Odwzajemniłam uśmiech Lessandre. Nie wyszedł on jednak najlepiej, bo nadal było mi słabo. Ostrożnie przyłożyłam do ust filiżankę, po czym powoli upiłam łyk ziołowej herbatki. Nie była gorąca, więc postanowiłam napić się jeszcze trochę. Była smaczna, można było wyraźnie wyczuć różne zioła, które idealnie mieszały się w całość. Poza tym lubiłam uczucie rozlewającego się po moim ciepła, chyba, że wiązało to się z kolejnym omdleniem...
Po wypiciu ziołowego naparu odstawiłam filiżankę na niewielki stolik stojący przed sofą i zerknęłam na Eris. Moja wybawicielka siedziała w fotelu i czytała w książkę. Odwróciła się w moją stronę z pytaniem w oczach, jakby wyczuła, że chcę coś do niej powiedzieć.
- Dziękuję za hmm... ratunek. - powiedziałam.
Nie mówiłyśmy nic przez chwilę.
- Tak w zasadzie, wiesz może czy można znaleźć gdzieś tutaj jakieś miejsce do zamieszkania?
Lessandre popatrzyła na mnie nagle,
- Nie masz gdzie mieszkać?- spytała z nieukrywanym zdziwieniem.
Właściwie po co ja się o to pytałam? To na pewno wydaje się podejrzane. Chyba z wiekiem naprawdę coraz bardziej traci się czujność... No trudno, nie mogę już odwołać swoich słów.
- Jeśli nie masz się gdzie podziać, to możesz chwilę pomieszkać u mnie... - powiedziała Eris powoli, jakby zdziwiona całą zaistniałą sytuacją. Nie żebym sama nie była ani trochę zaniepokojona. Nagle na jakąś nieznajomą spada moja szafka, po czym owa osoba nagle mdleje, jeszcze później okazuje się, że ta niepełnoletnia dziewczyna - albo przynajmniej wyglądająca dość młodo - nie ma gdzie mieszkać...
Zauważyłam, że Lessandre znów otwiera usta, by coś powiedzieć. Popatrzyłam więc na nią wyczekująco.
< Eris? Wybacz, że tak długo to zajęło...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz