-Całkiem spoko- uśmiechnęłam się.-Jednak, może nie spodziewałeś się, że choć odrobinę przejmują mnie takie rzeczy, ale dopiero co tu przyszliśmy, i jeżeli ta kraina ma mieszkańców może lepiej ich nie straszyć i nie zrażać do nas. No i nie ranić drzew.- Wyjęłam z kieszeni starą chustkę do nosa. Materiałową i co ważne czystą. Przestrzeliłam ją z bliska i powiesiłam na krzaku skierowanym w stronę Levrii. Odsunęłam się na wyznaczoną odległość. Nabiłam pistolet. O ile pamiętam strzelanie szło mi dobrze, ale od dwóch miesięcy nie ćwiczyłam, bo niby gdzie. Starałam się nakierować lufę na punkt, jednak ręce mi się trzęsły. Dobra weź to trochę na luz, bo jak się zepniesz to nic nie wyjdzie. Położyłam palec na spuście, i już po chwili nacisnęłam. Pierwsze jak zwykle nie udane, ale przynajmniej trafiłam w krzak.
-Powinieneś wiedzieć, że pierwsze strzały po tak długiej przerwie potrzebuję trochę poćwiczyć...
-Właśnie dlatego spodziewam się, że ta chustka przestanie istnieć zanim trafisz w środek.- Wiele się nie pomylił. Po godzinie zrezygnowana ładowałam kolejne pociski, dalej wierząc, że może mi się udać. Wreszcie zobaczyłam (sokoli wzrok xd) jak pocisk przelatuje przez środek. Pisnęłam (niemal) z radości.
-No co tam?-krzyknął Joe stojąc za mną.
-Przeleciał przez środek.
-No dobra uwierzę Ci na słowo- powiedział odbierając broń, po czym założył bluzę.
<Joe? Może zacznij temat mocy i ofiar? (Tak wiem bez hitu, przepraszam)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz