- Więc... To nie jest takie proste... Na początku wszystko było dobrze... Ale gdy miałam osiem lat jacyś bandyci zabili moich rodziców... Ja zdążyłam się schować w domku na drzewie, ale to nie ważne. Wtedy musiałam dorosnąć. Niestety... Potem już żyłam sama. - opowiedziałam o wszystkim.
- Tak sama? - spytał.
- Rodzice mieli sporo pieniędzy, jakoś dało się przeżyć. - mruknęłam. Nastała cisza. Było słychać jedynie mruczenie burego kociaka. - Ale koniec końców się udało i liczy się to, że teraz da się żyć. Nie żyjmy przeszłością. - przerwałam ciszę.
- Dobra. - mruknął.
- Tak więc... Lubisz zwierzęta? - spytałam po chwili, chodź byłam pewna pozytywnej odpowiedzi, ale jakiś temat trzeba było rozpocząć. Wzięłam krakersa i zaczęłam go cicho chrupać.
<Joe? Wena mi uciekła .-.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz