Ból, który przeszył moje ciało, był nieznośny. Padłem na ziemię i sięgnąłem do swojej klatki piersiowej, usiłując wydobyć z ciała kulę. Moje starania jednak nie poskutkowały i po chwili straciłem czucie w rękach, które kurczowo do siebie przycisnąłem. Z rany buchnęła kaskada szkaradnej posoki i zaczęła torować sobie drogę przez brudną podłogę. Usłyszałem cichy chichot i zgadłem, że to morderca się śmieje. Szybko jednak umilkł, bo śmignął do niego niebiesko włosy kształt i zaczęła się między nimi szamotanina. Poza tym ktoś doskoczył do mojego boku i zasłonił mi całą resztkę akcji.
- Phan! - rozciął liny, które uniemożliwiły mi poprzednio wyciągnięcie naboju, teraz i tak już nie potrafiłem tego zrobić - Nie umieraj, zaraz pójdziemy do szpitala tylko nie zamykaj oczu i patrz się na mnie.- wstał i zaczął mnie szarpać ku górze, a ból w klatce eksplodował i nasilił się jeszcze bardziej niż uprzednio. - Przepraszam Phan...- ujrzałem, że do czerwonej kałuży na kafelkach, wpadają przeźroczyste krople. Czyżby ten gnojek płakał? .- Przepraszam cię... Nie zostawiaj mnie... - słychać było, że się rozkleja, chociaż nie miałem siły podnieść głowy i spojrzeć na niego.
- Nigdzie nie idę.. - mruknąłem i lekko uśmiechnąłem się - ..w takim stanie ci nie ucieknę. - uklęknął przy mnie i włożył ręce pod mój bok, starając się mnie unieść - Wiesz, tak sobie pomyślałem, że w sumie gdyby nie ta przykra sprawa, to moglibyśmy się gdzieś razem wybrać. Wiesz, mimo wszystko, gdy jeździliśmy z tym sernikiem, zbliżyliśmy się do siebie, nie? - szarpnął mnie mocniej, to taki minus tego, że jestem wysoki. Trudno mnie unieść. - Szkoda, że już nie uda się tego powtórzyć.
- Nie pierdol mi tu! - krzyknął - Nie po to staram się ci pomóc, abyś mi na rękach zdechł. - usłyszałem kroki i huk, po czym czyjeś silne ręce chwyciły mnie za ramiona i wciągnęły na nosze.
Po jednej stronie niósł mnie William, który zatroskany zerkał ciągle, czy mam otwarte oczy. Mówił coś, ale słabo było go słychać, jak reportera radiowego, gdy gubi się sygnał. Potem ogólnie wszystko zaczęło się ruszać tak ospale i świat zaczął wirować, a dźwięki przerodziły się w irytujące, głębokie popiskiwania. Aż pewnym momencie zapadła totalna ciemność.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz