- To jest...
Dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco.
Szczerze nie wiedziałem, jak wytłumaczyć jej to delikatnie, sam nie wiele pamiętam.
- Powiesz mi wreszcie?!
- Mogę Ci powiedzieć tyle co sam wiem. - stwierdziłem.- Jestem jak by to ująć? Jestem mutantem. Sam dokładnie nie wiem jak i dlaczego.
Yassel coraz bardziej zagłębiała się w moich słowach.
- Nic nie pamiętasz? - spytała.
- Są to nic nie mówiące urywki. - odpowiedziałem.
- Mów dalej. - powiedziała.
Westchnąłem.
- Gdy udało mi się jakoś uciec, nie wiedziałem o sobie nic. To tak jakbym nie istniał.
W oczach dziewczyny dostrzegłem współczucie.
- A skąd wiedziałeś jak masz na imię? - zapytała zaciekawiona.
- Nie wiem czy jestem jedyną „ofiarą”, ale na szyi miałem zawieszony
nieśmiertelnik z prawdo podobnie swoimi danymi. - wytłumaczyłem. - To jedyny dowód mojego istnienia. Nawet nie wiesz jak to jest nic nie wiedzieć o sobie, kim się było i kim się jest.
- To musi być straszne. - stwierdziła.
- Uwierz mi że jest. Nie zdajesz sobie sprawy, ile razy chciałem z tym
skończyć. Dając sobie w żyłę, zapijając się do nieprzytomności czy
łykając najróżniejsze tabletki. Jednak zawsze się wybudziłem.
- Nadal jednak nie wiem, dlaczego.. - wskazała na moje ręce.
- Moje geny najprawdopodobniej zmieszano z genami wilka, można powiedzieć że jestem wilkokrwisty.
- Ile osób jeszcze to wie?
- Tylko ty. -odparłem.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Yassel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz