Mihawk krzyknął a ja odsunąłem się od niego by nie dostać strzykawką lub czymś innym.
- Ty gnido!- warknął i wyjął sobie nóż z oka.- W końcu cię złapie i zamorduje!
- Nikogo nie zamordujesz.- niebieskowłosa lasia spojrzała na niego i wyjęła kajdanki, w drugiej dłoni miała broń.- Zostajesz aresztowany.
- Z tego co wiem to ty się tym nie zajmujesz.- mruknął i zza swojego płaszcza pistolet. Nawet nikogo nie ostrzegł, skierował broń w stronę Phantoma i pz zaso prostu strzelił.
Rozszerzyłem oczy z zaskoczenia i poczułem ukłucie w klatce piersiowej, przecież miałem do tego nie dopuścić, jemu miało się nic nie stać... to wszystko moja wina! Genowefa rzuciła się na zabójcę a ja jak najszybciej podniosłem się i pobiegłem do swojego ukochanego.
Leżał i ciężko oddychał, dostał w klatkę piersiową ale na szczęście nie w serce.
- Phan...!- rozciąłem liny którymi był związany i pogłaskałem go po policzku.- Nie umieraj, zaraz pójdziemy do szpitala tylko nie zamykaj oczu i patrz się na mnie.- wstałem i próbowałem go podnieść.- Przepraszam Phan...- do oczu naleciały mi łzy.- Przepraszam cię... Nie zostawiaj mnie...
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz