Było mi lepiej gdy wiedziałem że Yassel jest bezpieczna w domu, Phantom też chyba się cieszył że Williama tu nie ma, na pierwszy rzut oka nie wyglądał jakby go kochał, ale wiem że było inaczej.
Szliśmy wszyscy dość szybkim krokiem, trochę się bałem, że mi się nie uda i że raczej szybko zostanę zjedzony, ale starałem się o tym nie myśleć.
Dłoń trzymałem na katanach i bacznie obserwowałem otoczenie, tak szczerze wolałbym być teraz ślepy, wtedy mój słuch był bardziej wyostrzony.
- Tsugaru, już jesteśmy... dasz radę?- poczułem dłoń alfy na ramieniu.
- Tak.. chyba dam.- uśmiechnąłem się lekko.
Inni schowali się gdzieś niedaleko a ja postąpiłem jeszcze kilka kroków w stronę ściany lasu.
Nawet nie zdążyłem westchnąć gdy rzucił się na mnie wielki pająk. Uderzyłem plecami o pień drzewa i coś mi w nich gruchnęło porządnie.
- Patrzcie wszyscy...- bestia zaczęła się ślinić.- Jedzonko samo przyszło...
- Chciałem pogadać...- spróbowałem złapać tchu.- W sprawie pokoju..
- Ha!! Nędzni ludzie, zabijemy was wszystkich.- ochlapał mnie swoją śliną.- Ale przydasz się jako pokarm dla młodych.- stwór złapał mnie zębami za kimono robiąc mi przy tym małe rany na karku i zaczął iść gdzieś ze mną.chyba nie tak to miało wyglądać ale chyba inaczej się nie da.
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz