Padało... Padało i padało. Ciągle lało i powoli zaczęło mnie to denerwować. Od kilku dni nie wychyliłam nosa z mojego mieszkanka. Mój szef również mnie denerwował, jeszcze chwila i porzucę tę robotę. No nic, bywa. Minęło dużo czasu, straciłam rachubę. Wreszcie znudziło mi się okupywanie kanapy i ruszyłam na miasto! Na ulicach była woda. Chyba pozostały mi tylko dachy. Mistrzynią w parkourze nie byłam, ale podstawy znałam. Chciałbym być w tym lepsza, ale jakoś nie miałam nigdy czasu. To niesamowite uczucie, gdy się skacze. Brakowało mi tych zastrzyków adrenaliny. Mieszkanie tu było nudne w porównaniu do mojego poprzedniego miejsca zamieszania. Tam ciągle coś się działo, tyle imprez, tyle pijaków, tyle morderstw. Właśnie siedziałam na niezbyt wysokim budynku i dyndałam nogami, kiedy dostrzegłam coś ciekawego . Jakaś dziewczyna, jakaś syrena. Pojawił się jeszcze ktoś. Z początku tylko przyglądałam się tej szamotaninie, leczy gdy syrenki wyciągnęły broń postanowiłam interweniować. Wyciągnęłam mój ulubiony pistolet załadowałam go i strzeliłam. Po czwartej kulce pierwsza pół-ryba padła. Zrezygnowana zeskoczyłam na jakąś kładkę i wyciągnęłam sztylet. Zaraz pojawiła się syrena. Z pierwszą poradziłam sobie bardzo szybko. Z kolejnymi było coraz gorzej. Dookoła było dużo krwi, byłam już poturbowana, z mojej ręki sączyła się krew, a syren było coraz więcej. Nagle coś złapało mnie za nogę, kurczowo złapałam się kładki. Musiałam bronić się jedną ręką. Jeszcze chwila i puściłabym się. Widziałam, że kilka syren zostało zabitych, ale nadal jedna ciągnęła mnie na dno. Była zaskakująco silna.
-Uważaj!- usłyszałam czyjś głos i poczułam uderzenie w głowę. Zamroczyło mnie, ale zdążyłam nabrać powietrza. Obślizgła potwora ciągnęła mnie pod wodę. Próbowałam się wyrwać, ale mi się nie udało. Jakimś cudem uderzyłam ją w twarz. To tylko ją zachęciło. Zaczęło mi brakować powietrza, więc jeszcze bardziej się wyrywałam. W końcu wygrałam z nią i wypłynęłam na powierzchnie. Łapczywie łapałam powietrze. Ktoś podał mi rękę i pomógł wdrapać się na łódkę. Po chwili morski stwór wypłynął.
-O nie, mam dość!- załadowałam pistolet i cały magazynek władowałam w jej łuskowate cielsko. Ociekałam wodą, miałam całkowicie mokre ubranie i włosy, ale byłam zadowolona, że się z nią rozprawiłam. To jeszcze nie koniec.- pomyślałam. Szybko spojrzałam na osoby towarzyszące mi na łódce.
(Gabrielle? Merry ? Ktoś inny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz