- Do widzenia. - uśmiechnąłem się i życzliwie jej pomachałem - Widzisz, jednak nie jest taka zła jak myśleliśmy. - usiadłem obok Willa na kanapie i zacząłem siorbać herbatę.
- Phannn.. - rzekł odstawiając własną filiżankę i nakazując mi, bym uczynił to samo - Przykro mi, że muszę to zrobić. - dorwał się do mnie i zaczął mnie obmacywać i obcałowywać.
- A tobie czego się zachciało? - spytałem lekko rozbawiony, w sumie poprawił mi się humor. Sądziłem, że ta baba ześle na nas plagi egipskie, a tymczasem powiedziała, że możemy sobie tu mieszkać. - Ejże.. co ty taki przylepny?
- Po prostu muszę. - rzekł poważnie - Z pewnego powodu muszę okazywać ci ogromną czułość, inaczej stanie się coś złego. - zmarszczyłem czoło, jak to coś złego?
- O czym ty mówisz? - spytałem zdziwiony - Dlaczego miałoby się stać coś złego? Dzień jest młody, słoneczko świeci.. możemy dzisiaj iść popływać - zaśmiałem się na widok jego miny - ..chyba, że masz w planach coś innego.
- Nie mogę ci powiedzieć o czym mówię. - westchnął - Po prostu muszę się z tobą często przytulać. - wybuchnąłem śmiechem.
- Eh... - poczochrałem jego włosy - ..ty to kombinujesz, co? - już chciał zaprzeczać, ale mu nie pozwoliłem - Myślisz, że uwierzę że parę buziaków odwróci losy świata? Musisz wymyślić coś lepszego, chyba, że uważasz mnie za idiotę..
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz