Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

4 listopada 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

No tak, ta jego logika... jak stała pusta, to oczywiście można ją sobie zaadoptować, czyż nie? No bo po co ma się marnować.
Delikatnie wciągnąłem na siebie bokserki i spodnie, a potem pokuśtykałem do kuchni. Oczywiście gdy tylko do niej wszedłem przybrałem normalny chód, bo już widziałem ten rozweselony wzrok wstrętnego sadysty. Z lekkim lękiem usiadłem na krześle i oparłem się o blat. Tymczasem mój kochanek krzątał się po pomieszczeniu.
- Może naleśniki..? - mruknąłem i zamyśliłem się - Z bitą śmietaną.
- Nie wiem czy mam tutaj bitą śmietanę, ale coś słodkiego się znajdzie.. - spojrzał na mnie - ..oj nie bądź taki umierający! - stanął przede mną i pokręcił głową - Ja ci tutaj naleśniczki robię, a jak ty byłeś na górze to jedyne co umiałeś zrobić, to wypaść z domu i popędzić do miasta. - uśmiechnąłem się lekko z miną "jjaaa? no co ty, Willuś..", ale mężczyzna wrócił już do szafek.
- Zastanawiam się po prostu, co u Yassel i Tsugaru.. - oparłem głowę o złączone palce - ..pewnie lata za nim i za wszelką cenę stara się go przelecieć.. - William zachichotał - Biedak.. nie to, żebym mu współczuł... ale biedak z niego.
- A ja współczuję Yassel.. - postawił miskę na stole i zaczął mieszać jakieś składniki ze sobą - ..taka napalona, taka pewna siebie.. ale Tsu tak łatwo jej się nie da. Będzie nieźle rozczarowana.
- Myślę, że ona nie wie, co to znaczy. - uśmiechnąłem się - Zawsze walczy do końca, bez względu na możliwe straty. - zacząłem się bawić listkiem, który wleciał tu przez otwarte okno - Dlatego jest taka okrutna. Nie potrafi przyswoić myśli, że coś może zakończyć się niepowodzeniem i nie umie przyznać się do własnych błędów.
- Cała twoja rodzina taka jest..? - na mojej twarzy pojawił się grymas, wspomnienie mojej rodziny.. uh. - Nie lubisz ich? Ile w sumie masz rodzeństwa?
- Jest ich dwadzieścioro siedmioro... czy jak to się tam wymawia.. - machnąłem ręką - ..z tym tylko troje jest spokrewnionych ze mną w pierwszej linii.
- Wiem. Yassel i ty macie inne matki, tak? - spojrzał na mnie i dolał do masy trochę wody gazowanej - Wspominaliście je.
- Tak. - spochmurniałem - Matka Yassel to wstrętna jędza.. - przeszedł mnie dreszcz - ..kiedyś wrzuciła mnie do studni. - William wybuchnął śmiechem - No co? Miałem pięć lat, człowieku.. - westchnąłem - ..od tamtej pory panicznie boję się dziur w ziemi.
- Pięć lat? - spojrzał na mnie zdziwiony - Czemu cię tam wrzuciła?
- Bo była jędzą, nie wspominałem o tym..? - w sumie to nie pytałem się jej o to, czemu to zrobiła. Jej zawsze coś nie pasowało: a jak jej coś nie pasowało, to pozbywała się tego szybko i skutecznie. - Ooo, cześć mały - na moje kolana wskoczył pluszowy kotek. - Widzisz William? - podniosłem małego kolegę - To nasz drugi kotek, prawda, że ma swój urok?

<William?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz