Gdy pokazał mi to zdjęcie, od razu wiedziałam, o kogo
chodzi. Jakiś czas temu przeszedł do lasu, aby upolować coś na obiad i śmieci
wyrzucić. Był to jeden z tych, którego moja strzała nie trafiła w serce, lecz w
stopę. Posmutniałam. Mimo wszystko, było mi go szkoda. Mógłby jeszcze pożyć,
ale to już nie moja decyzja. Raczej na Śmierć bym się nie nadawała.
- Znam go, pokażę Ci jego dom – powiedziałam krótko. Chwilkę
jeszcze poczekałam, ponieważ Seisi jadł niezbyt szybko. Po skończonym posiłku,
oddałam obie miski ptakom i wskoczyłam na pierwsze drzewo. To był znak.
Zaczynamy podróż. Po około dwudziestu minutach drogi, dotarliśmy do wielkiego,
ceglanego domu, już za lasem, za polaną.
- Dziękuję za pomoc – odparł wesoło grabarz. Uśmiechnęłam
się, po czym zniknęłam za drzewami. Postanowiłam odpocząć, wreszcie nikt mi nie przeszkodzi. Nie było to
jednak tamto czyste bajorko, lecz strumyk, który ciągnął się przez cały las, aż
wreszcie znikał w rzece. Dzisiaj musiałam iść do miasta. To będzie nieprzespana
noc…
Księżyc wisiał wysoko, gdy ludzie już spali głęboko. Zaczęłam powoli zbliżać się do miasta. Weszłam
przez główną bramę i rozejrzałam się uważnie. Jest! Sklep z materiałami, które
były mi potrzebne. Idąc w jego stronę, spostrzegłam inny sklep – z markowymi
sukienkami. Przystanęłam i przyjrzałam się im. Paskudztwo. Wróciłam do
wypatrzonego wcześniej sklepu, z materiałami.
Świsnęłam, a zaraz obok mnie pojawiła się Anima. Zaraz to wybiłam
przednią szybę, a moje stworzonko wleciało do sklepu i złapało różne materiały –
jedwab, bawełnę, wszystko po kolei. Alarm zaczął głośno wołać policję, więc pobiegłam
jeszcze do spożywczego po chleb i ser, po czym wybiegłam z miasta i wróciłam do
lasu. Od razu siadłam do szycia, aby na nowy dzień, mieć nowe ubranko.
Skończyłam około drugiej w nocy, toteż od razu położyłam się spać razem z Animą i z chlebem, którego zapomniałam
odłożyć na miejsce.
Nad ranem, gdy tylko otworzyłam oczy, zadałam sobie pytanie,
czy Seisi’emu się udało odebrać życie temu człowiekowi. Nie rozmawiałam z nikim
już niecały rok, gdy nagle przedstawiłam się grabarzowi, nic o nim nie wiedząc.
Zaśmiałam się pod nosem. Ostatnio szaleję. Spojrzałam na mój nowy ciuszek. Był jasnobłękitny.
Uśmiechnęłam się, po czym złapałam chleb, ser i zrobiłam sobie kanapkę. Po
zjedzeniu jej, ubrałam się i ruszyłam nakarmić zwierzęta. Po południu siadłam
na trawie i zamknęłam oczy. W powietrzu czuć było deszcz. Będzie ulewa.
<Seisi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz