Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

29 kwietnia 2015

Od Viellene c.d. Jeremiasza



- Nie mam zamiaru czekać! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam - Jakiem dziedziczka szlachetnego rodu Tokage.. - zerknęłam na Jeremiasza. Chyba był troszkę przerażony, że się tak "odkrywam"... - ..żądam dyspozycji waszych usług do mojej woli! - uśmiechnęłam się dziko, gdy zauważyłam, że ta niebiesko-włosa nieznajoma - Genowefa właśnie się obudziła i zaczęła przypatrywać się całej scenie, zapewne w celu zrozumienia, co się tu dzieje. Już po chwili wstała na nogi i z wielce niezadowoloną miną podeszła powoli do mnie.
- Czemu jest tu tak głośno? - spytała wyraźnie poirytowana. - Co ty... Zaraz, zaraz! Ja cię znam! - wskazała na mnie palcem. Właściwie mi też coś zaczynało świtać... Wlepiłam oczy w stojącą przede mną postać. Skąd mogę ją znać? Nic... a jednak jej twarz jest mi znajoma. Hmm, a to dostał mi się twardy orzech do zgryzienia... Raczej nie była pierwszą lepszą osobą spotkaną na ulicy. Myśl Viell, myśl. Charakterystyczne błękitne włosy, ten sposób wyrażania się...
Niestety ta okropna baba nie dała mi czasu na myślenie, bo właśnie zamierzała kontynuować swoją gadkę...
- Czyż nie jesteś Viellene z jakże sławetnego rodu Tokage?- stwierdziła bardziej niż spytała po czym zaczęła kontynuować. - Nie uważasz, że to trochę nietaktowne i delikatnie mówiąc żałosne, że się tu pojawiłaś? Jeśli nie pamiętasz, to całkiem niedawno miałyśmy okazję się spotkać. Podczas tej jakże przyjemnej popołudniowej herbatki zaproponowałam twemu rodowi sojusz. Ty jednak jedynie prychnęłaś i stwierdziłaś, że ci, którzy noszą nazwisko Tokage nie potrzebują pozwolenia na nic, i że to wy powinniście stawiać nam warunki... - Genowefa zrobiła przerwę na oddech i z satysfakcją patrzyła jak mina mi rzednie. Na tym froncie poległam. Kiedyś jednak musiało się to zdarzyć... Tylko dlaczego w tym momencie?! Jestem żałosna...
- Tak więc jak tam miewa się rodzina Tokage? - spytała z nutą kpiny w głosie. To już było za wiele. Jak ten babsztyl śmiał tak beztrosko żartować sobie z mojego rodu! W środku zaczęłam się gotować. Po chwili jednak uśmiechnęłam się kpiąco.

<Jeremiasz?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz