Po przygodach z syrenami nie spodziewałam się szczególnych problemów co sprawiło, że moja czujność była mocno osłabiona. Zdjęłam cięciwę z łuku i ruszyłam pełnymi błota ulicami.
Miasto powracało do życia. Kolorowe stragany otoczyło mnóstwo klientów, kuglarze ogrywali kolejnych robotników. Byłam w doskonałym humorze. Nuciłam cicho jakąś melodyjkę.
Staromodna sukienka powiewawała na wietrze.
Usiadłam na ławce w cichym zaułku, idealnym ,by móc w spokoju obserwować ludzi. Chodzili głównie parami, trzymając się za ręce. Czasami zazdrościłam im tej beztroski. Ich największym problemem jest dobry wybór prezentu na kolejne beznadziejne święto.
Nagle poczułam, że nie mogę oddychać. Nade mną stał człowiek. Na jego twarzy widniał głód.
Odruchowo nałożyłam strzałę i naciągnęłam nieistniejąca cięciwę. Bełt spadł na ziemię, a Ghul uśmiechnął się złośliwie.
-Myślałem, że będziesz stawiać większy opór. Gdy złapie się królika, którego ganiało się przez cały satysfakcja jest ogromna. A przy króliku złapanym od razu pozostaje tylko dobry smak w ustach.
Wzdrygnęłam się na tę metaforę. Zazwyczaj to ja straszyłam swoje króliki. A teraz?
Widać nawet u istot rozumnych pojawia się łańcuch pokarmowy.
No, tyle ,że w tym przypadku rzeczywiście "pokarmowy". Jeśli szybko czegoś nie wymyślę stanę się obiadem.
Tylko ,że na tej polance beztrosko hasa bardzo wiele króliczków. Dlaczego wybrałeś akurat tego? Bezbronnego,- przełknęłam ślinę - nie dającego satysfakcji?
-Jadłem już wiele stworzeń, które były bardzo bliskie zabicia mnie. Jadłem naprawdę ekscytujące kąski. Ale jeszcze nigdy nie zjadłem Czarownicy - Grabarza. Muszę wiedzieć jak to smakuje. Nawet nie wiesz ile osób chce poznać tę nowość. Nawet była o to ogromna kłótnia, ale w końcu siła i pozycja zwyciężyły. I tak właśnie jestem tutaj. No ,ale dość pogaduszek. Robię się naprawdę głodny.
Znów się uśmiechnął. Rzucił się na mnie i obnażył swoje wielkie kły.
Poczułam jego ohydny oddech. Pojawił się ból w nadgarstku.
Dziwne,-pomyślałam -zwykle to Wampiry piją krew, a ten chyba właśnie od tego zaczął...
Gdy już przygotowałam się na najgorsze, drapieżnik odsunął się w pośpiechu. Zobaczyłam ranę z której coraz szybciej spływała krew.
Rozejrzałam się za moim wybawcą. Stał nade mną, pod słońce, tak że nie byłam nawet w stanie określić jego płci.
-Cześć -usłyszałam.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz