Spojrzałem na niego zaskoczony; czyżby po raz kolejny czuł się niezaspokojony?
- Przyzwyczaiłem się. - rzekłem - Nie pociągasz mnie zanadto w sensie erotycznym. Wiesz o tym doskonale. - trochę mina mu zrzedła, ale po obojętnym wyrazie twarzy nie mogłem odczytać dokładniejszych odczuć - Jednakże.. - uśmiechnąłem się - ...powiedźmy, że kocham ciebie jako osobę, a twoje ciało traktuję jako taki dodatek. Mimo twoich paskudnych, częstych fochów o byle co, to jesteś pocieszny i dobrze mi się z tobą żyje. - zastanowiłem się jeszcze - Nie wiem co mam jeszcze od siebie dodać. Nie jestem romantykiem. - usiadłem i poczochrałem go po włosach - Ale jesteś dla mnie ważny. Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- Yhm... - mruknął bez przekonania, ale nie protestował gdy zanurzyłem palce w jego czarnej czuprynie.
- Nie smutaj mi tutaj. - zrymowałem i przytuliłem go do siebie - Bo nie ma ku temu powodu. A teraz chodź. - dotknąłem nogami ziemi po czym wstałem i ruszyłem do łazienki - Od razu ci się humor poprawi jak się oczyścisz.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz