-Boże, jaka byłam głupia i naiwna- uderzyłam się dłonią w czoło. No jasne nie chcieli wzbudzać kontrowersji. Chwila... gdyby wiedzieli, raczej nie puściliby mnie wolno. Odpowiedź nasunęła się sama. Przecież Rachel zamaskowała swoją obecność. Szlak być może uratowała mi życie. Chociaż zapewne przesadzam. Cóż tak się zdarza...
-Nie przesadzaj ja też dowiedziałem się stosunkowo niedawno...
-Ja mam 21 lat i cały czas się okłamywałam...-obróciłam się i usiadłam z nim twarzą w twarz.- Zgoda. Jeżeli chciałbyś mi pomóc byłoby ok.- uśmiechnęłam się.
-Dobra powiedziałem Ci wszystko o swojej historii. Twoja kolej, chyba, że masz z tym szczególny problem...
-Nie no co ty. W sumie nigdy szczególnie nie czułam się samotna, opuszczona, osierocona i tak dalej. Urodziłam się w szpitalu w sumie z martwej kobiety.- Joe spojrzał na mnie przerażony- w sensie, że jej mózg nie żył. Ogólnie ciało, serce i inne chodziło jak trzeba. Po prostu on jakby się wypalił. Potem automatycznie przenieśli mnie do domu dziecka, gdzie spędziłam z pięć lat. Wtedy dowiedzieli się, że baza wojskowa szuka małych dzieci, na których mogłaby testować ,,wynalazki" na poprawę kondycji wydolności i innych tego typu. Dawali mi różne zastrzyki, a poza tym funkcjonowałam jak każdy normalny żołnierz...po osiągnięciu wieku 12 lat. Wcześnie, ale niektórzy tak zaczynają. Właśnie dlatego się nie męczę i zdecydowanie szybciej się uczę. Nie były to jakieś wielkie modernizacje, dlatego nikt nie uznaje mnie za mutanta -no cóż historię Rachel wolę zostawić w tajemnicy. Wszystko w swoim czasie.- Gdy miałam 16 lat doszli do wniosku, że mogę już żyć sama, a że nie zdecydowałam się na kolejne 10 lat w bazie postanowili wysłać mnie na zadupie. Dostałam tam mieszkanie, jednak od razu zaczęłam poszukiwania kupca, ponieważ zdecydowanie wolałam mieszkać w mieście. Na początku było trudno, bo nikt nie chciał mnie zatrudnić, ale po jakimś czasie zaczęłam pracować w warzywniaku. Kiedy ktoś postanowił kupić mój ,,dom" wzięłam kasę spakowałam się i przyjechałam. Byłam w gorącej wodzie kąpana, z resztą czego spodziewać się po osobie, która wychowała się sama. Jedyne mieszkanie na jakie było mnie stać znajdowało się w dość podejrzanej dzielnicy. Mam kuchnie połączoną z prowizoryczną salono-jadalnią łazienkę i sypialnię, ale co z tego jak muszę spać niemal z pistoletem w dłoni. No i mam kota... Oto moja jakże pasjonująca historia.
-No powiem szczerze, że potrafisz lać wodę. Ja bym to opowiedział w kilku zdaniach.- uśmiechnął się.
-Powiem Ci szczerze, że nadal nie mogę uwierzyć, że nie jestem... zwyczajna...
-To ja Ci udowodnię- powiedział i wstał.- Wiesz ,że ludzie nie mogą wyjść poza pewien teren?
-No tak...- Już wiedziałam o co chodzi, a mężczyzna uśmiechnął się pod nosem tak jakby wyczuł co mam na myśli.
-Zgoda?- zapytał i wystawił dłoń. W sumie ryzykowałam obudzeniem się ze zgniecioną czaszką, gdzieś w polu, ale co tam...
-Zgoda- powiedziałam i podałam mu rękę, po czym wstałam.
<Joe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz