Przemierzałem ciemne zaułki w poszukiwaniu domu: miejsca, gdzie mógłbym się spokojnie glebnąć i z podłogi kontemplować nad sensem otaczającej nas rzeczywistości. W końcu był to temat bardzo wymagający, nie mogłem go realizować w jakimś pierwszym lepszym rowie. To byłoby obraźliwe dla sensu świata, jeszcze by strzelił focha i się przede mną ukrył! I co by wtedy było? Wódka już mi się skończyła, nie miałem nic czym mógłbym zapić smutek po odejściu sensu istnienia. A takie przeżywanie zdecydowanie szkodzi na zdrowiu. Szkodzi na zdrowie... albo zdrowiu. Powoduje uszczerbek na zdrowiu. O, właśnie to chciałem powiedzieć.
Zataczałem się więc od progu do progu i szukałem mojego lokalu. Wygrzebałem nawet klucz z kieszeni.. ah, jakie tam były skarby! Nawet granat bez zawleczki znalazłem~! I nie wybuchł. Szkoda... byłoby fajne bum.
I właśnie wtedy, gdy byłem już naprawdę zrezygnowany, ujrzałem je; drzwi piękniejsze niż wszystkie inne, za którymi brzmiała anielska muzyka, a światłość wylewała się zeń strumieniami. Wołały mnie, moja podłoga mnie wołała. Tak, to zdecydowanie była TA podłoga, pożądała mnie chciwie. Nie mogłem przynieść jej rozczarowania, więc w kilku skokach pokonałem schody (swoją drogą, od kiedy przed moim domem są schody?) i dobrałem się do drzwi. Zdawało mi się, że powinny być zamknięte, więc wydobyłem klucz i spróbowałem włożyć do dziurki. Ale klucz nie pasował. I co ja teraz miałem zrobić.. ktoś podpierdzielił mi mój klucz i zastąpił innym? Nee.... to nie to. To na pewno ja źle wkładam. Pewno musi być odwrotnie... tak, zdecydowanie... no gdzie?! Gdzie lecisz, ty głupi, wstrętny kluczu, nie zostawiaj mnie!
- Dzień dobry? - usłyszałem nagle jakiś głos, który zdawało mi się, że słyszałem już chwilę temu. Nie zwróciłem wtedy na to uwagi, ale tym razem mógłby to być oprawca prawdziwego klucza od domu, no nie? Musiałem się przejąć.
- Dobry wieczór. - poprawiłem - A w sumie to dobranoc. Teoretycznie. Bo jest noc, ale nikt z nas chyba nie idzie jeszcze spać, no nie? To okropne, że nie wymyślili powitania, które można by wypowiadać w nocy, bez obawy, że ktoś cię źle zrozumie. Dyskryminacja ludzi, którzy pracują na nocną zmianę, przeklęci szowiniści... - pokręciłem głową. To było naprawdę straszne.
- Aha... - mruknęła, bo była to dziewczyna. Dziewczyna bądź kobieta, zależy jakby na to popatrzeć. Była dojrzała fizycznie, było to widać, nie powiem, że nie zauważyłem, ale czy była pełnoletnia? W sumie to dorosłość osiąga się w wieku 21 lat.. nie, to dojrzałość się w takim wieku osiąga. A dorosłość chyba w wieku 25 lat. To oznacza, że jestem dorosły? Omg.. jak ten czas szybko leci.. - Znamy się..?
- Bardzo możliwe. - przyznałem - Aczkolwiek nie kojarzę twojej buźki, a skoro ty się o to pytasz to znak, że ty mnie też nie kojarzysz. A jeśli tak, to nawet jeśli się znamy, to nasza znajomość nie ma sensu, ponieważ się nie poznajemy. Zatem poznajmy się: Jeremiasz! - dumny z mojego piknego i wyrafinowanego imienia wyciągnąłem dłoń do dziewcz... do stworzenia płci przeciwnej o niewiadomej dacie urodzenia.
- Emily...? - podała mi dłoń, ale w jej głosie wyczuwałem niepewność. Jak to? Nie miała pewności jak się nazywa? To okropne.. - Mogę się spytać co tutaj robisz?
- Właśnie zamierzałem wejść do mojego domu. - poklepałem futrynę - Ale okazało się, że mój klucz nie pasuje. Czary, no nie?
- To mój dom. - spojrzała na mnie dziwnie - Więc nic dziwnego, że nie pasuje.
- Jak twój dom? - spytałem zaskoczony - Niemożliwe... wyraźnie pachnie jak mój. - zaciągnąłem się - Tak, to zdecydowanie mój.
- Nie, to mielona kawa.. - rzekła, ale znowu niepewnie - ..i jestem pewna, że to ja tutaj mieszkam, więc przykro mi, ale..
- Nie, nie, nie! - zacząłem kręcić głową i wskazującym palcem przed jej nosem - To musi być tutaj, ulica Kręta 23!
- Ale to jest Prosta 32... - mruknęła, jakby już zupełnie nie wiedziała co powiedzieć.
Zastygliśmy w długim milczeniu w czasie którego zbierałem myśli i starałem je sobie poukładać w mojej czerwonowłosej główce. W końcu doszedłem do ostatecznych wniosków. Przerażających wniosków.
- To oznacza... - zacząłem powoli - Że.... ukradłaś mój dom i przeniosłaś na drugi koniec miasta?! - spytałem zszokowany - Taki wielki budynek? Ja pierdole, jak ty to zrobiłaś?!
- Co...?! - wytrzeszczyła oczy i spojrzała na mnie jak na ułoma - Nie, to oznacza, że pomyliłeś domy! Rozumiesz? - nie rozumiałem - Wypad z tarasu!
<Emily? Chętna na popisanie z nietrzeźwym bądź trzeźwym Jeremiaszkiem? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz