-Panno di Accari, jest pani spóźniona o równe dwadzieścia trzy i siedem dziesiątych sekundy. W przyszłości takie obsunięcia nie będą tolerowane- powiedziała puszysta kobieta stojąca w szlafroku.
-Ma pani dzisiaj pokaz z dziewczynkami, i wszystko ma być perfekcyjnie. Oczywiście chodzi mi tutaj o pani dziedzinę- Boże czasem miałam ochotę ją zabić. Wystarczyła sekunda spóźnienia, aby miała pretensje. Jak na zawołanie kubek z naparem ,,wyrzucił" swoją zawartość wprost na twarz pani Anders. Rzuciła nienawistnym spojrzeniem na przedmiot i rzuciła nim o ziemię, po czym ruszyła przed siebie. Pobiegłam w przeciwnym kierunku i w porę wpadłam do sali tanecznej. Szybko założyłam długą czarną spódnicę i czarne, skórzane, podbite gwoździkami buty. Wtem do sali wpadło stado rozwrzeszczanych dziewczynek, które, albo się śmiały, albo wyrywały sobie włosy. Z tyłu szła jedyna w grupie Morthewia- przedstawicielka innej rasy niż ludzka. Pokaz miał zacząć się za około godzinę. Każda z nich miała przy sobie pokrowiec z sukienką i buty. Głupia zapomniałam! Na szczęście miałam wszystko w szafie. Czas na rozgrzewkę.
***
Przećwiczyłyśmy jeszcze triole z drugiej zwrotki sevillany . Zrobiłam szybki makijaż. Grubą kreską podkreśliłam oczy, a powieki pomalowałam ciemnym cieniem. Usta posmarowałam jeszcze krwiście czerwoną szminką. Zrobiłam koka i wstałam. Długa czarno - zielona suknia falowała pod wpływem moich kroków.
-Pomożesz mi z kokiem?- spytała jedna z dziewczynek. Wskazałam na krzesło, aby ta usiadła po czym przeczesałam jej włosy i szybko je ułożyłam. W podzięce dziewięciolatka złapała za upięcie na mojej głowie i bez namysłu zniszczyła mi fryzurę. Zeskoczyła z krzesła i podbiegła do koleżanek ze złośliwym uśmiechem. Nie rozumiem ludzi. Są tacy złośliwi. Po chwili podeszła do mnie nieco młodsza dziewczynka. Trzeba wspomnieć, że prowadzę kilka grup, w których znajdują się osoby w przedziale wiekowym między sześć, a siedemnaście lat.
-Pomóc Ci?- spytała uprzejmie. Usiadłam na krześle i lekko się przygarbiłam. Mała szybko uporała się z burzą moich kasztanowych włosów.
-Dlaczego one sa takie wredne, a ja nie?- spytała po ukończeniu pracy.
-Bo jesteś wyjątkowa- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Klasnęłam kilka razy w ręce. Podopieczne ustawiły się w grupach.
-Wchodzimy za 2 minuty! Po kolei od najmłodszych do najstarszych. Potem tańczymy sevillanę razem!
***
To był już ostatni pokaz. Wspólny taniec w kole. Czułam, że Rachel zaraz coś odwali i miałam nadzieję, że nie zniszczy występu. Niestety jak zwykle wykrakałam. Jedna z lamp się spaliła, kilka innych spadło z sufitu. Ludzie zaczęli krzyczeć, a dziewczyny wbiegły za kulisy. Podążyłam za nimi. Po kilku minutach do budynku weszli policjanci. Powiedzieli, że mamy się przebrać i czekać na dalsze instrukcje przed budynkiem. Cudownie Rachel... Idealnie...
***
-Prosiłbym, aby wsiadła pani do radiowozu- powiedział do mnie wysoki mężczyzna.
-W jakim celu?- spytałam dociekliwie.
-Ma pani złożyć zeznania w sprawie wypadku.- odparł
-Dobrze-powiedziałam wsiadając do samochodu. Cudowny dzień w pracy. Lepiej być nie mogło.
***
-Czy wie Pani w jaki sposób mogło dojść do awarii?- spytał ciemnowłosy mężczyzna.
-Niestety nie wiem. To nie moja działka...
-Czy wiem pani w takim układzie, czy ktoś mógł do tego doprowadzić, a jeżeli ma pani jakieś podejrzenia prosiłbym, aby się pani nimi ze mną podzieliła.- drążył policjant
-Niestety nie wiem. Mogę zadać jedno pytanie?
-Oczywiście...
-Czy macie jakieś podejrzenia?
-Budynek był stary więc pewnie była to tylko awaria...Ale lepiej się przekonać.
-Dlaczego zostałam wezwana, jeżeli mogę spytać.- drążyłam. Samej Andersy nie przesłuchali, ale mnie owszem...
-Zauważyliśmy, że miała pani na swoim koncie jedną kradzież...- Znowu o tym...
-Przecież sprawa się wyjaśniła, i okazało się, że nie byłam sprawcą- dodałam ze zdziwieniem. Dokładnie to miałam w kartotece.
-No tak, ale lepiej sprawdzić...
-Rozumiem...-dodałam.
<Joe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz