Hm, chyba wolałem, jak to kobieta pode mną jęczy. Nie było to tak obrzydliwe. Chyba się zawiodłem; po minie Williama widziałem, że to nic przyjemnego i aż mi się go żal zrobiło. Tymczasem babka zawsze jest zadowolona i można przejść od razu do rzeczy, bez zbędnych ceregieli. No cóż. Zawsze są jakieś wady, co nie.
- Na następny raz przyniosę miskę i ścierkę do wycierania palców.. - mruknąłem i pokręciłem głową.
- Nie zniechęcaj się tak od razu. - spojrzał na mnie oburzony - Przed chwilą nie miałeś jeszcze nic przeciwko.
- Cicho. - burknąłem - Nie pamiętasz? Jestem ten zły, któremu procesy zawsze się nie podobają.
- Pfff..! - zdmuchnął motyla, który przez otwarte okno niefortunnie tutaj wleciał - Tak, ty zawsze marudzisz. Ale zobaczysz, będzie dobrze. - przekręciłem głowę - Chcesz dostać poduszką w łeb? Ja tu się poświęcam a ty co?
- A mi ciebie żal.. - popatrzyłem na niego zmartwiony - ..aż mi się odechciało.
- CO?! - dostałem pierzem przez łeb - Chyba żartujesz. - spojrzał na mnie jednym okiem - Kobieta też czasem płacze na początku.
- Ale.. - westchnąłem - ..eh. Dobra.
William? :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz