Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

14 kwietnia 2015

Od Eleny cd. Airis

Spojrzałam głęboko w oczy szarookiej dziewczyny. Moje spojrzenie odbijało się w jej źrenicach. Krwistoczerwone tęczówki nadawały mi upiornego wyglądu.
- Myślałam, że będziesz bardziej inteligentna... -mruknęłam.- Jak widać się pomyliłam.
Wyciągnęłam nóż zza pasa i przybiłam ją za kawałek bluzki do ściany. Przyjrzałam się pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Ściany ubrudzone były czymś co wyglądało na zieloną jajecznicę. Dziewczyna nie drżała. Jednak strach zdradzała poza, w jakiej się znajdowała.
- To twój dom? -spytałam, nie czekając na odpowiedź. Podeszłam do lodówki, otworzyłam ją i wyciągnęłam Colę. Domknęłam biodrem drzwiczki i przyjrzałam się ostrzu wycelowanemu w moją stronę. Brunetka mierzyła we mnie sztyletem, którym przybiłam ją do ściany. Szczerze, zdziwiłabym się, gdyby tak się nie stało.
- Czemu mówisz, że uratowałaś mi życie? -zapytała niespokojnym głosem. Przewróciłam oczami i odkręciłam butelkę, a następnie upiłam łyk. Dziewczyna śledziła mnie wzrokiem.
- Naprawdę się nie domyślasz? -spytałam z niedowierzaniem.
- Niby czego?
- Tak teraz na to patrząc, podwójnie cię uratowałam -zadumałam się.
- Nie ratujesz ludzi. Jesteś mordercą.
- Tak w ścisłości to morderczynią i zabójczynią. Co ja ci na faceta wyglądam?
- Jak niby mnie uratowałaś? -drążyła. Westchnęłam.
- Chyba muszę cię oświecić. Po pierwsze, to sprzątnięcie, którego byłaś świadkiem, odnosiło się po trosze do ciebie. Zabitą była ta twoja pracodawczyni. Nie pamiętam, jak się nazywała.
Wstrzymała oddech. Nie wiem, czy dobrze zinterpretowałam jej zachowanie, ale wydawało mi się, że na jej obliczu przez chwilę zagościła ulga.
- To nie jest uratowanie -zaoponowała. Zignorowałam jej słowa.
- A drugi miał miejsce, gdy uciekałam przed strażnikami, a ty stanęłaś mi na drodze. Mogłam cię wtedy spokojnie zabić. Ale postanowiłam cię oszczędzić.
- Wiedziałam, że skądś cię znam -powiedziała, trochę do siebie. Wystąpiłam do przodu, złapałam ją za rękę, wykręciłam ją i wyrwałam jej mój sztylet. Schowałam go do pochwy. Dziewczyna szamotała się porywczo, ale trzymałam ją mocno. Była ponad przeciętnie silna.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić -mruknęłam do siebie. Widziała mnie. Chyba jedynym rozwiązaniem będzie usunięcie jej. Gdy wyrywała się, próbując się oswobodzić, włosy opadły jej na bok i odsłoniły dziwne znamię na ramieniu. Wyglądało trochę, jak tatuaż, ale wiedziałam, że to nie to. Wyglądem trochę przypominał lecącego kruka. Wypuściłam ją, jak oparzona. Krzyknęłam zaskoczona. Moja ręka mimowolnie powędrowała do ramienia. Znajdowało się tam, takie samo znamię. Dziewczyna odwróciła się szybko. A ja wyszeptałam:
- To niemożliwe. To niemożliwe.
Moje znamię miałam od kiedy pamiętam. Naukowcy nie usunęli go, ponieważ mówili, że pasował do mnie. Moja mama miała taki. A ta dziewczyna ma identyczny.

<cd. Airis>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz