- Musisz na siebie uważać. - pouczyłem ją głosem starszego brata - Bo jak się naprawdę zadławisz, to metoda usta-usta może nie wystarczyć.
- Yhym.. - mruknęła i smutno wpatrzyła się w ziemię. Czyżby przygnębiło ją moje antyspołeczne zachowanie? Ludzie zazwyczaj tak reagowali, gdy poznawali mój prawdziwy charakter.. trochę to smutne, że inni wolą mnie jako wesołego pijaczka, no ale.. - Jeremiasz? - mruknąłem pytająco i pochłonąłem kolejny kęs omleta. - Zrobiłeś kiedyś coś, o czym nie pamiętałeś, a ktoś kazał ci wziąć za to odpowiedzialność? - spojrzałem na nią zdziwiony - I jak się miało twoje sumienie do tego, co zrobiłeś?
- To znaczy..? - nadziałem jedzenie na widelec i spojrzałem na jego wypieczone kształty - Robię wiele rzeczy gdy jestem całkowicie najebany, więc zdarza mi się dowiadywać o czymś na następny dzień. Na szczęście nigdy nie zrobiłem czegoś szczególnie okropnego.. raz zabrałem przez przypadek jakiemuś gościowi kasę, ale potem wszystko się wyjaśniło.. - spojrzałem na nią badawczo - ..a co przeskrobałaś? Jeśli chodzi o zarzyganą podłogę i nazwanie mnie zoofilem, to ci wybaczam.
- Nie chodzi o to.. - spojrzała na swój omlet z kompletnym brakiem apetytu, położyła go na szafce i wzięła nogi pod brodę - ..ale jak na przykład ktoś zrobi coś bardzo złego, nie mówię, że ja, to jak myślisz, czy to do końca jego wina? Bo jak ktoś na przykład jest pijany czy coś, to nie panuje nad sobą..
- Jestem zdania, że powinno się brać odpowiedzialność za wszystkie swoje czyny.. - wzruszyłem ramionami i włożyłem sobie resztę omleta do buzi - ..jeśli ktoś się narąbał, to brał odpowiedzialność za swoje zachowanie. Jeśli wie, że może pod wpływem zrobić coś groźnego, to tak jakby godzi się na to w momencie, gdy zażywa.
- A jeśli ktoś.. no nie wiem.. - zamyśliła się - ..jest na coś chory i nie panuje nad swoim zachowaniem..?
- To inna sprawa. - przełknąłem - Bo wtedy brak świadomości nie jest własnym wyborem. A o co chodzi..? - Gabrielle ciężko westchnęła. Otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, nikogo do domu nie zapraszałem, a kumple rzadko wpraszali się od tak do mnie. Mimo to wstałem i otworzyłem drzwi, za którymi zobaczyłem mordkę jakiegoś rozdygotanego mężczyzny.
- P-p-p-p-przepraszam, że zakłócam spokój.. - rzekł cicho - ..ale może wchodziła tu taka kobieta, długie, czarne włosy... oczy.. takie.. no.. - zaczął mu się łamać głos. Gabrielle wyjrzała zza futryny przejścia do pokoju gościnnego, tak, że mężczyzna mógł ją zobaczyć, a ona mogła zobaczyć jego. W chwili gdy ich spojrzenia się spotkały, gościa opuściły nagle drgawki i zapadła chwila ciszy, którą przerwał jego krzyk.
- To ty! - wrzasnął pokazując palcem w jej stronę, aż oboje podskoczyliśmy - To ty ją zabiłaś!!! Tak jak mówił ten pijak!!
- Hę..? - uniosłem brew i spojrzałem na gościa z irytacją. - Wiesz gościu, jestem na sporym kacu, więc jeśli będziesz tak się darł, to będę mocno wkurwiony. W sumie to już jestem mocno wkurwiony, bo ogólnie nie wypada ani krzyczeć w domu gospodarza, ani krzyczeć na kobietę, ani nawet celować w nią palcem, więc.. - chciałem go chwycić za kołnierz i wyrzucić, ale okazało się, że rozdygotany chłoptaś miał ze sobą nóż, który wyciągnął i dźgnął mnie pod żebro. Dawno nie czułem takiego rozdzierającego bólu. Upadłem na podłogę, przyciskając rękę do krwawiącego boku, a mężczyzna znów się rozdarł.
- Nie dotykaj mnie! -wycelował znowu we mnie nożem - Jesteś w zmowie! Z tą morderczynią! - Gabrielle zbladła i starała się chyba do mnie podejść, ale mężczyzna zaczął na oślep ciąć powietrze, żeby nie podchodziła - Nie podchodź!! - wrzasnął - To ty ją zabiłaś, prawda? Ty!
<Gabrielle? Starałam się, aby było dramatycznie, ale takie sceny nie są moją mocną stroną, toteż wyszło, jak wyszło xP>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz