Wcale nie byłem głodny. To chyba efekt działania adrenaliny. Bo kiedy tylko pomyślałem o tym co może nas spotkać w tym labiryncie korytarzy, to aż przeszył mnie dreszcz ekscytacji. Dawno nie doświadczyłem tego przyjemnego dreszczyku emocji.
-Już nie mogę się doczekać. - Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.- Ruszamy?
-Oh, no jasne. Nie ma co tracić czasu. - Elena wyglądała na lekko zaskoczoną moją reakcją. Chyba spodziewała się,że będę bardziej zmęczony i chętny do odpoczynku.Przekroczyliśmy próg Kaplicy i kiedy tylko to zrobiliśmy, wrota za naszymi plecami zatrzasnęły się z głuchym dźwiękiem.
-Ups,chyba nie ma już odwrotu...- Zerknąłem na twarz dziewczyny. Jak zwykle niezbyt wiele można było z niej wyczytać.
-Taa, ruszajmy. - Rzekła beznamiętnym głosem i powoli udaliśmy się w kierunku pierwszych schodów. Nie wiem, na podstawie, czego wybieraliśmy kolejne korytarze, ale wydawało mi się,że Elena zna to miejsce i wie,dokąd zmierzamy. Nagle weszliśmy do pochyłego i wąskiego pomieszczenia. Przeszliśmy kilka kroków i poczułem,że moja stopa na coś naciska. Obejrzałem się za siebie. Wejście, którym tu dotarliśmy zostało zablokowane przez... wielką, kamienną kulę, która zaczęła powoli się staczać w naszym kierunku.
-O cholera! - Elena zdziwiona wciągnęła gwałtownie powietrze w płuca. Chwyciłem ją na ręce, ponieważ nadal nie była zbyt sprawna i zacząłem biec najszybciej, jak tylko potrafiłem. Na końcu chodnik gwałtownie się urywał i musiałem skakać. Na szczęście nie było zbyt wysoko. Gładko wylądowałem na obu nogach. Spojrzałem w górę. Kula zatrzymała się w wąskim otworze, dzięki czemu nie spadła na nas i nie zrobiła z nas naleśników.
-Uff... - Odetchnąłem z ulgą.
-To był niezły bieg. - Blondynka uśmiechnęła się do mnie krzywo. Mistrz ironii.
-Dzięki. - Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym wylądowaliśmy. - Ej,czemu tu nie ma wyjścia?
-Phi, trzeba je znaleźć.- No jasne. Czuję się, jak w filmie o Indianie Jonsie.
Nagle ściany zaczęły się zsuwać do środka.
-Czy mi się wydaje,czy świat się kurczy?- Nie mogłem uwierzyć, w to co widziały moje oczy.
-Nie wydaje ci się. Musimy szybko znaleźć, jakieś wyjście! - Elena wydarła się na mnie,jakby to była moja wina, że zaraz z nas zostanie mokra plama.
Wyostrzyłem wzrok i szybko zbadałem ściany sufit i podłogę. Jeden z kamieni leżących u moich stóp, był ciemniejszy i miał inną strukturę, niż pozostała reszta. Spróbowałem go podnieść. Ruszył się i przesunąłem go obok. Pod nim znajdowały się schody.
-Elena! Tędy. Szybko! - Wskazałem na moje odkrycie i przepuściłem ją pierwszą na schody. Schodziliśmy w całkowitych ciemnościach. Przez stęchłe powietrze ledwo można było zaczerpnąć tchu. Po kilku minutach takiego marszu dotarliśmy do kolejnych wielkich wrót.
-Za tymi wrotami znajduje się Król.- Poinformowała mnie moja towarzyszka.
-Jak je otworzyć?-Zapytałem rezolutnie.
-Należy rozwiązać zagadkę,która za każdym razem jest inna.- Fajnie wiedzieć. Podeszła do niewielkiej kamiennej płyty. Dołączyłem do niej,by przeczytać napis tam widniejący.
"Nieprzerwanie odmierza czas,ziarenko po ziarenku, odczuwasz coraz większy jego brak"
-Poszukaj klepsydry.-Elena odparła, zanim ja zdążyłem w ogóle zastanowić się nad sensem tych słów.
-Okej. - Odparłem ulegle i po raz setny rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dostrzegłem niewielką klepsydrę, która mieściła się na wysuniętym kamieniu,jakieś 4 metry nad nami. Trochę wysoko. Wdrapałem się i sięgnąłem po przedmiot. Zeskoczyłem i podałem Elenie. Dziewczyna przekręciła klepsydrę, tak,że piasek zaczął się przesypywać i wstawiła na niewielkie miejsce wydrążone w kamiennej płycie. Wrota zaczęły się powoli otwierać.
-No to dotarliśmy do celu. - Elena wskazała na otwierające się monumentalne drzwi.
[Elena?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz