Przejechałem jeszcze raz językiem po wszystkiech zębach i znów poczułem ból w okolicach kła. Cholerne drzewo... Musiało tutaj stać?!
- Musiałem tam pójść~.- jęknąłem trąc sobie głowę.- Głodny byłem, a ty jak zwykle nie chciałeś mi pomóc.
- Kto powiedział, że nie chciałeś? Sam się wyrwałeś jak Filip z konopii, a co by było gdybyś zginął?
- Nic by mi się nie stało.- podniosłem się i dotknąłem zęba który bolał, ruszał się i to dosyć mocno. Tak mocno, że zaraz sam wypadł .- Ała...- mruknąłem.- Na pewno odrosnie?- zacząłem trochę seplenić, to tego krew leciała z miejsca w którym był ząb. Moja posoka nie była tak smaczna jak innych.
- Jestem tego pewny, a teraz chodź do domku, bo jeszcze nas znajdą ci egzorcyści.
- Ehe. Chodźmy.- uśmiechnąłem się szeroko.
- Wyglądasz jakbyś wrócił z wojny, krwawej wojny.- poczochrał moje włosy i ruszyliśmy powoli przez las. Nie rozpierała mnie już tak energia jak wcześniej, ale nadal miałem wrażenie, że jakbym chciał to bym mógł zrobić wszystko.
- Jak wrócimy to mnie umyjesz~.- zachichotałem i wziąłem go za rękę. Odwiązałem materiał z jego nadgarstka gdzie była rana.- A z tym co? Dlaczego twoja krew jest taka ble?- skrzywiłem się na samo wspomnienie tego smaku.- Co z ciebie będzie Phan~?
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz