- Tak, tak, tak.. - pokiwałem głową - ..mam wszystko pod kontrolą. Stacja jest za takim wysokim wzgórzem z kapliczką.
- Nie chciałbym cię niepokoić, ale chyba minęliśmy ją już wieki temu.. - otworzyłem szeroko oczy i poczułem, że moje serce na sekundę zamarło. Zwaliłem Willa z kolan i, nie słuchając jego pretensji, przycisnąłem nos do szyby. Nieznane ziemie. Cholera. - Dobra, zmiana planów. - spochmurniałem - Przegapiliśmy ten przystanek.
- Wiedziałem, że tak będzie.. - westchnął - ..tak się zapatrzyłeś na tą wredną jędzę, że aż przegapiłeś przystanek.
- Nie rozumiem twojej niechęci. Mam wrażenie, że sam nie wiesz, dlaczego jej nie lubisz. Nie powiem, abym ją uwielbiał, bo jest cholernie irytująca, ale poza tym: wygląda to trochę tak, jakby próbowała się z nami.. - zacząłem szukać słowa - ..spoufalić? Zakumplować? W każdym razie jakiś cel musi mieć w łażeniu za nami.
- Chce cię uwieść! - Will wybuchnął - Łazi za nami wszędzie, jest irytująca i jeszcze przywłaszcza sobie miano największego zabójcy! Chyba ją coś potentegowało! Poza tym wygląda jak tania zabawka z odpustu! - mimowolnie się uśmiechnąłem. - Jak możesz zachowywać przy niej spokój!?
- Myślę, że po prostu za bardzo przejmujesz się mianem największego zabójcy.. - westchnąłem. - No, w każdym razie.. - rzekłem szybko, nie czekając na pretensjonalny wywód Willa - ..musimy wrócić na przystanek. - otworzyłem okno - Ja wyskoczę, zmienię się w lisa, a ty wskoczysz na mnie. Pasuje?
- Będziesz miał ogonki i futerko..~? - spytał młodzieniec, nagle porzucając temat Marry - Oczywiście, że pasuje~! - kiwnąłem głową.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz