Podrapałem się po głowie, lekko zakłopotany tą propozycją. Czy gdyby teraz widział mnie Will, to postanowiłby mi wypruć flaki za karę? Pewnie tak.. no ale nie zostawię chłopca samego, nawet jeśli miał broń.
- Idę do mięsnego. - przyznałem - Poluję na kilka suchych kabanosów. Mój... - zastanowiłem się - ..kumpel zjadł mi cały zapas, a bardzo chcę je na śniadanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że będziesz latał po mieście pełnym tych potworów, bo chcesz zjeść kilka kabanosów? - spytał chwytając swoją siatkę z zakupami.
- Kabanosy są warte wiele więcej, niż parę kroków do sklepu. - uśmiechnąłem się - A do potworów, swoją drogą, jestem już przyzwyczajony. Eliminacja ich to zazwyczaj część mojej roboty. - schował pistolet i zadarł głowę, by spojrzeć na moją twarz.
- Zabijasz potwory fachowo? - spytał zdziwiony - Nie wyglądasz mi na takiego typa. Raczej na urzędnika, czy coś.. - wzruszyłem ramionami. - Poza tym, to czemu mi pomogłeś, skoro w sklepie byłeś taki nieuprzejmy? - nagle się naburmuszył, a ja uniosłem brew. Nieuprzejmy? Czyżby spełnienie jego prośby było według niego nieuprzejme? - Ja ciągle rosnę.. - wsparł się pod boki i dumnie wypiął pierś - ...nie musisz mi wytykać mojego wzrostu.
- A, więc o to chodzi. - przypomniało mi się, że faktycznie coś o tym wspominałem - Miałem tu raczej na względzie krytykę jedzenia śmieciowego żarcia, niż twojego wzrostu samego w sobie. Choć myślę, że gdybyś karmił się czymś o większej wartości odżywczej, miałoby to spory wpływ na twój organizm. Zwłaszcza teraz gdy, jak zaznaczyłeś, ciągle rośniesz. Oczywiście wzrost jest głównie kwestią genów, ale można mu dopomóc, zjadając od czasu do czasu coś, co ma więcej kalorii niż kartonowe opakowanie. - spojrzałem na zegarek Była już dziewiąta. William pewnie już się obudził i dziwi się, gdziem wybył.
<Seisi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz