Uśmiechnąłem się mimowolnie na ten tekst i wyciągnąłem katanę. Nikt mi nie przypomniał aby skopiować moce Williama, a teraz było na to za późno. W dodatku był tu tylko Tsu w mojej skórze i Kage, którego umiejętności nie znałem, zatem musiałem walczyć tradycyjnie, czego wręcz nienawidziłem. Wyskoczyłem na przód i szybkim ruchem odciąłem nogę pierwszemu pająkowi, który zachwiał się i trafił prosto pod spadającą z góry gałąź. Pierwszy. Odwróciłem się i uderzyłem w łeb stwora, który właśnie pochylał się nade mną, by użyć swoich zębów. Jego łeb eksplodował, a zielona posoka polała się strumieniem, którego już nauczyłem się unikać. Drugi z głowy. Podbiegłem do kolejnego, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić zdmuchnął go ognisty jęzor ognia i został już tylko proch. Widocznie Beatrice nie zamierzała być najgorsza i nie próżnowała. Z niektórymi osobami już walczyłem ramię w ramię, ale większość widziałem pierwszy raz w akcji, dlatego wielokrotnie próbowałem ich asekurować, nawet jeśli okazywało się to niekonieczne. Kurumi sobie radziła bez mojej pomocy, bestie w jej towarzystwie zaczynały dziwnie miotać się na wszystkie strony, jakby widziały jakieś niestworzone rzeczy, a ta po prostu spokojnie do nich podchodziła i dobijała. Snow zamrażała stwory i rozbijała je, jakby były wieżami ułożonymi z drewnianych klocków, Lileith skakała i cięła kosą i muszę przyznać, że wyglądała trochę jakby tańczyła pośród odpadających fragmentów swoich wrogów. Aż poczułem się taki nieporadny w swoim własnym ciele, taki słaby i nieużyteczny. W końcu bez przybrania postaci kogoś innego prawie nic nie potrafiłem. Jeszcze wyjdzie na to, że to ja zabiję najmniej. No, może jeszcze Tsu, bo jest w nieswoim ciele i również nie może używać swoich umiejętności. Może jestem uratowany?
<Tsugaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz