Jak ja mam to wyjaśnić? To, przecież nie jest takie łatwe.
- Chcesz szczegółową historię, czy jedynie najistotniejsze fakty? - Zapytałam się cichutko, w duchu prosząc, by poprosił o konkrety.
- Chyba potrzebuję dokładnego opisu sytuacji, by to w pełni zrozumieć. - Właśnie tego obawiałam się najbardziej, że będę zmuszona opowiedzieć mu całą moją historię.
- Dobrze. W końcu chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić. - Westchnęłam. - Jednak wiedz, że każde zdarzenie, o którym zaraz ci opowiem wydarzyło się naprawdę i bynajmniej nie okłamuję cię. - Dodałam bardzo poważnie. Jeremiasz patrzył na mnie z mieszanką strachu i nieufności. Jednak po chwili odparł:
- Postaram się zaufać ci w tej sprawie.
- Dziękuję. - Spojrzałam na niego z wdzięcznością i smutno się uśmiechnęłam. - Może trudno w to uwierzyć, aczkolwiek kiedyś byłam Aniołem.- Oczy Jeremiasza rozszerzyły się w zdziwieniu, jednak nic nie powiedział. Wzięłam głęboki oddech. - Mój ojciec był archaniołem, z którym każdy się liczył. Natomiast ja byłam młodą anielicą, która była pełna dumy i pragnęła wolności. Dlatego, gdy mój apodyktyczny rodziciel zaczął traktować mnie, jak służącą, nie bardzo mi to przypadło do gustu. Strasznie nie lubiłam wykonywać jego poleceń i przy każdej możliwej okazji, buntowałam się. Mimo wszystko kochałam ludzi i uwielbiałam im pomagać. Dlatego też, kiedy otrzymałam misję na Ziemi, by uratować jakiegoś młodego człowieka z kajdan nałogu, wyjątkowo ochoczo ruszyłam wykonać zadanie. Była to ważna misja, od której wyników, zależało moje dalsze życie, jako Anioła. Po pozytywnym rozwiązaniu problemu miałam stać się pełnoprawnym, dorosłym Aniołem. Tym młodym człowiekiem okazał się Gerard, który był uzależniony od kokainy.- Przerwałam na chwilę w przypływie bolesnych wspomnień. Wstałam z krzesła i zaczęłam chodzić w te i we wte, aby móc kontynuować. - Nawiązałam więź z tym 16 letnim chłopakiem i pomogłam mu rzucić prochy, co było swego rodzaju cudem. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Jednak nasza więź była za silna. Zakochaliśmy się w sobie. A wiedz, że jest to surowo zabronione w świecie Aniołów, by jeden z nas pokochał śmiertelnika. Mój ojciec, by mnie ukarać, obciął mi skrzydła, co było największą hańbą. Dodatkowo uznał Gerarda za grzesznika, który dopuścił się kontaktu fizycznego z Aniołem i zabił go. - Po policzku poleciały mi łzy, więc odwróciłam się od Jeremiasza. - Straciłam wtedy wszystko. Przyszłość, honor, miłość i zaufanie do własnego ojca.- Zamilkłam na chwilę. Jeremiasz patrzył mnie, w sposób, przez który nie wiedziałam co może odczuwać.
- Jeśli kiedyś byłaś Aniołem, to teraz kim jesteś? - Ściągnął brwi w zamyśleniu.
- Już wyjaśniam. - Odchrząknęłam. - Po tych wydarzeniach, nie mogłam dłużej zostać w Niebiosach i zeszłam do piekła. Tam podpisałam cyrograf z diabłem, oddałam mu swoją nieskalaną, anielską duszę w zamian za moc i wolność. Stałam się upadłym aniołem, demonem. - Jeremiasz chyba trochę się tego nie spodziewał, gdyż jego twarz mimowolnie wyrażała zdumienie.
-Zabijałaś wcześniej ludzi? - Zadał pytanie, które chyba go dręczyło.
- Od 4 lat jestem demonem i jeszcze nigdy podczas mojej conocnej przemiany w istotę nieczystą, nikogo nie zabiłam. Zawsze panowałam nad swoimi mocami. Za dnia za to, zawsze przyjmuję tę na pozór ludzką postać, która jest słaba, gdyż moja prawdziwa siła zostaje wyciszona.
- To dlaczego teraz zabiłaś? - Jeremiasz już chyba się w tym wszystkim pogubił.
- Byłam pijana. Nie miałam pojęcia, co może się stać ze mną w tym stanie. Widocznie demony wykorzystały ten fakt i przejęły moje ciało, nad którym nie miałam kontroli, by siać chaos, panikę, strach na Ziemi. - Próbowałam, jak najlepiej wytłumaczyć ten stan rzeczy. - Naprawdę nic nie pamiętam z tej nocy. - Dodałam cicho.
- Skoro nie pamiętasz, to skąd wiesz, że wcześniej nie miałaś podobnej sytuacji?-Zauważył mądrze Jeremiasz. O tym nigdy nie pomyślałam. A przecież mogłam się nawet o tym nie dowiedzieć.
- Masz rację! Nigdy nie wpadła mi taka myśl do głowy, a to przecież bardzo możliwe! Ja jestem potworem! Najlepiej będzie, jak zostawię cię w spokoju i w ogóle opuszczę to miasto. Zrobię tak, zanim zginie kolejna niewinna osoba.- Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku wyjścia z sali. Moja rana znowu się otworzyła i zaczęła krwawić. W drzwiach wpadłam na tą samą pielęgniarkę, co wcześniej. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Kochaniutka, a co ty tak pędzisz? - Zwróciła uwagę na moją nogę, która znowu obficie krwawiła. - To jednak jest kłótnia małżeńska! Czemu pan dźgnął swoją żonę w udo?! - Pielęgniarka wskazała oskarżycielsko na Jeremiasza, który nie wiedział o co chodzi tej kobiecie. Chyba naoglądała się za dużo "Mody na sukces".
- Ale to nie ta....- Chciałam wyjaśnić jakoś pochodzenie mojego okaleczenia, ale nie było mi dane.
- Pana żona przyniosła tutaj pana na rękach, a pan się jej tak odwdzięcza?! - Przerwała mi zbulwersowana kobieta.
- To pomył... - Spróbowałam jeszcze raz, ale pielęgniarka pociągnęła mnie za rękę i wyciągnęła z sali.
- Niech się pani, niczego nie boi. Zaraz opatrzę tą paskudną ranę. - Zabrała mnie do jakiegoś gabinetu i zaczęła opatrywać krwawiące miejsce.
[Jeremiasz?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz