Szłam, dosłownie potykając się o te ludzkie bachory. Gdyby nie to, że
było tu mnóstwo ludzi, którzy mogliby mnie rozpoznać, chętnie bym na
nich nawarczała, serio. Zapewne uznaliby mnie za wilka, których również
jest tu sporo i bym miała przechlapane. Po paru minutach tłum się
przerzedził i mogłam bez problemu skręcić w jedną z bocznych uliczek
pomiędzy wieżowcami. Pod ścianami stali obdarci i śmierdzący menele,
których oczy pierw skierowane były na cy.cki, a później na tyłek. Jeden z
nich nawet spróbował za niego złapać, ale szybko cofnął rękę, kiedy na
jego policzku zakwitł czerwony kwiat krwi. Dobrze, że założyłam dzisiaj
parę pierścionków.
- Ej, maleńka, spokojnie! - zawołał menel-kolega faceta, któremu z policzka ciekła krew.
- Spier.dalaj. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi jednej z klatek.
Śmierdziało w niej moczem i dawno już wypalonymi papierosami. Jeszcze
raz spojrzałam na kartkę z adresem. Wszystko się zgadzało, tylko gdzie
jest ten Ktoś z kim miałam się spotkać?
<Ktokolwiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz