Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

24 grudnia 2014

Od Clarissy

Wstałam dość wcześnie. Promyki słońca nieśmiało przebijały się przez ciężkie chmury. Nad ranem padał deszcz. W powietrzu nadal można było poczuć wilgoć. Delikatny wietrzyk rozwiał moje włosy. Nabrałam haust świeżego powietrza i popatrzyłam w niebo. Takie poranki już od małego uważałam za cudowne na przechadzki.
Szłam parkiem patrząc na drzewa wypuszczające młode pąki. Małe zielone listki wyróżniały się wśród szarości miasta. Były jednym z niewielu wesołych akcentów szarego świata, przyrody, która dopiero niedawno obudziła się do życia po zimie. Wszystko jest takie cudowne!
Popatrzyłam na zegarek. Muszę już chyba wracać.
Poszłam powolnym krokiem w kierunku mojego domu, a zarazem sklepiku zielarskiego. Po drodze obserwowałam ludzi, którzy spieszyli się do pracy.
Pamiętam, że do 8 roku życia byłam wychowywana przez matkę jak zwyczajny człowiek. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem czarownicą, w moim życiu nagle pojawiła się babcia. Zaczęła pokazywać mi księgi, w których opisywane były różne zaklęcia, klątwy tajniki alchemiczne. Matka, gdy się o tym dowiedziała po prostu odeszła... Nie wiedziałam co takiego zrobiłam. Została mi tylko moja babcia. Od tamtego momentu nie uczyłam się już w zwykłej szkole. Wtedy dopiero zaczęłam czuć się sobą. Wiedziałam, że to czego się uczę jest moim dziedzictwem.
Doszłam do domu. Otworzyłam drzwi najpierw kluczem, potem zaś wyszeptałam cicho zaklęcie zdejmujące blokadę z drzwi. Przeszłam przez sklepik i drzwi prowadzące do domu. Zerknęłam szybko na piętro. Babcia nadal spała. Poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie gorącej czekolady i zjedzenia ciasteczka. Były to moje wczorajsze wypieki, z których została już tylko połowa z powodu tego, że w naszej rodzinie, chyba wszyscy kochają domowej roboty słodycze i ciasta. Patrzyłam za okno na pomieszczenie przypominające szklarnię. Rosły tam zioła i inne rośliny.
Nagle zadzwonił dzwonek do sklepiku. Dopiłam więc szybko resztki ciepłego napoju i wybiegłam z kuchni prawie wpadając na klienta. Zdziwiłam się, bo nigdy ta twarz mi się nigdzie nie przewinęła, a zwykle przychodziły tu osoby, które były że tak to określę "stałymi klientami".
- Ech, przepraszam... - mruknęłam - W czym mogę pomóc?
< Ktoś odpisze? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz