Po odwiezieniu Nicole, wróciłem na chwilę do domu.
-Siemka Fred! Jak tam życie? - Spojrzałem do terrarium swojego żółwiego kolegi. Fred właśnie ogrzewał się pod światłem żarówki. Ah, takiemu to dobrze. Szybko się przebrałem w świeże ciuchy, zjadłem kanapkę z masłem orzechowym i z powrotem wskoczyłem na motor. Musiałem spisać ten cholerny raport. Poza tym zdałoby się zajrzeć do Genowefy i powiadomić ją o tym podejrzanym nożowniku. Lepiej niech go przebadają, a w razie czego może i wyeliminują. Podjechałem pod biuro Genowefy. Zajrzałem do jej biura, jednak właścicielki nie było. Cóż, trudno. Napisałem kartkę z informacją na temat podejrzanego i zostawiłem na biurku. Wsiadłem na mojego ducati i ruszyłem na komisariat.
-Hej, daj mi klucz do pokoju przesłuchań nr 23. - Wyciągnąłem rękę w kierunku Jack'a, który siedział o dziwo, za biurkiem w recepcji.
- Masz. Co raporcik trzeba machnąć? - Uśmiechnął się współczująco. Doskonale wiedział, jak nienawidziłem papierkowej roboty.
- Ano, niestety. Biurokracja. - Odebrałem kluczyk i ruszyłem w kierunku pokoju, w którym niecałą godzinę wcześniej przesłuchiwałem dziewczynę. Wszedłem do ciasnego, zakurzonego pomieszczenia i wyjąłem z szuflady dyktafon oraz notatnik. Podniosłem wzrok na blat biureczka i dostrzegłem jakiś błyszczący przedmiot. Wziąłem to coś do ręki i zdumiałem się na widok srebnej bransoletki. Schowałem dyktafon i notatnik do kieszeni kurtki i wróciłem do recepcji.
- Ej, Jack... Czy po mnie, miał ktoś później przesłuchanie w pokoju 23? - Kolega spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Raczej nie. A o co chodzi?
- A nic ważnego. Chyba jednak raport napiszę później. - Podrapałem się po głowie. Czyli bransoletka należy do Nicole. Wiem, gdzie mieszka, jednak nie znam dokładnego adresu.
- Masz może formularz tej dziewczyny, którą dzisiaj przesłuchiwałem? - Znowu spytałem się Jack'a, który chyba powoli tracił do mnie cierpliwość.
- Masz i przestań mi truć dupę. - Wściekły wcisnął mi papier i wrócił do swojej roboty.
- Jeju, nawet prośby nie można mieć. - Człowiek się spina, nie wiadomo po co. Dobra mam jej adres, więc mogę pojechać i oddać zgubę. Jednak najpierw zlecę komuś napisanie za mnie raportu. Wiem! Lucy z administracji nie będzie mogła mi odmówić!
- Hej Lucy! Ślicznie dziś wyglądasz! Czy to nowy lakier do paznokci? Cudny kolor, podkreśla głębie twoich pięknych oczu! - Zacząłem prawić komplementy młodej pracownicy. Nie była wcale brzydka, jednak, jak dla mnie była przeciętna, a poza tym dość płytka.
- Oh Joe! Naprawdę zauważyłeś? Dziękuję! - Zarumieniła się, jak głupia i zatrzepotała rzęsami.
- Kochana, napisałabyś za mnie raport? Masz tu wszystkie papiery i dane. Ja muszę koniecznie iść z Fredem do weterynarza, bo stracił biedak apetyt i chcę mu poświęcić chwilę uwagi. - Gładko skłamałem o niedyspozycji mojego żółwia.
- Jakie to smutne! - Babka była strasznie ckliwa. - Dobrze, zrobię dla ciebie wszystko! - Wzięła ode mnie papiery, a ja szybko popędziłem do motoru. Po chwili stałem już przed drzwiami mieszkania Nicole. Zapukałem. Nikt nie odpowiadał. Kurde! Nacisnąłem klamkę. O dziwo, drzwi okazały się otwarte.Wszedłem ostrożnie do mieszkania i omal nie kopnąłem olbrzymiego kocura.
-Miauł! - Odezwał się głośno w ramach sprzeciwu. Ignorując go, udałem się do salonu, tam nikogo nie było, prócz kolejnych kotów. Może pomyliłem adresy? Niee. Dalej ujrzałem łóżko, na którym smacznie spała Nicole. Wyglądała tak uroczo, że przez chwilę stałem i się po prostu na nią patrzyłem. Jednak zaraz oprzytomniałem i wyjąłem z kieszeni kurtki delikatną bransoletkę. Ująłem ostrożnie rękę dziewczyny i założyłem ozdobę. Nicole poruszyła się i powoli otworzyła oczy.
[Nicole?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz