Wrota otworzyły się z cichym syknięciem. Weszliśmy do wielkiej sali. Pochodnie paliły się w uchwytach i rozświetlały pomieszczenie. Komnata została wręcz wydłubana. Mieściło się tu 12 małych tronów i jeden ogromny na środku. Na każdym siedział jeden draug. Mieli czerwone, obszarpane szaty, a każdy, oprócz Króla, miał na twarzy maskę przedstawiającą jakieś zwierzę. Sam Król, dwukrotnie większy od zwykłego żywego umarłego odział się w purpurę, na to zarzucił płaszcz ze skóry smoka. Od razu pomyślałam o Jeremiaszu. Nie spodobałoby mu się to. Jednak gdy zerknęłam na Joe'go, to ten również miał co do tego mieszane uczucia. Korona z malutkich czaszek szczurów zdobiła głowę Króla, jak makabryczne trofeum. Chłopak obok mnie wzdrygnął się. Odetchnęłam głęboko i podeszłam pod tron. Król, połączenie mięsa, kości i złego gustu, popatrzył na mnie czarnymi, jak węgiel oczami. Wytrzymałam je, aż draug spuścił wzrok.
- Z czym przychodzicie? -zapytał. Jego głos. Nienaturalnie głęboki przeszył powietrze. Sala powtórzyła jego słowa.- Moi poddani mogliby rozszarpać was na sztuki, gdyby nie to, że ty Eleanor byłaś jednym z wędrowców. Czego pragniecie podróżnicy.
Skrzywiłam się. Król, jak na wiecznego władcę, miał felerną pamięć do imion. Jednak co do głosu nie mylił się nigdy.
- On tak zawsze? -szepnął Joe. Spojrzeniem kazałam mu się zamknąć. Na to tylko wzruszył ramionami, ale już się nie odezwał.
- Przyszliśmy po pomoc -odpowiedziałam. Na to jeden z draugów, z maską byka, obruszył się i podniósł.
- Co za arogancja! Żadnego szacunku! Dlaczego nie zwracasz się do Waszej Wysokości Królu, bądź Panie?!
- Mówię tak tylko do osób, które budzą we mnie respekt, albo strach. Ani tego ani tego nie czuję w związku z tobą, ani z twoim królem. A teraz usiądź i łaskawie się zamknij -warknęłam.
- Elena, tym nie poprawiasz naszej sytuacji -mruknął Joe. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Byłam zbyt arogancka na takie ceregiele. Ta, jeszcze zażyczą sobie, bym się przed nimi pokłoniła. Jeszcze czego!
- Jeśli chcecie uzyskać pomoc, musicie sobie na to zapracować. Wiem, Edna, że ciebie nie mogę tknąć, ale twój towarzysz to co innego. Niech wygra z jednym z moich doradców, a wtedy rozpatrzę waszą prośbę -rzekł Król. W oczach pojawiła mu się ta chytrość, dzięki której 2. razu myślał, że mnie zabije. To go zgubi. Joe otworzył usta, już miał protestować, ale weszłam mu w słowo.
- Jeśli Joe ma przejść test to ja też.
Chłopak rzucił mi zdumione spojrzenie. Ha, chyba nie tego się spodziewał po mnie.
- Jak sobie życzysz, Elise.
Wyjęliśmy broń.
- A teraz wybierzcie sobie przeciwników -zarządził Król.
- Jakieś sugestie? -zapytał Joe. Stanęliśmy plecami do siebie.
- Wszyscy z nich to Draugowie Wyższej Klasy. Tamci po prawej stronie to draugowie suwereni. A ci po lewej to draugowie mściciele. Żaden z nich nie jest zbyt... łatwy. Ale cieszmy się, że nie walczymy z Królem. On jest draug pan śmierci.
<cd. Joe'go>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz