Od Nicole cd. Joe'go

- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się delikatnie. - Do której kawiarni? - spytałam po chwili.
- Może do tej za rogiem? - zaproponował.
- Może być - znów się uśmiechnęłam. - A co z nim? - spytałam lekko przestraszonym głosem i ruchem głowy wskazałam przestępcę.
- A zaraz po niego przyjadą. - mruknął obojętnie.
- Ale musisz na nich czekać? - spytałam.
- No raczej go tu nie zostawię, bo ucieknie jeszcze. - mruknął. No tak, to było oczywiste.
- To usiądźmy. - powiedziałam i usiadłam na ławce. Joe usiadł obok mnie.
Po chwili przyjechał radiowóz i zabrał szarpiącego się nożownika.
- To idziemy? - spytał.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się lekko i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Weszliśmy do budynku, zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy przy stoliku.

<Joe?>

24 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- No wiem~! - William uśmiechnął się szerzej - Widzisz, brałbyś z niego przykład, Phatuś~. - szturchnął mnie łokciem - On to potrafi docenić moje piękno w każdej możliwej postaci.
- Tak, tak.. - westchnąłem i uśmiechnąłem się pobłażliwie - ..jestem pewien, że wkrótce i on przestanie. Prędzej czy później zobaczy jaka z ciebie potrafi być menda. - to nasze przekomarzanie z jakiegoś powodu spowodowało lekki ucisk w mojej piersi. W sumie.. to mógł być już ostatni raz.
- Pewnie tak.. - rzekł chłopak z uśmiechem, ale z jakiegoś powodu nie był to uśmiech tak szeroki, jakie mają być w zwyczaju uśmiechy Willa. Raczej przyjazny, ale wyraźnie trapiło go to samo odczucie. W końcu ta gra zapewne będzie naszym końcem. Tak więc.. czy naprawdę warto?
- W każdym razie: kibicuję wam. - rzekł Bezimienny - Jestem dobrej myśli, co do waszego przeżycia.
- Jakim cudem? Zwycięzca może być tylko jeden.. - zaśmiał się gorzko Will - Przecież któryś z nas będzie musiał.. - zawiesił się - No wiecie.
- Teoretycznie. - białowłosy znowu uśmiechnął się tajemniczo - Ale jest w sumie kilka luk w zasadach, które pozwolą obejść wam śmierć. - spojrzeliśmy na niego pytająco - Pierwszym jest przeżycie egzekucji, która przecie jest organizowana przez drużynę przeciwną. Rzadko zdarza się, że jest zorganizowana na tyle dobrze, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Jednak do tego potrzebne wam będą niebywałe umiejętności.. - wzruszył ramionami - Nie liczyłbym na to, że wam się uda.
- No więc jaka jest kolejna możliwość? - ponaglił go William.
- W sumie to jedyna, którą odkryłem.. - przyznał rozbawiony  -Tylko z tej korzystano podczas edycji, w której ja uczestniczyłem. Jednak jest ich pewnie jeszcze kilka. Tylko musicie dobrze poszukać~.

<William?>

23 marca 2015

Od Joe'go c.d. Nicole

Kobieta siedziała na ławce i czekała na mnie. To dopiero dziwna sprawa.
- Jestem Joe Urie i pracuję, jako funkcjonariusz policji. - Wyciągnąłem rękę na przywitanie. Dziewczyna delikatnie uścisnęła moją dłoń. - Nie wyglądasz na policjanta. - Przyjrzała się mi sceptycznie. - Nazywam się Nicole Averne. - Skinęła lekko głową, na znak, że mogę się pytać o co chcę.
- Cóż, otóż przed chwilą aresztowałem pewnego człowieka, który zamordował swoją rodzinę. Około 20 minut temu prawdopodobnie tędy przebiegał. Oto on. - Pokazałem jej zdjęcie przestępcy. - Rozpoznajesz go? Może go widziałaś?
- Niestety nie. A o co chodzi? Przecież chyba go właśnie aresztowałeś, więc w czym problem? - Ściągnęła brwi w zdziwieniu. - Ah, takie tam procedury w przypadku aresztowania. - Machnąłem lekceważąco ręką. - Masz moją wizytówkę, jakby coś się działo, to dzwoń śmiało. - Puściłem do niej oczko i podałem karteczkę z moim numerem. - Dziękuję. Będę dzwonić, jeśli wydarzy się coś niezgodnego z prawem.- Uśmiechnęła się lekko. Ależ ona jest śliczna. Jednak trzeba wracać. - Miło było poznać, lecz mam sporo spraw na głowie. Do zobaczenia mam nadzieję!
- Do widzenia! - Odparła, a ja ruszyłem w kierunku domu. Miałem masę papierkowej roboty, a do tego kilku przestępców na głowie. Ostatnio w okolicy tego właśnie parku grasuje nożownik. Może pod wieczór zaczaję się na niego, bo wątpię by w biały dzień śmiał kogokolwiek zaatakować. Nagle usłyszałem za moimi plecami krzyk. To białowłosa, którą właśnie zaszedł od tyłu... o ironio... ten cholerny nożownik! Facet ma chyba nie po kolei w głowie, skoro atakuje w środku dnia. Fakt, faktem nie ma tu zbytnich tłumów, ale jednak. Szybko dopadłem do tej dwójki i w miarę delikatnie odepchnąłem dziewczynę z zasięgu psychopaty. Dzięki mojej rasie, byłam ponadprzeciętnie szybki, nawet jeśli nie miałem Ofiary. Poza tym byłem dość silny, a gościu był ode mnie z 15 centymetrów niższy. Miałem przewagę. Zrobiłem unik przed atakiem napastnika i podciąłem go, jednocześnie wykręcając mu ręce, błyskawicznie rozbrajając z noża i już w chwilę później był zakuty w kajdanki. Na koniec ogłuszyłem go uderzając go w tył głowy. Nic mu nie będzie. Otrzepałem ręce i zerknąłem na kobietę, która powoli podnosiła się z ziemi. Ups, chyba trochę za mocno ją popchnąłem.
- Nic ci nie jest Nicole? - Spojrzałem na jej twarz. Była lekko oszołomiona tym co się właśnie wydarzyło, ale poza tym chyba nic jej nie dolegało. - Spokojnie panie policjancie, nic mi nie jest. - Uśmiechnęła się do mnie zaczepnie. Podałem jej rękę i pomogłem wstać. - Przepraszam, ale ten facet był na mojej "liście", poza tym chciał ci zrobić krzywdę, więc nie mogłem nic nie zrobić. - Wyszczerzyłem się i wyjąłem telefon. - Poczekaj chwileczkę, zadzwonię po radiowóz. - Odszedłem na bok. - Hej Jack, przyślij kolejny wóz. Mam tego nożownika z parku. Bez odbioru. - Odwróciłem się do Nicole. - Będziesz musiała jechać na komisariat, by cię mogli przesłuchać jako ofiarę tego bandziora. - Wyjąłem papierosy. - Pozwolisz, że zapalę?
- Jasne. Te przesłuchania są konieczne? - Zrobiła smętną minkę.
- Niestety, ale jeśli chcesz chwilę odsapnąć, to może wybierzemy się na kawę? A potem zawiozę cię motocyklem na komisariat, co ty na to? - Uśmiechnąłem się szeroko.
[Nicole?]

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Agis'a

Popatrzyłem na niego po czym westchnałem cicho ..
-Jeśli chcesz tu nocować .. ale stawiam warunek ..
-Jaki ?
-Niedaleko jest kawiarnia moja kawiarnia .. Antekuria, popracujesz tam nieco
-Jutro ?
-Nie Jutro postarasz się namierzyć  gołębie ..
Niechętnie zdjąłem maskę  moje oko było normalne ..












Czułem na sobie jego wzrok .. nie było to przyjemne.
-Głodny jesteś ?
-Nie nie nie .. a ty .. ?
-Ja jadłem już .. a co do nocowania to w zamian z pomoc w kawiarni możesz tu mieszkać.
-Nie będę przeszkadzał ? 
-Nie .. dziań spędzam w kawiarni a nocami włóczę się po dzielnicach .. jestem gościem w swoim dom.
Powiedział byś coś o sobie Kim jesteś ?  Jakie masz predyspozycje ? zainteresowania, marzenia ?

<Agis>

23 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki'ego

-Z-zrozumiałem...-powiedziałem posłusznie.
On skinął głową wpatrując się we mnie. Od razu odwróciłem wzrok i zacząłem nim błądzić dookoła byleby nie patrząc na niego. Nie lubiłem gdy ktoś wpatrywał się we mnie tak intensywnie bo to mnie zawstydzało i peszyło.
-A jak ty się nazywasz?-zapytał mnie nagle aż drgnąłem.
-Agis... Agis Aaron Athanartic....-powiedziałem.
-Będę ci mówił Agis.-powiedział.
Nie oponowałem bo nie miałem po co. Przynajmniej nie chciał nazywać mnie bękartem, odmieńcem, czy bóg wie czymś jeszcze. Jednak miałem jeden kłopot, a mianowicie nie miałem gdzie spędzić nocy. Okoliczne lasy nie były zbyt bezpieczne po grasowały w nich potwory..., a nie chciałem obudzić się, a właściwie już się nie obudzić.
-Eee...Kaneki...?-zwróciłem się do chłopaka.
-Tak?-zapytał unosząc lekko brew.
-M-mogę tu nocować?
Czułem się niezręcznie prosząc o to jego, ale nie bardzo miałem ochotę opuszczać to miejsce tej nocy. Miałem też nadzieję, że ghul się na to zgodzi, a nie wykopie mnie z tąd przez drzwi, albo co gorsza przez okno.

<Kaneki?>

23 marca 2015

Od Gabrielle c.d. Jeremiasza

Umieram. W dodatku nie za wiele pamiętam z tego, co się działo wczoraj. Wiem jedno... Mam nauczkę za wszelkie głupoty, jakie wczoraj po pijanemu wyprawiałam. W głowie mi strasznie pulsuje, ciągle chce mi się pić, a do tego mam wrażenie, że zaraz puszczę pawia. Bleh, nigdy się tak źle nie czułam.
- Hmm... Kocyk, kanapa, herbatka... Jestem za. - Uśmiechnęłam się smętnie do Jeremiasza. Pomógł mi wstać z podłogi i zaprowadził do salonu, gdzie na środku stała niewielka sofa. - Weź koc z tamtej szafki, a ja przyniosę herbaty. - Wskazał niewielki mebelek pod ścianą i wrócił do kuchni. Wzięłam miękki materiał w kolorowe kropy i usadowiłam się wygodnie na kanapie. Opatuliłam kocem, zostawiając odrobinkę miejsca dla Jeremiasza. Nagle przypomniało mi się kim ja jestem. Przecież jestem demonem! Powinnam była się zamienić w nocy w swoją postać... Jednak nic nie pamiętam. Ehh...Chłopak wrócił z kubkami gorącego napoju i wcisnął się w pozostawione dla niego miejsce. Sam nie wyglądał na zbyt szczęśliwego, widać także męczył go kac, jednak chyba zdołał się już do tego uczucia przyzwyczaić. Objął dłońmi naczynie z herbatą i powoli zaczął pić.
- Uh... Jeszcze za gorąca. - Odstawił picie na stolik, który mieścił się tuż przed kanapą.
- Jeremiasz, mam pytanko... - Zaczęłam ostrożnie, uważnie obserwując twarz chłopaka.
- Wal śmiało. - Uśmiechnął się ciepło. - Otóż, czy ja całą noc spałam, jak zabita, czy może się gdzieś przemieszczałam ? - Uniósł brwi w zdziwieniu. - Cóż, wydaje mi się, że raczej tak... Ale nie dam sobie uciąć ręki, bo spałem. - Podrapał się po głowie i sięgnął po gazetę. - Rozumiem... - A co jeśli zmieniłam się w demona  i jakimś cudem wyszłam na zewnątrz? Do czego byłam zdolna, kiedy nie kontrolowałam swojej przemiany? Zaczęłam się lekko martwić.
- O jejku, ale ostatnio dużo zabójstw. - Jeremiasz pokręcił w zadumie głową. - Patrz, nawet dzisiaj w nocy, znaleziono kilka nieżywych osób. Co się dzieje w tym mieście... - Zerknęłam mu przez ramię na artykuł. W oczy rzucił mi się fragment tekstu : Jeden ze świadków zeznał, że widział jak kobieta uzbrojona w włócznię zabija młodego mężczyznę. Jednak ów świadek był pod wpływem alkoholu, a więc jego zeznania mogą odbiegać od rzeczywistego przebiegu sprawy. O nie, nie, nie! To musiało być jakieś pijackie zamroczenie. Przecież, ja nigdy człowieka nie zabiłam. Spokojnie Gabrielle, to tylko jakiś pijaczek, który miał zwidy. - Jak zwykle, twierdzą , że jak człowiek pijany, to od razu może być coś nie halo, a może faktycznie koleś widział kobietę z włócznią? - Jeremiasz oburzony rozprawiał nad niesprawiedliwym osądem wobec tego człowieka. - Ja bym się tam nie zdziwił, bo w tym naszym Mieście to pełno jakichś dziwnych osobników. - Zerknął na mnie. - Gabrielle, czemu jesteś taka blada? Przecież ty nawet włóczni nie masz... Haha! - Zaśmiał się, jednak przyglądał mi się uważnie. - Źle się czuję po prostu... Pójdę na chwilę do łazienki. Gdzie jest? - Chłopak wskazał na drzwi w głębi korytarza. Powoli zwlekłam się z kanapy i z lekkimi zawrotami głowy ruszyłam do łazienki. Spokojnie, to nie ty... Przecież to niemożliwe, żebym w nocy, kiedy byłam pijana w trzy bele, mogłam dokonać takich rzeczy. Stanęłam przed lustrem i ochlapałam twarz wodą. Spojrzałam w swoje odbicie. Miałam worki pod oczami, bladą skórę i wyschnięte usta, a do tego moje włosy sterczały we wszystkie strony. Nigdzie śladów krwi. Uff... To nie ja. Chociaż wyglądam strasznie, ale to pewnie przez ten bimber. Wygładziłam włosy i uwolniłam malutką część mojej demonicznej mocy, by przywrócić kolory na policzkach i by worki pod oczami nie były takie ciemne. No trochę lepiej. Jeszcze raz przemyłam twarz i wróciłam do salonu. Jeremiasz popijał herbatę. Przyłączyłam się do niego i też powoli zaczęłam pić napój. Nagle mnie olśniło. - O cholera! - Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony przy okazji krztusząc się herbatą. Zaczął kaszleć. Poklepałam go po plecach i odebrałam od niego kubek. Po chwili doszedł do siebie i spojrzał na mnie. - Nie strasz tak człowieka... Co się stało?
- Właśnie sobie przypomniałam, że ja dziś zaczynam pracę. - Spojrzałam na niego z paniką w oczach.  - No ii? Przecież  bar w "Latteo"otwierają dopiero po 15... A poza tym, nie wiem, czy się orientujesz, ale dzisiaj jest niedziela, więc nieczynne. - Uśmiechnął się szeroko i kontynuował picie herbaty.
- Uff... Jednak chyba będę musiała wybrać się na zakupy, bo potrzebuję kilka ciuchów. Ale to później. - Usadowiłam się wygodnie obok Jeremiasza i odsapnęłam. - Jeremiasz, nie przeszkadzam ci, prawda? Bo ciągle sprawiam ci jakieś kłopoty... - Chyba odezwały się we mnie jakieś wyrzuty sumienia, którego praktycznie nie posiadam.
[Jeremiasz?]

23 marca 2015

Od Jeremiasza c.d. Viellene

Zatrzymaliśmy się przed biurem. Nie był to jakiś specjalny budynek: w sumie zwykła część kamienicy, tylko szyld był duży i zauważalny. Od razu można było poznać jakie dofinansowanie ma ten oddział od burmistrza. Mimo naturalnej nienawiści mieszkańców do istot nadprzyrodzonych, większość funduszy nie było przeznaczane na ich tępienie, ale na rozrywkę dla klasy wyższej.
Weszliśmy do środka i powitało nas podrzędne biuro: rząd stolików, komputerów i ludzi. W najdalszym rogu, za czarnym biurem, drzemała sobie ,na stosie papierów, niebiesko włosa kobieta. Przywitaliśmy się grzecznie z resztą pracowników i ruszyliśmy w stronę Genowefy, jednak jeden z pracowników powstrzymał nas od tego.
- Nie radzę.. - rzekł chwytając mnie za rękaw - ..pani przełożona miała ciężką nockę..  - kobieta potwierdziła to głośniejszym chrapnięciem - Będzie zła jak ją obudzicie.
- Trudno! - rzekła Viellene - Jest na służbie, tak? Więc ją obudźcie, mamy sprawę większej wagi niż sen jakieś śmiertelnicy.. - rzekła władczo i z wyższością.
Niestety wiedziałem, że jej przemowa nie przekona pracowników. Wręcz przeciwnie: każdy darzył tu Gefę szacunkiem i podziwem, więc bezczelność dziewczynki tylko zwróciła ku nam nieusatysfakcjonowane spojrzenia jej współpracowników. Postanowiłem więc przejąć pałeczkę.
- Wybaczcie za to dziecko.. - zaśmiałem się zakłopotany - Jest bardzo zdesperowana i stąd jej zdenerwowanie.. pani przełożona jest nam obecnie bardzo potrzebna.
- Przyjdźcie później. - rzekł funkcjonariusz - Obudzenie jej byłoby nierozsądne. Nie dość, że wam nie pomoże, to jeszcze opieprzy i wyrzuci. I tyle będzie.
- Nie mam zamiaru czekać! - wrzasnęła Viellene. Chyba jej klątwa dawała się jej we znaki -  Jakiem dziedziczka szlachetnego rodu Tokage.. - serce mi stanęło - ..żądam dyspozycji waszych usług do mojej woli!
Zbladłem. O ile ja nie słyszałem wcześniej o, podobno, najsłynniejszym smoczym rodzie wszech czasów, to policja ds istot ponad naturalnych na pewno coś o nich wie. To tak jakby członek terrorystycznej mafii przyszedł na policję i zażądał ich tajnych akt, w dodatku powołując się na nazwisko ich szefa. Nie miałem pojęcia czy Viellene wiedziała co robi, w każdym razie nie wróżyło to dobrze.

<Viellene?>

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Do Jenny

Otworzyłem oczy patrzyłem długi czas w sufit, po chwili przez moja głowę przebiegło kilka myśli.
~Iść na polowanie ?
~Na parwdę chcesz zabijać tych ludzi, twoja matka .. nie Kaneki nie
~Co się dzieje z innymi ghoulami ?
~Aby żyć muszę zabić "gołębie" ale co dalej .. ?
Zamknąłem oczy to taj jakby kłóciły się moja ludzka strona i strona ghoula ..
Wstałem z łóżka ubrałem się po czym założyłem przepaskę na oko i maskę














Ruszyłem na ulicę założyłem kaptur na głowę schowałem ręce w kieszenie.
Miałem ludzi .. słyszałem ich rozmowy o nas .. o zbrojeniu się.
Nagle wyczułem inny zapach .. ruszyłem w kierunku skąd dochodził w parku na ławce siedziała
dziewczyna czytała książkę .. nie była człowiekiem ... Uniosła wzrok patrząc na mnie ..
Zbliżyłem się do niej i ustałem niemal na przeciwko ..
-Co czytasz ?

<Jenny>

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Agis

Spojrzałem na niego po czym powiedziałem
-Jeśli już to mów mi Kaneki ..
-Jesteś inny .. niż ghoule
-Nie jestem ghoulem ... w całości
-Jak to możliwe ?
-A tego Ci nie zdradzę,jednak nie myśl sobie,że będąc człowiekiem  jestem litościwy ...
-Jednooki Ghoul ?
-Owszem .. pstryknąłem po kolei palcami ...
-Co zamierzasz ?
-Zaczniesz poszukiwania w dzień ja muszę iść do pracy .. a tylko piśnij o mnie to zginiesz ..

(?)

23 marca 2015

Od Nicole cd. Joe'go

Mężczyzna mnie zaciekawił, nie powiem. Jednak tuż obok mnie była ławka, więc chcąc nie chcąc usiadłam. Chwilę za nim popatrzyłam, po czym spojrzałam w niebo. Przez alejkę przechodziło mnóstwo ludzi, ale to mnie nie interesowało. Zamknęłam oczy i słuchałam szumu wiatru.
Nagle usłyszałam miauknięcie. Popatrzyłam w stronę, z której dobiegał dźwięk. Pod jedną z ławet siedział kot. Co więcej - był to jeden z moich kotów. Gdy spojrzałam na niego, ten od razu zaczął do mnie biec. Po chwili już siedział obok mnie na ławce.
- Idź stąd. Wracaj domu pilnować. - powiedziałam do kota stanowczo, a ten popatrzył na mnie i uciekł. W tym momencie przyszedł Joe.
- O, zaczekałaś. - powiedział lekko tym faktem zdziwiony.
- No chyba bym nie poszła, nie? - mruknęłam i wstałam. - O czym chciałeś porozmawiać? - spytałam, zmieniając temat.

<Joe? Sorry, że krótkie xd>

23 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki

Złapałem zawiniątko które mi rzucił w locie i powąchałem je. Zapach był bardzo ładny co mnie ucieszyło. Lubiłem ładne zapachy.
-Idź już się wykąp, co?-mruknął ghul.
Szybko pokiwałem głową i rozglądając się ruszyłem w stronę drzwi które wskazywał chłopak. Po chwili byłem już w łazience i zamknąłem za sobą drzwi. Z ulgą zacząłem ściągać z siebie zakrwawione ubranie, oczywiście uprzednio zabierając ze skrytek w nim różnych rzeczy. Monety, medaliki, sznureczki, jakieś drobne łakocie. Ułożyłem je w jedną kupkę na umywalce i szybko się umyłem. Oczywiście moje mycie było szybkie i dokładne dlatego, że robiłem tak dość często. Kochałem czuć się świeżo. Już suchy ubrałem rzeczy od ghula. Były troszkę przy duże więc podwinąłem rękawy i nogawki i ukryłem w kieszeniach spodni swoje skarby. Gdy wyszedłem, chłopak już na mnie czekał i od razu na mnie spojrzał. Poruszyłem delikatnie uszami przyglądając się mu czujnie. Ta istota zaczęła mnie fascynować, ale też jednocześnie mnie przerażała. Mimo to moja ciekawość, o zgrozo, była silniejsza niż rozsądek którego chyba nawet nie posiadałem.
-Jak się nazywasz?-zapytałem go przechylając głowę na bok.

<Kaneki?>

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Agis

Popatrzyłem na niego,kiedyś też tak wyglądałem. Co chwila bałem się płakałem i błagałem o litość. Nie zabijałem byłem spokojny nieśmiały miły.Taki kujonek bezbronny jednak teraz to już stare dzieje. Ponownie pstryknąłem palcami po czym odpowiedziałem spokojnie
-Twój strach aż boli ..nie uciekniesz mi
Twój zapach już przesiąknął mój nos znalazł bym cię nawet na końcu świata
Szczęka mu drżała a ja jeszcze chwile wróciłem do czasu kiedy byłem tylko człowiekiem. Teraz byłem łącznikiem między tymi dwoma światami ..
Nagle Agis zbladł i zemdlał  popatrzyłem na niego po czym wziąłem na ręce i zaniosłem do mieszkania .. położyłem na łóżko. Po chwili znowu oko było szare .. położyłem szklankę wody na szafkę. Wyjąłem stare spodnie i koszulkę. Po chwili chłopak się ocknął. Postanowiłem że zostanę w masce.
-Gdzie ja jestem?
-Moje mieszkanie
Rzuciłem mu ciuchy po czym mruknąłem niezbyt zadowolony
-Idź się wykąp i wywal te zakrwawione szmaty ..

(Agis)

23 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki

Od razu pokiwałem głową. Jemu z pewnością nie powinienem wchodzić na głowę. Ani dosłownie ani w przenośni.
-Dobry chłopiec...-powiedział z uśmiechem, ale bynajmniej nie był on miły.
Mój strach sięgną już swojej granicy. Czułem się bardzo zagrożony. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nogi miałem jak z waty, nie mogłem już ustać i osunąłem się na kolana wprost w kałużę krwi. Białe spodnie szybko nasiąkły krwią przybierając kolor szkarłatu. Po moich policzkach popłynęły łzy strachu i upokorzenia. Spojrzałem na Ghula.
-M-muszę tylko znaleźć ty-tych Go-gołębi? Prawda?-zapytałem drżącym głosem.
-Tak, a gdy tylko dobrze się spiszesz pozwolę ci żyć.
-S-skąd wiesz, że nie spróbuje uciec by tego nie robić?-zapytałem go.
Miałem nadzieję, że nie przekroczyłem cienkiej granicy która decydowała o tym, czy przeżyję, czy umrę.

<Kaneki?>

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Agis

Popatrzyłem moim czerwonym przekrwionym okiem w jego oko.
Czułem strach pot i ten drżący głos. Byłem najedzony jednak jeśli puści parę to mnie zabiją. Tak to ja ryzykować nie mogę .. jednak w sumie oni przyjdą do mnie,a to ułatwi zabijanie i ochronę innych ukrywających się Ghouli.
-Nie myśl że to litość zostaniesz przynętą
-Przynętą-głos mu się załamał
-zlokalizujesz "Gołebie"
-Kim są ?
-Ludzie poznasz ich elegancko ubrani z wielkimi walizkami blaszanymi ..
-Jeśli dowiesz się gdzie mają kryjówkę i będziesz skuteczny to cię oszczędzę
Popatrzyłem na niego pogardliwie .. jeśli nie to wiesz co się stanie pstryknąłem palcami po kolei

(Agis)

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Seisi'ego

Szliśmy starałem zachowywać się jak najbardziej naturalnie jak człowiek.
Po głowie chodziły mi myśli "smaczny,zdrowy,świeży,no musi być pyszny" Za długo byłem na głodzie.
Powoli zaczynała się walka z samym sobą,na szczęście dotarliśmy do jego mieszkania. Wyjął klucze i przekręcił zamek powiedziałem tylko spokojnie
-Do zobaczenia
Chłopak wszedł do mieszkania a ja poszedłem dalej.
Odetchnąłem po czym poczułem jeszcze większy głód założyłem maskę i ruszyłem na polowanie ....
Moim celem stał się "Gołąb"
Człowiek polujący na Ghoule ..szczęście mi dopisało szedł w stronę lasu cierpliwie szedłem za nim potem tylko zaatakowałem z zaskoczenia i posiliłem się po czym oparłem o drzewo ..ciało człowieka było rozszarpane jakby sfora wilków go.zaatakowała. Zaspokoiłem głód zamknąłem oczy oparty o drzewo


23 marca 2015

Od Agis'a c.d Kaneki'ego

Przełknąłem ślinę. Nie miałem ochoty skończyć jako deser...Lubię desery, ale nigdy nie chciałem stać się jednym z nich.
-W-weź mnie nie zjadaj!-powiedziałem wycofując się.
-Niestety, ale skoro wiesz kim jestem musisz zginąć.-powiedział mrużąc oczy.
Zbliżał się do mnie, a ja się cofałem. Pod stopami chlupała mi krew brudząc sandały i skarpetki. Czułem przerażenie i nie miałem nawet czasu czuć obrzydzenia.
-Ni-nikomu nie powiem kim jesteś! Przysięgam! J-ja nawet nie wiem kim jesteś! Ba! Nie widziałem cię tu!-chciałem wkupić się w jego łaski.
Zaśmiał się gorzko patrząc wprost na mnie. Przypominał przyczajonego wielkiego kota gotowego w każdej chwili dopaść swoją ofiarę.
-Proszę! Błagam! Zrobię co tylko zechcesz! Wszystko!-czułem, że zaraz się rozpłaczę.

<Kaneki?>

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Agis

To nie był ten ze spokojnych wieczorów,założyłem czarny płaszcz i maskę.
Ruszyłem w stronę miasta chodziłem po dachach wieżowców wyczekując na ofiarę.Zobaczyłem faceta z wielką walizką "Gołąb" jego cel to zabicie ghouli,ludzie nas nie akceptują skoro są naszym pokarmem jednak nie każdy jest drapieżcą. Facet zmierzał w stronę lasu idealnie ruszyłem za nim ..
Musiałem być cierpliwy w końcu znalazł się w lesie.
Zaatakowałem.z zaskoczenia po czym zabiłem "kiepski z niego agent"
Rozsunąłem maskę po czym wtopiłem się w jego ciało rozszarpując niczym dzikie zwierzę. Poczułem siłę .. tak to było to czego mi trzeba. Po chwili odsunąłem się i popatrzyłem na ofiarę.
Oparłem się o drzewo oblizałem i zasunąłem maskę.
Zamknąłem oczy nagle ktoś na mnie wpadł i krzyknął spojrzałem na niego jednym okiem .. gwałtownie się odwrócił w moją stronę.
-Coś ty za jeden -spytał drżącym głosem dysząc ..
-Nie muszę Ci odpowiadać
-Ty go zabiłeś ?
-Może tak a może nie
-Ty ty jesteś Ghoulem
-Skoro wiesz to zostaniesz moją kolejną ofiarą ..-mruknąłem

(Agis)

23 marca 2015

Od Seisi'ego c.d Kaneki'ego

Nie wiem dlaczego do niego zagadałem, ani nawet dlaczego obok niego teraz idę... Zawsze byłem nieśmiały i w sumie teraz też czuję się nieswojo jednak ten chłopak czymś mnie intrygował. Jego aura wręcz łapała za gardło i dusiła wszelkimi możliwymi spodobami, mogł być wyjątkowy albo bardzo niebezpieczny.
Odgarnąłem włosy i schowałem ręce do kieszeni, jak coś to ptrafię się bronić. Mam pistolet, mam nóż i jestem naprawdę zręczny.
- Ja...- zastanowiłem się chwilę.- Też mieszkam niedaleko centrum.
Nie wiem czy to był dobry krok to mówić ale chyba nic nie powinno się stać.
- No to możemy przejść się razem.- uśmiechnął się szeroko.
- Tak...- schowałem usta za wysoki kołnierz płaszcza. Dlaczego ja muszę być taki nieśmiały? Nie dość że wyglądam to jeszcze zachowuje się jak baba.- Ta kawiarenka w której pracujesz jest bardzo przyjemna.
- Owszem, smakowała ci czekolada?
- Tak.- zaśmiałem się cicho.- Ja lubię wszystko co czekoladowe.
- To musisz mieć dobrą przemianę materii bo nie wyglądasz na grubaska.
- Ćwiczę... Bieganie.- uśmiechnąłem się i przystanąłem, móże i można moją pracę nazwać bieganiem, biganiem za duszami na które przyszedł czas.- To tutaj, dzięki za spacerek.- wyjąłem klucze do klatki. Zadrżałem jak zawiał wiatr i nabrałem ochoty bycia w domu.- Miłego wieczoru Kaneki.

[Kaneki?]

23 marca 2015

Od Kaneki'ego Cd Seisi'egok

Tego dnia w kawiarni nie było tłoczno,to miejsce było za równo moim domem jak i miejscem pracy. Od rana zapowiadał się spokojny dzień.
Kilku stałych klientów od rana.
-Co podać?
-To co zawsze
-Latte z Karmelem ?-spytałem upewniając się
Grupka skinęła głową a ja poszedłem za ladę baru
-Cztery razy Latte z Karmelem ..
Podałem kawę po czym do moich uszu dotarły słowa
~Słyszeliście te Ghoule coraz więcej ich
~Po co to coś żyje ? Trzeba wytępić co do jednego
Zacisnąłem pięści tylko  i poszedłem za ladę nerwowo wycierając naczynia. Do południa była pustka
Nagle do kawiarni weszła długowłosa postać,z wyglądu istna dziewczyna jednak po zapachu coś mi nie pasowało mimo to podszedłem .. tak po głosie poznałem to chłopak. Zamówił czekoladę znowu zniknąłem za ladą po czym wróciłem z czekoladą. Powoli odczuwałem głód nie jadłem już od dwóch tygodni .. przymknąłem oczy.
Po chwili wybiła godzina osiemnasta
-Zamykamy
Chłopak dopił czekoladę po czym wyszliśmy z kawiarni zamknąłem ją
Okazało się że idzie w te samą stronę.
-Jak masz na imię?
-Ja ?
-No tak do ciebie mówię
-Kaneki .. a ty ?
-Seisi .. dokąd idziesz ?
-Do dzielnicy niedaleko centrum a ty ?

(?)



22 marca 2015

Od Seisi'ego

Mimo że była późna wiosna to było mi jakoś tak zimno... Niby mój płaszcz nie przepuszczał zimna a jednak trzęsłem się z zimna. To było naprawdę dziwne, przecież zwykle jak się najem to jest mi cieplutko, a teraz wracając z baru czułem na skórze mroźne igiełki.
Mimo tego postanowiłem przejść się do parku, tam zwykle jest więcej słońca więc może się ocieplę.
Zabawne było to jak dzieci wesoło biegały na wszystkie strony i krzyczały głośno z radości. Szkoda tylko że owiele gorsze były spojrzenia tych wszystkich mężczyzn, myśleli że jestem dziewczyną, patrzyli się na mnie lubieżnie niczym głodne psy. Czy oni nie mają żon? Lampią się na mnie jak cholera, to takie poniżające i żałosne, aż mam ochotę wyjąć swój pistolet z kabury i odebrać im wszystkim dusze.
Nie chciało mi się dłużej zostawać w tym parku, o nie. Czym prędzej wyszedłem z niego na drogę i podąrzyłem w stronę domu.
Jak wrócę to sobie porządnie odpocznę, obejrzę jakiś film i pójdę spać bo jutro pewnie będzie mnie czekać zlecenie od Śmierci. Ona była naprawdę uroczą istotą i przyjemnie było dla niej pracować, szkoda tylko że nie wierzyła we mnie zbytnio. Sądziła że nie dam sobie rady z wieloma rzeczami, a ja ze wszystkim potrafię sobie poradzić. Jak się za coś biorę to się nie poddaję i wykonuję to do końca chodźby nie wiem co.
Minąłem przyjemną kawiarenkę i zatrzymałem się, a gdyby tak napić się jeszcze gorącej czekolady? To naprawdę kusząca propozycja.
Cofnąłem się i wszedłem do lokalu, usiadłem przy stoliku przy oknie i odgarnąłem niesforne kosmyki moich włosów za ucho, które zaraz wróciły na miejsce.
- Co podać?- uśmiechnął się do mnie kelner. Miał białe włosy i dosyć duszącą aurę.
- Gorącą czekoladę.- odpowiedziałem nieśmiało.

[Kaneki?]

22 marca 2015

Od Jeremiasza c.d. Gabrielle

Nie dość, że wpierała mi, że jestem zoofilem, to jeszcze zapaskudziła mi połowę piwnicy i na dodatek zasnęła po tym wszystkim. Spała tak słodko, że nie miałem sumienia jej obudzić i opieprzyć za to wszystko. Takie chyba właśnie są kobiety..
Nie miałem innego wyjścia jak zanieść ją na górę i położyć w łóżku. Było coś po osiemnastej, ale pewnie nie obudzi się do rana. A wtedy odpokutuje za wszystkie dzisiejsze szkody psychiczne, które usiłowała mi przypisać. Zoolofil. Phi. Też mi coś.
Po wyczyszczeniu podłogi i wypicia resztki bimbru, skierowałem się do sypialni. Oczywiście Gabrielle rozłożyła się na całym łóżku i chrapała z zadowoleniem, więc musiałem wziąć koc i zadowolić się podłogą. Ułożyłem się więc na panelach, powiedziałem "dobranoc" w pustkę i zasnąłem.
Rano się zaczęło.
- Jeremiaszuuuuuuuuuu... - obudziło mnie skomlenie Gabrielle. Zdziwiłem się trochę gdy zobaczyłem, że usiadła mi na plecach i próbuje mnie obudzić szarpiąc mnie za koszulę. - Gdzie trzymasz wooodę..? - gdy zobaczyła, że już nie śpię, zeszła ze mnie i spojrzała na mnie wzorkiem zbitego psa - Nigdy nie było mi tak źle, tak niedobrze i tak bardzo nie chciało mi się pić jednocześnie.. - jęknęła i zaczęła macać się po głowie - ..nie masz jakiś leków..?
- Kaca najlepiej się przechodzi bez leków.. - zauważyłem, choć mnie też ból głowy dawał się we znaki - ..to reakcja organizmu na zatrucie alkoholem, nie powinnaś jeszcze dobijać go chemią.. - wstałem i oboje ruszyliśmy do kuchni, gdzie dałem Gabrielle do dyspozycji całą litrową butelkę. Gdy odwróciłem się od szafki, z której wziąłem kubki na ciepłą herbatkę, właśnie stawiała puściutką na blacie. - Widzę, że spragniona.. - uśmiechnęła się niemrawo i usiadła przy stole masując skronie - Chcesz zieloną, czarną, czerwoną czy owocową..?
- Czarną.. -mruknęła zrezygnowana i przewróciła oczami - Ludzie, jak ja się źle czuję...
- To normalne.. - włączyłem czajnik i grzałka zaczęła hałasować, więc dziewczyna od razu skrzywiła się i zatkała sobie uszy. - Proszę.. - zalałem fusy wrzątkiem i postawiłem kubek przed nosem dziewczyny, ale ta obdarzyła go tylko niemrawym spojrzeniem.  - Pij, pij. Będzie ci lepiej.. - spojrzała na mnie z powątpiewaniem, a potem zaczęła dmuchać w herbatę.
Podszedłem do okna i zacząłem odsłaniać roletę, ale w tej samej chwili usłyszałem krzyk i poczułem, że ktoś łapie mnie za spodnie.
- Boli.......! - jęknęła - Nie odsłaniaj tego szatańskiego okna! - spojrzałem na nią dziwnie - Światło mnie boli.. - westchnąłem i spojrzałem na nią z lekkim politowaniem. Zaczęło mnie zastanawiać czy ona kiedykolwiek przechodziła kaca, a jeśli tak to jaki czas temu. W każdym razie nie wyglądała na przyzwyczajoną.
- Choć Gabrielle.. - uklęknąłem przy niej - ..weźmiemy herbatę, kocyk i gazetę, zaszyjemy się na kanapie i będziemy zdychać razem przez cały ranek. Może być..? - uśmiechnąłem się.

<Gabrielle?>

22 marca 2015

Od Williama c.d Phantom'a

Jestem ciekaw czy też będę miał w przyszłości taki problem... W końcu też jestem długowieczny i pewnie przeżyję wielu ludzi. Aż ciarki mi po plecach przechodzą na myśl że świat mi się może znudzić. Nie... To chyba w moim przypadku niemożliwe.
- Rozumiem...- westchnąłem.
- Wiem, jesteście mądrymi istotami i pewnie wiele znieśliście.
Nie mam bladego pojęcia dlaego ale trochę ufałem temu mężczyźnie, miałem wrażenie że jest dokładnie tak jak mówi, że jest samotny i znudzony.
- To jak Will?- Phanrom spojrzał na mnie.
Kompletnie nie podobała mi się wizja tego że może umrzeć, wolałbym żebym to był ja, pezynajmniej będzie o jedną mendę mniej na świecie. A Phantom będzie żył dalej, może zrobi coś dla świata? Jestem pewien że pióro mu się przyda, może ożywi dzięki niemu Krystynę, albo sprawi że jego rybka będzie mogła gadać, albo zdobędzie wielką fortunę i potem wspomoże swoją rodzinę? Nie zbadany jest jego umysł i pragnienia.W sumiento sam nienwiem co bym chciał... Może żeby moja mama żyła, albo żeby krew Phantom'a była smaczna, a może żeby być znanym na całym świecie? Każdy kto by obok mnie przechodził wiedział kim jestem i dzięki temu by mnie szanował. Byłbym trochę jak papież tylko głosiłbym własną religię. Chorą religię.
- Ja w to wchodzę.- usmiechnąłem się.- Coś mi podpowiada żeby ci pomóc.
- Czyżby sumienie?- Bezimienny się zaśmiał.
- Raczej chcęć przygody~.- zachichotałem.- A ty jak Phan?
- Skoro ty to ja też, nie?- podrapał się po głowie.- Trzeba wybrać drużynę.
- Trzeba to się przespać...- ziewnąłem i przeciągnąłem się.- Ja chcę do sekty, przynajmniej potem dadzą nam spokój.
- No też myślę że to będzie odpowiednie.- przytaknął.
- Ale już mówię od razu, nie ruszam się z miejsca jeśli się nie przebiorę i nie dostanę broni. Inaczej dużo nie zdziałam.- przetarłem oczy.- I tak w sumie to wymyśliłem jeden rodzaj egzekucji.
- Jaki?- Phantom się podniósł.
- Zostawić go ze mną w jednym pomieszczeniu gdy będę głodny.- zachichotałem i wystawiłem kły.
- O jakie piękne ząbki!- zachwycił się Bezimienny.

[Phantom?]

22 marca 2015

Od Joe'go c.d. Nicole

- No co się na mnie patrzysz Fred? - Spojrzałem na swojego kochanego żółwia, który leniwie wygrzewał się w świetle jarzeniówki. - Dobra, dostaniesz tej zieleniny. - Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej sałatę, którą porwałem na kawałki i wrzuciłem do czerwonej miseczki mojego podopiecznego. - Masz stary. Na zdrowie! - Uśmiechnąłem się na widok, jak zwierzę powoli ruszyło w kierunku jedzenia. Ruszyłem do łazienki, by wziąć prysznic. Gdy wróciłem do salonu, dostrzegłem nieodebrane połączenie na wyświetlaczu mojej komórki. Z ręcznikiem na ramionach, zadzwoniłem na komisariat.
-Hej, o co chodzi?
- Siemka, mamy podejrzanego, znajduje się niedaleko parku. To twoja sprawa, więc myślę, że chciałbyś go przymknąć, a masz dość blisko, więc ... - Mój kolega z pracy jest chyba głupi. Ten gościu zamordował całą swoją rodzinę, a ten mi pieprzy o jakichś głupotach.
- Słuchaj Jack, siedź dalej na tym swoim tłustym tyłku, a ja lecę go dopaść. Wyślij mi jakieś wsparcie niech czekają za rogiem. - Zakończyłem połączenie, ubrałem się szybko w co popadło, założyłem kaburę z bronią na grzbiet, przykryłem marynarką  i wyleciałem z mieszkania. Szedłem bardzo szybko, prawie, że biegłem. Mogłem wsiąść na motor, jednak ten park jest zbyt blisko. Trochę ruchu nie zaszkodzi. Przyspieszyłem jeszcze bardziej. Nagle odbiłem się od czegoś, a raczej kogoś. Spojrzałem na piękną, białowłosą kobietę. Cholera, taka piękność, a mi się spieszy. Cóż, może później.
-Przepraszam. - Odparłem szybko i ruszyłem dalej przed siebie. Jednak po chwili odwróciłem się na pięcie. - Jestem Joe. Zaczekaj na mnie chwileczkę, dobrze? Załatwię pewną sprawę i chciałbym z tobą porozmawiać... - Spojrzałem się na dziewczynę jeszcze raz. Dostrzegłem czerwone oczy i delikatny zarys przeźroczystych skrzydeł. Uhu, była Morthewią.  Kurde, zaraz mi tamten gnój zwieje. 
- Jestem Nicole. Na razie nigdzie się nie wybieram. Poczekam tutaj na ciebie.- Odparła spokojnie. Super, może widziała coś podejrzanego, albo rozpozna tego skurczybyka, którego zaraz skuję, a jak mnie wkurzy to wpakuje mu kulkę we flaki. Wybiegłem z parku i skręciłem w prawo. Zauważyłem tego padalca. Mam cię!
- Stój, bo będę strzelać! - Wyjąłem swojego gnata i położyłem palec na spuście. Gość się wystraszył i chciał uciekać, jednak drogę zajechał mu wóz policyjny, moje wsparcie. Podbiegłem do uciekniera zakułem w kajdanki. Koledzy przejęli go ode mnie i wsadzili do wozu. 
- Po południu do was wpadnę i go przesłucham. Do zobaczenia! - Machnąłem im na pożegnanie i skierowałem się z powrotem do parku. Ciekawe, czy dziewczyna faktycznie coś widziała? 
[Nicole?]

22 marca 2015

Od Phantom'a c.d. Williama

- Nie wiem.. - zamyśliłem się - ..daj się zastanowić. To poważna sprawa. Możemy się też z tego wycofać.. - skrzywiłem się - ..nie mam zamiaru wchodzić z tobą w kłótnię z powodu jakiegoś piórka.
- Mam podobne odczucia.. - przyznał mi rację, a potem spojrzał na Georga - ..wybacz, ale możesz zostawić nas na kilka sekund samych~? - uśmiechnął się uroczo - Musimy to poważnie przedyskutować. - mężczyzna wzruszył ramionami i odszedł do swoich towarzyszy - Z tym piórkiem, to jest taki problem.. - zmarszczył czoło zwracając się do mnie - .że głupio byłoby oddać je w ręce któremuś z tych najemników. Nie wiadomo czego mogą pragnąć, tak? Może to być.. unicestwienie znanego nam świata! Albo.. zmienienie całej ludzkości w pasikoniki.
- Nie sądzę, by czyimś najskrytszym pragnieniem było zmienienie ludzi w robaki... - zaśmiałem się - ..aczkolwiek racja: w sumie nie wiemy z kim mamy do czynienia...
- W dodatku nie podoba mi się cała ta gra. - William ściszył ton - Mam wrażenie, że z tym całym niby aniołkiem jest coś nie tak.. może to być demon, a jak wiadomo, z zadawania się z demonami nigdy nic dobrego nie wynika.
- Powiedział wampir.. - uniósł brew - Oczywiście żartuję. - udobruchałem go - I przyznaję ci rację. Wygląda niesamowicie, prezentuje się cudownie, ale jak zepsuty jest w środku: tego nie wiemy.. myślę więc, że pierwszą rzeczą jaką zrobimy, będzie poznanie naszego organizatora. - chłopak kiwnął głową.
- Owszem. Kiedy już się upewnimy co do jego zamiarów, to wtedy będziemy mogli z czystym sumieniem albo odmówić albo zaakceptować którąś z propozycji. - zamyślił się - Najbardziej mi nie pasuje fakt, że tak bardzo chce pozbyć się tego przedmiotu. W końcu to potężny artefakt. Dlaczego nie chce go zatrzymać dla siebie? A jeśli naprawdę go nie chce, to dlaczego organizuje grę zamiast komuś po prostu go przekazać?
- Pytamy się go wprost czy owijamy w bawełnę..? - spytałem niepewnie - Z tego co zauważyłem: to dość bezpośredni koleś, ale to też mogą być tylko pozory..
- Nie mam pojęcia. - przyznał i westchnął - Lubi nas. Chyba. Mam takie wrażenie. Zapytajmy się go bezpośrednio. Jak zacznie się uchylać od udzielenia odpowiedzi to od razu odpuścimy. Będziemy upewnieni, że potrzeba sposobu, by to z niego wydobyć. - kiwnąłem głową. Plan nie był zły. W końcu nie mamy czasu na ubieranie wszystkiego w piękne słówka. W sumie.. to kiedy ta gra ma się zacząć? Chyba jak wszyscy skompletują drużyny. A to zapewne będzie lada chwila.
Wstaliśmy więc i skierowaliśmy się do ołtarza, który był starannie oglądany przez podekscytowanego Bruno. Bezimienny przyglądał mu się z zainteresowaniem i lekkim rozbawieniem, jakby przyglądał się teologowi, który na siłę chce zrobić wielki fenomen z nalania wody do szklanki. Dla niego, który pewnie długi czas spędził w tym miejscu, cała konstrukcja była całkiem zwyczajna. Ale dla naukowca: bynajmniej.
- Witamy~! - rzekł William wesoło i, uprzedzając nieuniknione pytanie Bruno, zwrócił się do niego - Nie, nie zadecydowaliśmy jeszcze. Przyszliśmy pogadać z aniołkiem.
- Spodziewałem się tego.. - przyznał się jasnowłosy i uśmiechnął się przyjaźnie - ..słucham więc.
- Jeśli będziesz tak miły.. - wskazaliśmy schody, a pustelnik, pojąwszy w lot o co nam chodzi, szybko się na nie skierował. Usadowiliśmy się na kamiennych stopniach i wlepiliśmy w niego badawcze spojrzenie.  - Tak więc.. - zaczął William niezręcznie - ..w sumie dlaczego chcesz się pozbyć przedmiotu? Kim jesteś? Co tutaj robisz?
- Dużo pytań. - przyznał i podrapał się skrzydłem po głowie - Wszystkie jednak dotyczą jednej historii. Więc kiedy ją wam opowiem, wszystko się wyjaśni.. - odchrząknął - Tak więc kiedyś narodziłem się w zwyczajnej, ludzkiej rodzinie. Było to wiele lat temu. - zamyślił się - Chyba będzie coś około trzystu. Tak więc wtedy wychowywałem się w rodzinie chłopskiej. Byliśmy nisko postawieni, tak naprawdę nikt się z nami nie liczył. Każdy bandyta łupił nas, bił nas ile wlezie, żyliśmy w ciągłym strachu przed jutrem, zupełnie słabi i bezbronni wobec otaczającego nas zła. Gdy osoba nie zazna poczucia bezpieczeństwa, staje się jak zaszczute zwierze: zdenerwowane, zdesperowane, zestresowane. Tak właśnie stało się ze mną. Dorastałem w nieustannym strachu przed śmiercią, a moja obsesja rosła z każdą chwilą. Nienawidziłem świata za to jaki jest, ale jednocześnie strasznie bałem się go opuścić. Bałem się zapomnienia, nicości, wszystkiego co mogła przynieść śmierć zwykłego, nic nie znaczącego wieśniaka. Jedna osoba nic nie znaczy w morzu o wiele ważniejszych spraw. Wtedy poznałem ICH. - zaróżowił się - Po tych ziemiach, na których teraz stoimy, przed laty żyły nie tylko elfy, ale także ich przodkowie: wspaniałe, uskrzydlone istoty, obdarzone magicznymi mocami i długowiecznością. Widziałem ich tylko raz, ale od razu poczułem, że ich życie jest tym czego sam zawsze pragnąłem: nie umierali ani nie starzeli się, byli piękni i znaczący a ich żywot opiewały pieśni, legendy. Każdy chciał ich ujrzeć choć na moment. Zapałałem ogromnym pragnieniem stania się takim stworzeniem, jakim byli oni, żądza ta nie dawała mi spać ani jeść. Jednak po tej ekscytacji musiałem w końcu wbić sobie do łba, że to przecież niemożliwe. Urodziłem się biednym wieśniakiem i biednym wieśniakiem miałem zostać aż do swojej żałosnej śmierci. Mimo to wyprowadziłem się z domu i zostałem przyjęty do wspólnoty myśliwskiej, nauczyłem się walczyć, potem zostałem najemnikiem. Tam przynajmniej nikogo nie obchodziło skąd jestem, ani jaki żywot wiodłem. Wkrótce napatoczyło mi się na drogę nowe zadanie: pewien chrabiszcz odnalazł skarb i z jakiegoś powodu szukał dziesięciu ludzi zdolnych do walki. Zainteresowałem się tą historią i przyjąłem warunki umowy, nie wiedząc dokładnie o co chodzi.
- I znalazłeś się w takiej samej grze, jaka jest nam proponowana teraz..? - uniosłem brew.
- Dokładnie~! - przyklasnął mi wesoło - Na początku nie chciałem wierzyć w artefakt spełniający najskrytsze pragnienie, jednak potem wrócił mi obraz świetlistego. Od nowa zapałałem żądzą i wróciła mi motywacja. Tak więc, takimi czy innymi metodami, zwyciężyłem i zwolniłem poprzedniego strażnika ze służby, otrzymując tym samym swoją wymarzoną postać i długowieczność. Niestety, zrzuciło to na mnie brzemię pilnowania artefaktu do chwili, gdy znowu zgromadzą się dwie drużyny zdolne zawalczyć o jego posiadanie. Oczywiście nie stanowiło to dla mnie problemu: w końcu mogłem go zapakować w torbę i podróżować sobie ile wlezie po kraju. Na początku nieśmiertelność i zjawiskowy wygląd mi się podobały: ludzie lgnęli do mnie jak motyle do cudownego kwiatu, byłem zapraszany na dwór królewski, znalazłem wielu przyjaciół i prowadziłem wspaniałe życie. Jednak z czasem okazało się, że wszystko przemija, a mimo, że ja się nie starzałem, nie oznaczało to wcale, że świat nie ulegał zmianom. "Przyjaciele" się mną po pewnym czasie znudzili, a prawdziwi zestarzeli się i umarli, pozostawiając po sobie pustkę. Bale, zaproszenia i biesiady przestały mnie bawić i zaczęły stawać się zwykłą rutyną, cały świat mi obrzydł. Spróbowałem wszystkiego i tak naprawdę zostałem z niczym. Poza tym czas spokoju się skończył i rozpoczęły się wojny, świat przestał być dla mnie przyjazny. - zmarszczył czoło - Wszystko przemija. Natomiast nieśmiertelność... jest nużąca. - spojrzeliśmy na niego pytająco – Rozleniwia. Nagle masz mnóstwo czasu, nigdzie nie musisz się śpieszyć. Zazdroszczę wam tego pośpiechu, tego emocjonującego dążenia do szczęścia. Zawsze walczycie o swoje, w czasie gdy ja mogę tylko przyglądać się i kontemplować w milczeniu. Jesteście ludźmi czynu: ja tylko potrafię wpierać sobie, że na czyny jeszcze przyjdzie czas. Dlatego tak lubię być blisko śmiertelnych. Gdy nie obawiasz się śmierci, nagle tracisz też strach; twoje serce nie przyśpiesza już na żadną wieść, ani nie denerwujesz się. Stajesz się zupełnie nijaki, jak pusta kartka. A im dłużej żyjesz i im więcej wiesz, tym bardziej staję się pusty. Dlatego chcę pozbyć się artefaktu: nie wiem czy nieśmiertelność minie, ale przynajmniej trochę się rozerwę.. dla człowieka, który widział tak wiele śmierci, taka gra nie jest niczym niemoralnym. Ale.. - uśmiechnął się dziwnie - ..emocje pewnie będą. 

<William?>

22 marca 2015

Przypomnienie o etykietkach

Przypominam o dodawaniu etykietek do waszych opowiadań.
Funkcja dodania etykietki znajduje się po prawej stronie.
Piszemy: "Od IMIĘ NASZEJ POSTACI", "do IMIĘ POSTACI KORESPONDUJĄCEJ".
Między "od" a "do" jest spora różnica.
Jeśli nie dodacie etykietki, to liczba opowiadań napisanych przez was nie będzie wzrastała. Nikt też nie będzie mógł przejrzeć waszego archiwum.

To wszystko, dziękuję za uwagę.
Phantom c:

22 marca 2015

Od Nicole

Poranek. Dzień jak co dzień. Kot wskoczył na moje łóżko i zaczął się łasić. Połaskotał mnie wąsami po twarzy. Obudziłam się.
- Złaź stąd... - mruknęłam, otwierając oczy i spychając zwierzę. Jednak to miauknęło i wgapiało się we mnie swoimi błyszczącymi, miodowymi oczami. Przewróciłam się na plecy i nagle poraziło mnie światło, które wpadało przez okno. Jak na złość wieczorem nie zasłoniłam go zasłonami. Ech...
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Moje skrzydła były jak zwykle lekko pomięte. Taka cena delikatnych skrzydeł... Założyłam kapcie i przeszłam przez pokój, prawie się przewracając o mojego sierściucha. Błękitne ściany wydawały się być w tym momencie szare.
Jakieś pół godziny później byłam już ubrana. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Spojrzałam jeszcze na okno, na którym siedziały dwa z moich kotów i patrzyły na mnie. Odwróciłam się i poszłam chodnikiem w prawo.
Doszłam do parku. Nic nadzwyczajnego. Szłam ścieżką i patrzyłam w niebo. Nagle wpadł na mnie ktoś. Nie przewróciliśmy się. Patrzyłam na niego. Był to mężczyzna.
- Przepraszam. - rzucił krótko.

<Jakiś mężczyzna? Hmm?>

22 marca 2015

Od Eris c.d. Caliette

-Ech, przepraszam za...- usłyszałam głos białowłosej nieznajomej, nie ona powinna mnie przepraszać tylko ci idioci. Obróciłam się i dostrzegłam, że dziewczyna znowu leży na kamiennej posadzce. 
-Cholera- mruknęłam. Do budynku wrócili dwaj mężczyźni z kolejnym meblem. Stanęli w drzwiach i zaczęli się gapić na podłogę, gdzie leżała białowłosa.
-No co się tak gapicie.-warknęłam- Pomóżcie mi wnieść ją do mieszkania.
-Ale po co?- miałam ochotę strzelić im w te puste łby, miałam nawet pistolet w torbie, ale nie będę zabijać ich w miejscu publiczny. Posłusznie podniósł poszkodowaną, drugi niósł szafkę. Wtarabanili się na czwarte, ostatnie, piętro, a ja za nimi. Otworzyłam drzwi. Podeszłam do kanapy i ściągnęłam z niej folię. Gość z ekipy położył na niej nieznajomą. Po jakiejś godzinie moje nowe mieszkanko było całkowicie gotowe i śliczne. Najważniejsze, że nie wywoływało u mnie klaustrofobii. Na ścianach była złoto biała tapeta w paski. Wszędzie porozstawiałam rośliny. Byłam zadowolona z efektu, a najbardziej podobał mi się salon z aneksem kuchennym. Siedziałam na czerwonym fotelu i czytałam jaką książkę, którą udało mi się wypożyczyć z pobliskiej biblioteki. Po jakimś czasie mój gość oprzytomniał. Dziewczyna usiadła i rozejrzała się po mieszkaniu. 
-Co się stało? Gdzie ja jestem?- spytała nie wyraźnie. 
-Straciłaś przytomność, a teraz znajdujesz się w moim mieszkaniu. Pamiętasz coś?
-Mhm-wstałam i ruszyłam do części kuchennej. Zaczęłam się krzątać i robić herbatę ziołową, słyszałam, że to pomaga. Gdy skończyłam wróciłam do niej i podałam jej filiżankę.
-Co to jest?- spojrzała na mnie 
-Herbata, powinnaś się po niej poczuć lepiej. 
-Em, jestem Caliette Aarethomys.
-Eris Alessandre Tenebris, ale mów mi Lessandre.- uśmiechnęłam się serdecznie
<Caliette?>
 .

22 marca 2015

Od Seisi'ego c.d Jenny

Nie prosiłem nikogo o pomoc ale uznałem że wypadałoby podziękować, tej dziewczynie. Umiała naprawdę wysoko skakać co trochę mnie zdziwiło, czyżby była jakąś naprawdę dobrą gimnastyczką?
Wołałem do niej by jej podziękować ale jakby mnie nie słyszała, była skupiona chyba na rozmyślaniu, podziałało dopiero dotknięcie jej ramienia, podskoczyła jakbym chciał ją zabić ale nie chciałem tego zrobić mimo że wyczułem dziwny niepokój w jej otoczeniu.
Podziękowałem grzecznie za pomoc i dałem jej spokój. Nie wolno się przecież narzucać. Stałem za nią w kolejce i grzebałem w kieszeni by znaleźć kasę, gdy to robiłem zauważyłem że dziewczynie (która zapłaciła już swoją kawę i ruszyła do wyjścia) wypadł banknot z kieszeni. Podniosłem go szybko, zapłaciłem za swoje zakupy i złapałem za reklamowkę. Muszę jej to przecież oddać!
Zacząłem biec za nią, miala bardzo szybki marsz, nie wiem czy na codzień też taki ma czy po prostu jest zdenerwowana.
- Zaczekaj!- przyspieszyłem i dogoniłem ją, naturalnie byłem o wiele szybszy ale nie mogłem ujawnić tego kim jestem.- Zgubiłaś pieniądze.- uśmiechnąłem się lekko i dałem oddałem jej, jej własność.

[Jenny?]

22 marca 2015

Od Jenny c.d. Seisi'ego

Z rękoma włożonymi w kieszeni przemierzałam sobie alejki sklepu. Nie miałam zamiaru nic wsiąść, ale musiałam zachować jakieś pozory mojego człowieczeństwa. Poczułam nieprzyjemny skręt w żołądku i skrzywiłam się lekko. Szlag by trafił ten cholerny głód. Wsparłam się o pobliską półkę i odetchnęłam kilka razy. Podreptałam w stronę pożądanego działu. Po drodze natknęłam się na postać ubraną na czarną, która próbowała dosięgnąć serka. Widać było, że nie radzi sobie zbyt dobrze, więc moje poczucie niesienia pomocy, dało o sobie znać. Westchnęłam ciężko.
Bez słowa, odsunęłam postać w bok. Wzięłam kilka kroków w tył i wyskoczyłam. Podczas lotu chwyciłam serek i bez słowa wcisnęłam go w dłonie zaskoczonego... chłopaka. Posiadał fiołkowe oczy i dosyć delikatne rysy. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
Bez zbędnych słów podążyłam w stronę działu. Porwałam trzy paczuszki kawy, ruszając w stronę kasy. Niecierpliwiłam się trochę, bo naprawdę chciałam napić się tej cholernej kawy, która w jakimś stopniu pozwoliła by zaspokoić mój głód.
Ktoś położył mi dłoń na ramieniu, a ja podskoczyłam do góry. Nie lubiłam, gdy ktoś zachodził mnie od tyłu. Odwróciłam głowę i napotkałam nieśmiały uśmiech owego chłopaka.
- Dziękuje. - wymamrotał.
- Nie ma za co. - odparłam spokojnie. Sprzedawczyni spojrzała na mnie krzywo.
- Jenna, ty naprawdę żyjesz tylko na tej kawie? - uniosła brwi do góry.
- Lubię kawę, więc czemu nie. - odpowiedziałam zirytowana. Nie przepadałam za tą wścibską babą. Wzięłam od niej torebkę, gdy już zapłaciłam za zakupy i ruszyłam w stronę wyjścia.

< Seisi? >

22 marca 2015

Od Seisi'ego

Westchnąłem przechodząc przez miasto i założyłem kaptur na głowę. Nie lubiłem jak ludzie na mnie patrzyli, ich wzrok zawsze był dziwny, myśleli, że jestem ładną małą dziewczynką, która nosi na sobie jakiś mało gustowny płaszcz. Ale ja byłem facetem... Nie będę przecież zdejmować spodni by im to udowodnić ale na pewno byłem mężczyzną.
Wszedłem do sklepu i przechadzałem się powoli alejkami. Musiałem znaleźć jakieś składniki na obiad, ewentualnie coś co jest już gotowe i wystarczy odgrzać.
- Przepraszam Panią, chce Pani spróbować tego serka?- jakaś młoda pracownica dała mi darmową próbkę produktu w kubeczku.
- Dziękuję.- wziąłem od niej i czym prędzej poszedłem dalej.
Już nie chciało mi się stać i tłumaczyć jej, że tylko wyglądam jak dziewczyna.
Chociaż nie powiem, serek był całkiem smaczny, waniliowy z dużymi kawałkami czekolady. Potem go może znajdę i kupię teraz obiadek.
Wlazłem na makarony i zacząłem je przeglądać. Myślę że zrobienie spaghetti będzie prawidłową decyzją. Musze teraz znaleźć dobre kluski, muszą być długie, proste i mają się nie zlepiać przy gotowaniu. Mimo że nie że byłem jakimś master szefem to moje kubki smakowe były wybredne i nie lubiły papkowatego makaronu.
Gdy w końcu znalazłem odpowiedni to wyruszyłem na poszukiwanie innych składników z którymi było o wiele łatwiej.
Gotowy do pójścia do kasy przypomniałem sobie o smakowitym serku i podreptałem na dział z lodówkami by go znaleźć. Stało się to dosyć szybko bo był dosyć widoczny, jednak dosyć wysoko...
Podszedłem by go ściągnąć, chociaż dwa opakowania, ale nawet na palcach nie potrafiłem go złapać. Czemu ta półka musi być tak wysoko?!

[Ktoś~?]