Ruszyłem zdeterminowany do miasta, musiałem się pozbyć tamtego gościa bo naprawdę narobi kłopotów. Nie mówię tu już o sobie, ale też i o innych. Mihawk zrobi wszystko by osiągnąć cel jaki sobie wyznaczył, kiedyś było nim zabicie mnie, ale teraz nie byłem pewien, ostatnio się wcale nie wychylałem.
Dotarłem do miasta jakąś boczną bramą i od razu skierowałem się do pewnego lokalu w którym Mihawk czułby się jak w domu.
Zszedłem powoli po śliskich schodkach do zaciemnionego pomieszczenia w którym głośno grała muzyka i wszędzie kręciły się skąpo ubrane dziwki.
Usiadłem przy barze i zamówiłem wodę. Nie to że będę teraz na niego czekać bo to by była szybka śmierć, ale chciałem się co nieco dowiedzieć.
- Yo Will.- dosiadł się do mnie wysoki blondyn w garniturze i czerwonym szalu zawiniętym na szyi.- Dawno tu cię nie było.
- Potrzebuję informacji...- mruknąłem nie spuszczając z niego wzroku, nikomu nie można ufać.
- William nie umie zdobyć ich na własną rękę?- pochylił się nad stolikiem.- Wyszedłeś z wprawy?
- Mam za mało czasu.- westchnąłem.- Gadaj.- pokazałem mu że mam pistolet.- Chodzi o Mihawka.
- Jest w mieście i cię szuka.- zaśmiał się.- Nie musisz mnie straszyć pukawką.
- Gdzie go znajdę?
- Czasem tu przyłazi ale czasem lubi też sobie pochodzić po mieście...
Westchnąłem i podniosłem się, on mi nic więcej nie powie, a pewnie teraz pogorszyłem swoją sytuację. Wyszedłem z lokalu i ruszyłem przez miasto, muszę jakoś go znaleźć.
Nagle usłyszałem huk i coś przeleciało mi tuż obok twarzy. Wytężyłem wzrok i spojrzałem w górę, na dachu stał wysoki mężczyzna z czarnymi włosami, w płaszczu z wielkim mieczem i kapeluszem w którym było czerwone pióro.
- Mihawk...- warknąłem i zaczęłem strzelać w jego stronę. On sam schował broń, wyjął coś zza paska i rzucił do mnie. To był czarna kulka z której zaczął się wydobywać gaz.
- Kurwa..!- syknąłem, zasłoniłem usta i nos rękawem i nadał strzelając w górę zacząłem uciekać od zasięgu gazu. Inni ludzie już dawno uciekli w popłochu.
Zacząłem kaszleć i łzawiły mi oczy, zaraz potem nogi miałem nogi jak z waty i upadłem na zimny śnieg który zaczynał już topnieć.
Przekręciłem się na plecy i spojrzałem na Mihawka ktory stał nade mna w masce.
- Witaj Will, dziś łatwo poszło.
- Jeszcze zobaczymy~!- zaśmiałem się i poczułem jak mężczyzna mnie podnosi. Zaraz potem zasnąłem.
Dobrze że Phantom nic nie wie, chcę to załatwić sam, tak by nic mu się nie stało.
[Phantom? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz