Zdziwiła mnie obecność tej dziewczyny. To coś co mnie obserwowało znikło, ale to pewnie była ta ona. Czułem, że nie jest zwykłym człowiekiem, tylko jakąś istotą która tu mieszka. Bo kto normalny gotuje zupe z liści i płatków róż na palenisku? Kto normalny gada ze zwierzętami?
To pewnie jest Żywiołak, spokojna istota związana z naturą. Ja bym tak nie potrafił, brakowałoby mi cebulowych chrupek i lodów czekoladowych.
Podniosłem się z trawy i ruszyłem za dziewczyną, dosyć długo tu posiedziałem i nawet zbyt długo. Muszę wypytać ją o tego leśniczego czy tam myśliwego, dlatego gdy zapytała mnie czy zjem z nią to zgodziłem się.
Usiadłem na jakimś pieńku i czekałem cierpliwie na zupę.
W ciszy.
Dziewczyna mieszała zupę i po jakimś czasie zwierzaczki zaczęły się schodzić, ptaszki jej nawet przyniosły miseczki i łyżki. Czułem się trochę jak w jakiejś baśni Disney'a.
- Jak masz na imię?- odezwałem się w końcu gdy nalewała mi zuby. Ciekaw jestem jak będzie smakować i czy nic mi się od niej nie stanie.
- Karen.- uśmiechnęła się lekko i dała mi miseczkę.
Spojrzałem na płyn i przełknąłem ślinę, trochę się bałem ale zacząłem powoli jeść. Nie była aż tak zła.
- Ja mam na imię Seisi.
- Po co tu jesteś?
Dawała zwierzętom porcje zupy i w końcu nałożyła sobie.
- Szukam pewnego pana.- przełknąłem kolejną łyżkę zupy.- Pomigłabyś mi go znaleźć?
- A o kogo chodzi?- też zaczęła jeść.
- O niego.- podałem jej zdjęcie owego faceta. Mam nadzieję że będzie wiedziała gdzie go znajdę. Muszę go w końcu zabić i przekazać duszę Śmierci.
[Karen?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz