Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

18 kwietnia 2015

Od Eleny cd. Airis

Poczułam pulsowanie z tyłu głowy. W takich chwilach cieszyłam się, że nie czuję świata zbyt dobrze. Moje oczy zmieniły barwę z czerwonych na ciemno fioletową.
-Wytłumacz mi wszystko, po kolei -rozkazała szarooka, celując pistoletem w moją głowę. Serio? Straciłam przytomność zaledwie na minutę, a ona skądś wytrzasnęła pistolet?
- Niby co? -spytałam opryskliwie. Wizja przebicia mojej głowy przez metalową kulę nie przerażałam mnie. Dziewczyna mogła się niemiło zaskoczyć. Widać było po niej zdecydowanie. Nie zamierzała zostać zastraszoną. To i tak nie zdobyło mojego szacunku, bo niewiele osób szanowałam (szczerze mówiąc, tylko 2), ale mimowolnie mnie rozbawiła. Dobra, bardziej rozbawił mnie jej upór.
,,No dalej. Zastrzel mnie” rzucałam jej wyzwanie. Przestąpiła z nogi na nogę.
- Powiedz czemu zdziwiło cię zobaczenie mojego ramienia -poleciła. Zaśmiałam się wymuszonym śmiechem i wstałam z podłogi. Było mi jakoś za lekko. Głupia dziewucha, rozbroiła mnie! Lufa pilnowała mojej głowy, jak pies swego pana.
- To bardzo śmieszne -nie odpowiedziałam. Przypomniało mi się znamię, które u niej ujrzałam. Mimowolnie zobaczyłam przed oczami wspomnienia.
Patrzę na wszystko oczami niemowlaka. Nie wiem dlaczego to pamiętam, tak jakby zdarzyło się to wczoraj. Podchodzi do mnie mężczyzna o bardzo jasnej skórze, taką jak moja. Dwa albinosy . Gaworzę z uśmiechem i wyciągam pulchniutkie rączki w stronę, jak mniemam, ojca. Dorosły bierze mnie w ramiona i zanosi do kobiety. Ta kładzie mnie na swoim ogromnym, przypominającym wielką kulę do kręgli, brzuchu i szepczę mi do ucha.
- Jesteś cudowna, Elenko. I tak do mnie podobna.
Kobieta gilgocze mnie po brzuchu, a ja obracam się na brzuch, by nie mogła dosięgnąć czułego miejsca. Mój śmiech berbecia rozbrzmiewa na sali.
- Popatrz, kochanie. Mała ma takie samo znamię, jak ja -słyszę niewyraźne głosy. Czyjś palec przejeżdża mi po ramieniu, jakbym miała tam coś wytatuowane. Śmieję się.
- Jesteście do siebie bardzo podobne. Kształt oczu, ust, włosy, śmiech. Tylko skórę ma po mnie -Był to głos mężczyzny.
- Pamiętaj, Elenko, za nic w świecie nie usuwaj sobie znamienia. Jest on naszą więzią. Naszym sekretem. Żartem, który tylko my będziemy rozumieć. Kocham cię -Głos zanika.
Wizja się skończyła. Znów patrzę w wymierzony we mnie pistolet. Ogarnęła mnie dziwna nostalgia. Smutek. I... złość. Jak ta dziewczyna ma prawo niszczyć mój jedyny kontakt z matką?! Staram się opanować. Tylko temat rodziny zawsze wyprowadza mnie z równowagi. Zastanowiłam się, jak bym to musiała odczuwać, gdybym funkcjonowała normalnie. Czy moja mama miała też inne dzieci? Dopiero teraz przypomniałam sobie, co było ważnego w tym wspomnieniu. Brzuch. Rozdęty jak balon. Nie. Nie. Nie. Wyjaśnienie spadło ze mnie, jak grom z jasnego nieba.
- Niby co jest takie śmieszne? -spytała się dziewczyna z irytacją. Ucieszyłam się, że zaczynałam ją wyprowadzać z równowagi. Już myślałam, że jest kolejną snobką.
- Zabawne jest to, że... -Kątem oka zauważyłam mój arsenał, który bezczelnie mi zabrała. Starałam się nie patrzeć w tamtą stronę. Czas użyć telekinezy.- ...masz takie samo piętno, jak moja matka. I ja.
Dziewczyna starała się przyswoić tę informację. Bronie uniosły się bezszelestnie ze stołu i zaczęły podfruwać do mnie.
- Że co?! -warknęła w końcu. Westchnęłam. Odwróciłam się do niej tyłem i odsłoniłam ramię. Krzyknęła zaskoczona. Identyczny znak wyróżniał się na tle mojej alabastrowej skóry. Niestety, nie opuściła lufy.
- I jeżeli byłabyś łaskawa opuścić pistolet, bo: a) zaczyna mnie to irytować, b) za chwilę ręka ci zwiędnie i c) chyba nie chcesz zabić siostry, to byłoby mi miło.
Wyraziłam wreszcie myśl, która nasuwała się sama. Było to dość brutalne z mojej strony. Dziewczyna zamarła. No cóż, nie codziennie dowiaduje się, że się ma siostrę morderczynię, która zabija ci pracodawców. Nareszcie moje uzbrojenie podleciało do mnie i wpadło na swoje miejsca. Znajomy ciężar sprawił, że poczułam się pewniej. Dziewczyna mimowolnie nacisnęła spust. W ostatniej chwili zatrzymałam kulę w locie. Przez chwilę moje serce zabiło szybciej. Właśnie dlatego łamię prawo. Adrenalina wyzwalająca się podczas tych... wypraw, daje mi poczucie, że żyję.
- Nieładnie, tak zabijać siostrę -mruknęłam z sarkazmem. Podbiegłam do otwartego okna, pożegnałam się słowami: Arrivederci! i wyskoczyłam. Ubranie przez chwilę łopotało mi na wietrze. Rozłożyłam ręce i obróciłam się tak, że spadałam plecami do ziemi. Szarooka podbiegła do okiennic i patrzyła na mnie z przerażeniem. Na trzy sekundy przed upadkiem zamieniłam się w kruka i wyleciałam w górze, obstawiając czy dziewczyna umarła na zawał, czy jednak nie. Jeżeli kruki mogą się mściwie uśmiechać to ja to zrobiłam. To kara za zabranie mi mojego kochanego ekwipunku. Na razie musiałam wszystko przemyśleć. Siostra. Kto by pomyślał?

<cd. Airis>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz