- Siemanko, jak tam mój raporcik? - Błysnąłem zębami w szczerym uśmiechu.
- Już gotowy. Jakby coś się nie zgadzało to już poprawisz, prawda? - Kobieta podała mi papiery. Przejrzałem je przelotnie.
-Chyba wszystko ok. - Miałem właśnie odejść, gdy blondynka spytała się:
- A jak tam Fred? Wszystko dobrze?
-Eee... Cóż nic mu nie jest. Po prostu taki okres przejściowy. - Podrapałem się w głowę. Co ja jej mówiłem? Ah! No tak! Musiałem niby jechać z Fredem do weterynarza, bo koleżka nie miał apetytu.
- Cieszę się, że mogłam pomóc mimo wszystko! - Lucy zarzuciła swą blond włosami i pomachała mi. Co za płytka kobieta...
- Dziękuję jeszcze raz! Do zobaczenia! - Kiwnąłem głową na pożegnanie i opuściłem biuro. Spojrzałem na grafik w korytarzu. Ja nie mogę... Dzisiaj mam patrol w jednej z tych obskurnych dzielnic, gdzie roi się od nadpobudliwych ludzi i nie tylko. Z powrotem dosiadłem swojego ducati, uzbrojony w kaburę na udzie z pistoletem i z kamizelką kuloodporną na klacie. Kto wie, co może się zdarzyć? Zaparkowałem przecznicę przed obszarem mojego patrolu, gdzie okolica była jeszcze w miarę spokojna i doszedłem na miejsce pieszo. Od razu dostrzegłem jakieś zamieszanie. Podbiegłem i wyczułem aurę Żołnierzy. To była bijatyka dwóch mi podobnych. Jeden z nich miał wyraźną przewagę. Facet miał dziwną chustę na twarzy. Podszedłem i chciałem go obezwładnić, jednak ten zrobił błyskawiczny obrót i kopnął mnie w szczękę. Au, to zabolało, już sięgałem po pistolet, kiedy tajemniczy gościu zafundował mi łokieć w brzuch. Pomimo kamizelki kuloodpornej, poczułem dotkliwy ból. Podczas, gdy ja się zgiąłem wpół z bólu, niebezpieczny osobnik wyszeptał mi do ucha:
-Lepiej szybko znajdź sobie porządną Ofiarę, bo inaczej długo nie pożyjesz.- Po tych słowach ulotnił się. Wokoło nikogo nie było. Nawet ten drugi Żołnierz, gdzieś zniknął. Oparłem się o ścianę budynku i ciężko oddychając, osunąłem się na ziemię. Muszę wytrzymać tylko 3 godziny i będę mógł wrócić do domu. Gdyby nie mój aktualny stan, prawdopodobnie już dawno ścigałbym tego zamaskowanego gościa.
***
Po upływie trzech długich godzin, wsiadłem na motor i wróciłem do domu. Tam rozebrałem się i wlazłem pod prysznic, gdzie gorąca woda obmyła moje obolałe ciało. Wytarłem się i ubrałem. Spojrzałem w lustro. Na twarzy widniał już wielki siniak. Ekstra. Wyszedłem z łazienki, dałem Fredowi trochę wody i zaległem na kanapie, gdzie po chwili już spałem.
***
Obudziłem się jeszcze bardziej obolały. I głodny. Otworzyłem lodówkę. Pusto. Szybko ubrałem się i pobiegłem do sklepu. Przy stoisku z owocami i warzywami, dostrzegłem znajome jasne włosy. Nicole.
- Hej Nicole! - Pomachałem do niej.
- Cześć Joe! - Spojrzała na mnie z lekkim przerażeniem. - Co ci się stało w twarz?
- Eh... Byłem na patrolu... Zresztą to nic poważnego. - Zbyłem to śmiechem. Jednak w głowie ciągle miałem słowa tamtego Żołnierza " Lepiej szybko znajdź sobie porządną Ofiarę, bo inaczej długo nie pożyjesz." Czy to konieczne?
[Nicole? A może Izaak masz ochotę się dołączyć? ;) ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz