Myślałem, że mu zaraz ukręcę tą rękę, albo połamię w kilku miejscach i zawiążę żeby już nigdy mu się nie zrosła. Na szczęście wziął tę swoją zimną łapę zanim zdecydowałem się na jakieś drastyczniejsze działanie, a później Will dostał z liścia od Lucy i poczułem, że ją lubię.
- Zawsze możemy kopać... - spojrzeli na mnie pytająco - No wiecie.. ta studnia znowu nie była taka głęboka.. to znaczy, że jeśli będziemy kopać trochę w poziomie w zawalonej ziemi, a później w pionie to stąd wyjdziemy.
- Oh, Phatuś! Ależ ty mądry jesteś! - zaszczebiotał mój amant i zamrugał oczętami.. panda uniemożliwiała mu jednak przytulenie się do mnie. - Mrr.. - machnął na mnie zakrzywioną ręką.
- Błagam, przestań.. - mruknąłem speszony i zmieszany - Macie jakieś inne pomysły na odejście stąd?
- Możemy się przytulić do siebie! - powiedział Will.
- A co to ma pomóc..? - spytała Lucy nie rozumiejąc.
- A nie wiem.. ale będzie przyjemnie! - rozpromienił się, a ja westchnąłem zrezygnowany. Było gorąco strasznie i mogło nam się szybko skończyć powietrze..
- Zaraz chyba zemdleję.. nienawidzę takich temperatur.. - jęknąłem.
- Nie martw się, odratuję się techniką usta-usta! - zaproponował gnojek i dostał wreszcie po głowie ode mnie i drugi policzek od zmieszanej tą sytuacją Lucy.
<Will, Lucy, Kurumi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz