Dziś była piękna i przyjemna pogoda. Wiał delikatny wiaterek poruszając
liśćmi drzew. Uwielbiałem czuć miękkie szeleszczące liście pod stopami,
lekki i delikatny zapach mchu, wilgoci i kwiatów, który nie drażnił mnie w
przeciwieństwie do zapachu ludzi, którzy często używali mocnych i
nieprzyjemnych perfum. Nie to żebym coś do nich miał, ale często
zachowują się jak by byli bogami. Zresztą co mnie to. Uwielbiałem las,
kwieciste łąki, jeziora, rzeki, wodospady i ogólnie naturę. Nagle
usłyszałem, że ktoś krzyczy. Nie żeby to był jakiś przeraźliwy, czy
wystraszony krzyk, ale zainteresowało mnie to więc ruszyłem w stronę
skąd dochodził. Gdy już byłem bliziutko usłyszałem strzępek rozmowy.
-...jak się denerwujesz.- powiedział męski głos.
-Zabije!!!- krzyknęła wadera i jak poznałem byłą to Kurumi. Wyrocznia naszej watahy.
Powaliła swojego rozmówcę na ziemię. Nie przypominałem sobie go. Więc
może to...wróg? Nie, raczej nie...jego wygląd był raczej przyjazny, ale
to nigdy nic nie wiadomo.
-Pomocy! Ona mnie bije!- nagle zaczął krzyczeć.
Podskoczyłem lekko zaskoczony bo rozumiałem, że to było do mnie. Nie
wiem co mną powodowało, ale od razu zdecydowałem zareagować i szybko do
nich podbiegłem i rozdzieliłem ich. Nie wiedziałem, czy mi się czasem
nie oberwie, ale nie mogłem stać bezczynnie i się przyglądać.
-W-wyrocznio nie powinnaś walczyć.-powiedziałem do niej z lekkim uśmiechem.
Spojrzała na mnie i dziękować niebiosom nie było gniewu w jej oczach. Skinęła lekko głową i spojrzała na swoją niedoszłą ofiarę.
-Masz rację.-rzekła spokojnie.
Ja również spojrzałem na chłopaka i przyjrzałem mu się. Był niczego
sobie i całkiem ładnie pachniał. Był to bardzo delikatny zapach i z
pewnością całkowicie naturalny.
-W-wszystko porządku?-zapytałem go niepewnie i spojrzałem mimowolnie w jego oczy...
<Koro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz