Właśnie czytałem siedząc na kanapie, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Czyżby William przybył żebrać o wybaczenie? Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem na progu Beatrice.
- Cześć - powiedziała uśmiechając się - Dlaczego nie ma cię na dworze? Dzień dzisiaj taki piękny, słoneczny..
- Hej.. nie codziennie muszę być na dworze. Akurat czytałem.. - weszła do środka i zdziwiła się, gdy spostrzegła tabun chusteczek porozrzucanych po podłodze - Przepraszam.. Will był u mnie w nocy.. - zmierzyła mnie dziwnym, zszokowanym spojrzeniem - Nie! Nie że był na noc.. chodzi o to, że wczoraj przeze mnie się rozchorował, więc go przygarnąłem i kurowałem.. ale wyrzuciłem go przed godziną; zrobił coś co mnie niezwykle.. - chciałem się inaczej wysłowić, ale się powstrzymałem - ..zirytowało..
- Tak..? A co..? I co to był za wrzask wczoraj w nocy? - spytała uważnie idąc przez może zasmarkanych kawałków i usiadła na fotelu.
- No właśnie ten krzyk.. wpadłem na niego i wleciał do wody. A jeśli chodzi o to co dzisiaj... to lepiej dla twojego zdrowia psychicznego, że nie wiesz.. - uśmiechnąłem się - Zaproponowałbym ci śniadanie, ale sama wiesz... moglibyśmy oboje tego nie przeżyć.. - parsknęła - A tak właściwie.. miałaś do mnie jakąś sprawę, czy przyszłaś tak sobie?
<Beatrice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz