Obmyłam twarz chłodną wodą. Sok z jeżyn spłynął z mojej twarzy zabarwiając wcześniej przeźroczystą wodę na lekko fioletowawy odcień. Delikatny wiatr muskał delikatnie moją wilgotną skórę. Przymknęłam powieki, rozkoszując się chwilą spokoju, było, jaki mi się wydaje, niewiele po osiemnastej, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Joe przerwał tę chwilę, przecinając ją jak płachtę. Zaniepokojony głos zwrócił moją uwagę, i już po chwili przyglądałam się zmierzającym w naszym kierunku istotom. Jedyne co przyszło mi do głowy to ucieczka. Nie chciałam burzyć spokoju tej krainy i wprowadzać w nią zła zza kopuły. Spojrzałam na nich oczami Rachel. Osobniki te wyglądały niemal jak trolle, o których można było usłyszeć w bajkach dla dzieci. Nie mieli broni, jednak ich postura dawała do myślenia i od razu miałam pewność, że nie zamierzam się z nimi spotkać twarzą w twarz. Pewnie mają w tym świecie swoje miejsce, można powiedzieć tereny. My je zapewne naruszyliśmy. Gdy znowu patrzyłam na świat oczami żywego, kątek oka spostrzegłam, że mężczyzna wyciąga pistolet. Lekko przykryłam broń dłonią.
-Joe teraz nie czas na walkę. Myślę, że lepiej będzie się cicho przeczołgać za kopułę.-szepnęłam. Tamten potaknął głową w znaku oznaczającym, że zgadza się z moim pomysłem. Schyliłam się i zaczęłam w dość szybkim tempie czołgać się w stronę zaparkowanego za granicą motoru. Poczułam jednak, że istoty zbliżają się nieubłagalnie. Przywarłam do drzewa, aby odwrócić ich uwagę. Dusza zaczęła poruszać źdźbłami trawy, a stworzenia powędrowały w przeciwnym kierunku. W tym czasie razem dobiegliśmy do pojazdu.
-To co robimy?-zapytał opierając się o kierownicę.
- Ja byłam u ciebie, może ty wpadniesz do mnie? Muszę się jakoś odwdzięczyć za pokazanie mi terenów za murami- powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jeżeli przy okazji umiesz gotować, to chętnie, bo w sumie mimo tych nieszczęsnych jeżyn nie jadłem nic od przesłuchania.
-No to szykuj się na kolację w mieszkaniu w jednej z najbardziej podejrzanych dzielnic w mieście- dodałam, gdy jechaliśmy na miejsce.
<Joe? Wiem... tak kreatywnie..>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz