Tamtego dnia Koro nawet nie chciał na mnie patrzeć, oznajmił że za bardzo się rozpuściłem z tymi walkami i on chodzi teraz cały obolały i nie może poprawnie służyć panience. Matko jedyna... kogo ja sobie znalazłem? Ale no cóż jest silną ofiarą i z łatwością radzi sobie z moją mocą. Wyszedłem więc znów bez niego i ruszyłem wolnym spacerkiem przez miasto. Miałem ochotę na bitkę i to taką porządną, może nawet taką żeby zabić Ofiarę przeciwnika, czasem miałem pragnienie ujrzeć lejącą się krew. Ozdobiłaby pięknie chodnik.
Wlazłem w ciemne i obskurne uliczki i szukałem jak wilk swojego przeciwnika, mógł to być ktokolwiek, nawet dziewczyna.
Dobrze że chociaż zimno nie było, miałem na sobie tylko luźny T-shirt, czarne spodnie i jak zwykle chuste na twarzy by ukryć swoją pasjonującą szczękę, na widok której wszyscy chcieli wzywać kościół.
Po jakimś czasie udało mi się znaleźć jakiegoś moczymajtka i zabawa była przednia, ale o dziwo przerwał mi tę pasjonującą walkę jakiś inny Żołnierz. Rzucił się na mnie jakby to było jego pracą, wkurzają mnie tacy ludzie i to strasznie przyłożyłem mu więc kilka razy. Podczas wyżywania się nad nim, mój przrciwnik zwiał gdzie pieprz rośnie. Myślałem że mnie krew zaleje, przez tego agresora uciekł mój worek do bicia.
Oj zemszcze się na tym facecie co mi przerwał, z resztą Żołnierza z którym walczyłen też znajdę. Teraz jednak byliśmy sami, on kulący się z bólu i ja, wkurwiony. Nachyliłem się nad nim i szepnąłem mu do ucha.
- Lepiej znajdź sobie porządną Ofiarę, bo inaczej długo nie pożyjesz.- to dało się wyczuć że nie ma własnej Ofiary, a walka z takim Żołnierzem jest strasznie nudna bo szybko giną.
Po tych słowach ulotniłem się używając swoich mocy, nie pojawiłem się w domu ale przed supermarketem, zrobię sobie jeszcze zakupy. Mają dzisiaj puszczać fajny film i bez piwa i chrupek się nie obejdzie. Jutro może odwiedzę tamtego Żołnierzyka, sprawdzę jakiego pięknego siniaka mu nabiłem.
[Joe?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz