- Chciałeś mi wydłubać oczy?! - krzyknąłem wściekły, nie ma to jak bez ostrzeżenia wylać na czyjeś oczy lekko posoloną wodę.
- Widzę, że lepiej. - uśmiechnął się - Więc chodź! - złapał mnie za rękę i zaczął biec wlekąc mnie po ziemi, bo oczywiście nie dał mi czasu, abym mógł wstać. Może to i lepiej, że chodniki były brudne i śliskie: przynajmniej nie starłem sobie całkowicie tyłka.
Wypadliśmy z bramy miejskiej w wielkim pośpiechu, ale nadal słyszeliśmy krzyki. Duchowni wszczęli chyba alarm na pół miasta, bo takiego hałasu nie mogło wydawać z siebie 7 ludzi.. chyba, że wszyscy są kastratami i bardzo się starają.
- Phatuś~. - rzekł William nadal biegnąc, ale odwracając do mnie głowę - Udało nam się~! Jestem takie rewelac.. - nie zdążył dokończyć, bo w tej chwili znaleźliśmy się w zasięgu drzew leśnych i Will właśnie na jedno trafił.
- Żyjesz? - spytałem patrząc na to, jak nadal je lekko nieprzytomnie obejmuje - Nie można się odwracać do tyłu, gdy biegnie się z taką szybkością.
- Chyba straciłem zęba.. - mruknął - ..ale mam nadzieję, że mi odrośnie..
- Zapewne. - mruknąłem. - To taka kara za to, że tam polazłeś.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz