- No, to zaczynaj. - uśmiechnąłem się i postarałem otworzyć umysł na wskazówki Williama.
- A więc.. - zaczął i w tej chwili coś łupnęło o dach. Spojrzeliśmy w górę i usłyszeliśmy, jak się przemieszcza, a potem wszystko ucichło - Co to do cho.. - zaczął chłopak, a w tej samej chwili w oknie pojawiła się wesoła twarz kolorowej kitsune.
- Dzieńdoberek! - krzyknęła i zachichotała, widząc nasze miny - Nie spodziewaliście się mnie, co? - poruszyła uszkami.
- Shooter.. - mruknąłem naprawdę zdziwiony - ..co ty tu robisz?
- Postanowiłam was odwiedzić, a co! - zaśmiała się - W końcu nadal nie wiem, skąd znam twój zapach, chłoptasiu. A potem może być już za późno, na zapoznanie się. - westchnąłem i zacząłem otwierać okno, ale William mnie powstrzymał.
- Chyba żartujesz! - fuknął - Nie otwieraj jej, niech spadnie.
- Bo cię przytulę.. - zagroziła Marry. - Jak mi nie otworzysz, to je wyważę, więc..
- Dobra, dobra.. - odsłoniłem górną część i dziewczyna zręcznie wskoczyła do przedziału.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz