Powietrze gęstniało. Cząsteczki jakby zbliżały się do siebie nie dając sobie możliwości ruchu. Rzadko zdarzało się, abym miała duszności, zapewne z powodu tych modyfikacji. W mózgu pojawiła się czerwona kontrolka która świecąc zakłócała moje myślenie. ,,Uciekaj". Nie wiedziałam co to znaczy, a raczej dlaczego tam się pojawiła, ale jak każdy zareagowałam chęcią wydostania się z pomieszczenia. Zachowanie Rachel wydawało mi się bardzo niepokojące. Rzadko kiedy niszczyła coś w tak oczywistych sytuacjach, wskazujących na moją nadnaturalność, albo jej obecność. Bała się.
-Jesteś Żołnierzem, czy może kimś więcej?- zapytał Joe. Przed oczami pojawiły mi się mroczki, a krew w mózgu jakby gęstniała. Nie mogłam się otrząsnąć. Doszłam jednak do wniosku, że trzeba odpowiedzieć na pytanie i nie wzbudzać podejrzeń.
-Aspirowałam do tej roli, ale nadal rozważam inne rodzaje ścieżki zawodowej. Na razie, jak sam wiesz, tańczę.- odpowiedziałam w jak najnormalniejszy sposób.
- Oboje wiemy, że nie chodzi mi tutaj o zawód, tylko rasę.- Rasa Żołnierz? Nigdy o takiej nie słyszałam. Postanowiłam jednak pokazać papiery dotyczące modyfikacji. Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do torby. Upadłam zrywając ramiączko z haczyka, przy czym odpadł cały wieszak.
- Wszystko dobrze?- powiedział zdziwiony policjant. Nic nie było dobrze. Jego głos ledwo przebijał się przez miliony przeraźliwych krzyków i jęków. Nad moją głową, jakby przelatywały niewidzialne zjawy, krzyczące różne dziwne rzeczy.
-Zginęli niewinni...
-Giną niewinni...
-Zginą niewinni...
-Nie przeżyją inni...- do głowy przyszła mi inna myśl. Czego może się bać duch? Innych duchów...
-Padnij!- krzyknęłam tylko gdy wielki cień przeleciał nade mną. Głowa wybuchała od głosów. Krzyki rozrywały ją. Ból był nie do wytrzymania. Czemu to się zdarza... znowu.
-Błagam muszę stąd wyjść. Chociaż na moment.
-Dobra chodź- powiedział mężczyzna unosząc brew z wyraźnym wyrazem zmieszania na twarzy. Wziął mnie pod rękę i wyprowadził z budynku. Na dworze padał lodowaty deszcz. Ból nagle przeszedł, głosy przestały nawoływać.
-Możesz mi wyjaśnić co się właściwie stało- spytał zdziwiony- tak bardzo trudne pytanie zadałem, że musiałaś odstawić jakąś szopkę, aby wyjść?- nagle spokojny głos zmienił się w pełny irytacji.
-Nie widziałeś tych cieni?- zaprzeczył - A głosy?- zaprzeczył po raz kolejny. No tak zapomniałam. Boże tylu jest ludzi, a to akurat ja muszę to widzieć.
-Odpowiesz mi na pytanie?-dopytał dociekliwie. Wyjęłam teczkę i podałam mu kartkę. Stary, lekko żółkawy papier chybotał się na wietrze. Patrzyłam w skupieniu na funkcjonariusza przeczesującego zachłannie kolejne linijki tekstu.
-Masz tutaj niewielki stopień nadnaturalności. Jest całkiem przeciętny. Jednak nie wydaje mi się, żeby tak było. Możesz mi wyjaśnić, czy często tak się zdarza? Chodzi o te głosy i tak dalej...-spytał po przeczytaniu dokumentu. Oddał mi go.
-Puff... Zależy od tego gdzie się znajduję. W tej sali musiało umrzeć wiele osób.
-Chcesz powiedzieć, że widzisz duchy?
-No tak można to nazwać. Tylko czy możesz mi wyjaśnić kto to właściwie jest żołnierz? W sumie to dziwna nazwa jak na rasę...-zapytałam zaciekawiona. Joe odwrócił wzrok.
-To mieszanka demona i człowieka. Zdarza się rzadko bo ludzkie kobiety nie zawsze mają dość siły by donosić ciążę...
-W sumie moja matka stała się warzywem w 7 miesiącu, ale ojciec podobno się powiesił więc wątpię by było jakieś prawdopodobieństwo...
<Joe? Proszę nie poznawaj od razu tajemnicy Rachel, w sumie wolę, żeby nikt się o niej na razie nie dowiadywał>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz