- Tak. - westchnąłem z uśmiechem - W końcu się doczekałeś..
Jak tak dłużej się nad tym zastanowić, to nasz, że tak to ujmę, związek przetrwał baardzo wiele. Jak sobie przypomnieć relacje jakie łączyły nas na początku, moją wściekłość, jego namolność.. to aż się kąciki ust wyginają. Kiedyś wydawało mi się to okropne, William był plagą, która ciągnęła się za mną krok w krok i nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś będę się z tego śmiał. A teraz..? Wydawało się to naprawdę zabawne. A nasze uciekania przed tym clownem? To dopiero komedia.. kto by pomyślał, że takie nieprawdopodobne przygodny nas połączą. A mogłem zostać w klanie, gnijąc ze smutku i rozpaczy po Krystynie.. no właśnie, powinienem udać się wkrótce na jej grób. Niedługo druga rocznica.
- Gdzie ty jesteś myślami? - William liznął mnie po policzku i znowu poczułem, że jestem w sypialni - Masz się zajmować mną, a nie..
- Zajmuję przecież. - rzekłem rozbawiony, on zawsze miał taki pretensjonalny ton - Co ja mam tutaj robić, jestem niedoświadczony, musisz mnie nauczyć..
- Oho, z przyjemnością.. - na jego twarz wpełzł ten niecny uśmieszek, którym zwykł obdarzać ludzi, gdy do łebka przychodził mu jakiś naprawdę chytry plan. Ciekawe cóż takiego zrodziło się w tej jego rozczochranej łepetynie.
William? Widzisz? Nie było krótko xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz