Otworzyłem właśnie oczy. Śniło mi się, że jestem kapitanem statku kosmicznego Albatros i podróżuję po wszechświecie wraz z moim pucybutem, o imieniu William. Łączyłem właśnie rzeczywistość z fikcją, a gdy skończyłem doszedłem do wniosku, że lepiej będzie nie mówić mojemu współlokatorowi o tej dziwnej marze..
Usiadłem i przeciągnąłem się, wydając z siebie lekkie westchnienie. Życie tutaj mnie rozpieściło: może i nie było tu za czysto, śmierdziało, szczury od czasu do czasu pukały do okien, a co drugą noc z góry dochodziły nas dźwięki pieprzenia sąsiadki przez rozmaitych gości, ale jednak nadal było tu znacznie przyjemniej niż w Domu. Co prawda Krystyna musiała pożegnać się z przyjaciółmi z jeziorka, ale chyba bardziej spodobało jej się to, że kupiliśmy duże akwarium i paru kolegów. W dodatku tutaj mieliśmy dostęp do bieżącej wody, spożywczaka dwie ulice dalej, no i nasze telefony miały lepszy zasięg. W sumie doszło nawet do tego, że William zaproponował iż kupimy sobie telewizor - coś, co dla wielu mieszkańców było czymś po prostu nieosiągalnym. Sygnał nie był zagłuszany przez klątwę i z Levrii można było odbierać zwyczajne stacje, takie, które mówiły o świecie znajdującym się poza tą krainą.
Wstałem i, obijając się o różne obiekty po drodze, poszedłem do łazienki. Zaświeciłem światło, które co jakiś czas mrugało niepewnie, po czym rozebrałem się i wlazłem pod prysznic. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą i uśmiechnąłem się błogo, gdy letnie strumienie zaczęły spływać mi po ciele. Nagle jednak poczułem, jakby ktoś mnie lawą przypiekał i byłem zmuszony zakręcić kran, z którego nagle zaczął lecieć wrzątek.
- Co jest.. - zmarszczyłem czoło - ..nie powinno lecieć aż takie gorące.
- No, nie powinno.. - nagle obok mnie wyłoniła się Nizmi i przyjrzała się srebrnemu zaworowi - ..ale nie dziwię się. Pewnie zaraz w ogóle przestanie lecieć woda.
- Mówiłem ci, co myślę o tym, żeby osoba w twoim wieku tak po prostu wlatywała mi do łazienki.. - rzekłem, całkowicie ignorując fakt, że nie dość, iż jest duchem, to pewnie biorąc pod uwagę jej nieśmiertelność jest już obecnie starsza niż wygląda. - I czemu mieliby odłączyć wodę?
- Jakieś trzy chwile temu wywaliło kanalizacje. - uśmiechnęła się, zataczając kółka wokół mnie i przenikając przez ściany prysznica - Nie prędko odzyskacie dostęp do wody - mina mi zrzedła. Nie będę mógł się wykąpać? Lepiej było zostać w Domu, tam taka sytuacja nigdy by się nie zdarzyła.
- Żartujesz... - burknąłem, ale dziewczyna pokręciła głową. Nie wydawało mi się, żeby kłamała. Byłem więc zmuszony wytrzeć się i ubrać.
- Co to za mina? - spytała, gdy otworzyłem lodówkę.
- Ten gnojek.. - oczy zapłonęły mi iskrzącym płomieniem gniewu - ..zjadł wszystkie moje kabanosy! - walnąłem wściekle w blat chłodziarki, ale żem tak idiotycznie tę łapę w ruchu obrócił, że przywaliłem w jej ostry bok i całe ramie nagle doznało efektu czerwonych mrówek. Czyli, jednym słowem, znieczuliło mnie totalnie. - Jeszcze to.. - zwinąłem się, przyciskając do piersi bezwładną rękę, odczuwając przy tym paskudne mrowienie - Czy dzisiaj jest piątek 13?
- Nie.. - zachichotała, ale umilkła, gdy posłałem jej wściekłe spojrzenie.
- Dosyć. - wstałem i zacząłem się ubierać. - Pójdę sobie po te kabanosy. - naciągnąłem buty, szalik i płaszcz, po czym lekko podgrzany wyszedłem z domu.
[Seisi?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz